Wednesday, September 4, 2013

Dwa wdechy i do przodu!

Autobus, którym jeżdżę do pracy, przemierza całe Aleje Ujazdowskie, co wiąże się z tym, że za każdym razem, jadąc tam i wracając do domu, przejeżdżam obok ambasady USA. Rano widzę tłumek ludzi, czekający do wejścia, tuptający i rozglądający się nerwowo dookoła. I naprawdę jestem w stanie wyobrazić sobie siebie w takiej samej sytuacji, więc mam nadzieję, że kiedyś i mnie to spotka. Ehh.



A'propos pracy... Wiem, że ostatnio pisałam post o ludziach i ja nie chcę, żeby ten blog był tylko o tym, albo żebyście myśleli, że wyśmiewam się z ludzi czy coś. Nie, tu nie o to chodzi. Po prostu niektóre sytuacje zmuszają mnie do wylania paru słów na papier, a raczej na klawiaturę, żeby nie dusić w sobie niedowierzania. Mogę pisać pamiętnik w zeszycie, ale skoro mam możliwość dzielenia się moimi spostrzeżeniami z innymi i pisania tego na blogu - wybieram tę drugą opcję.

Ostatnio pisałam, że w Polsce bardzo ciężko o pracę i niestety tego faktu nikt nie podważy. Ale powiem Wam, że jakoś w zeszły piątek doszłam do wniosku, że niektórzy to nawet tej pracy nie chcą. Mimo tego, że szukają!
My poszukujemy nowej recepcjonistki. Tzn. może nie do końca "my", ja tu jestem raczej biernym obserwatorem. W każdym razie pojawiło się ogłoszenie w internecie, w którym wyraźnie, wielkimi literami i z milionem wykrzykników napisane było, żeby NIE wysyłać CV, bo zgłoszenia z CV NIE będą brane pod uwagę. Trzeba było za to napisać parę słów o sobie oraz potrzebne było jedno zdjęcie.
Domyślacie się, co teraz napiszę, nie?
Spośród ponad 60 zgłoszeń, które nadesłane zostały w ciągu zaledwie kilkunastu minut, zdecydowane 90% z nich to same CV. Przypuszczam, że ludzie nawet nie czytali ogłoszenia, bo niektórzy są pewnie tak zdesperowani, że wysyłają swoje zgłoszenia wszędzie, hurtowo. A to naprawdę bardzo zniechęca potencjalnego pracodawcę, bo świadczy o takim obojętnym podejściu kandydata, że aż nie chce się tego CV otwierać. Od razu takie maile leciały do kosza. Później ludzie dziwią się, że nie mogą nic znaleźć, ale nie powinni, skoro nawet nie czytają ogłoszeń, na które odpowiadają.
Zdjęcia też były ciekawe. Zawsze znajdą się jakieś perełki. Na jednym była dziewczyna z malutkim dzieckiem, co byłoby dobre, gdyby szukała pracy, jako opiekunka, a nie recepcjonistka. Na innym dziewczyna wystylizowana na "pin up girl" z wylewającym się biustem spod zbyt ciasnej sukienki. Inna wysłała zdjęcie, na którym miała na sobie mega obcisłą i mega krótką sukienkę bez ramiączek, w dodatku stała bokiem w pozie, która mówiła: "jestem taka sexy!". Kolejna wysłała zdjęcie "z rąsi", na którym wypięła język mniej więcej tak, jak Miley Cyrus na ostatnim rozdaniu nagród Mtv, może kojarzycie. Było też zdjęcie dziewczyny, które zostało zrobione na imprezie, a w dłoniach miała kieliszki z przezroczystą cieczą i raczej nie była to woda...
Seriously?!

***

Z takich ciekawostek powiem Wam, że ostatnio miałam taki zaciesz na twarzy, że nie mogłam się opanować! Ten, kto czytał zakładkę "o mnie" wie, że od 2009 roku prowadzę pewien fanclub. Przez ten cały czas bardzo dużo zrobiliśmy, dużo zyskaliśmy, ja poświęciłam mnóstwo czasu i energii i wszystko działało, jak należy i ze wszystkiego jestem dumna. Filip bardzo angażuje się w życie strony i nie raz mówił mi, że to wszystko jest takie super, że cieszy się z tego i w ogóle. I ja wiem, że to jest szczere, bo gdy z nim rozmawiam o sprawach fanclubowych to widzę zaangażowanie i chęci. Dlatego tak łatwo jest działać dalej.
Ostatni wywiad utwierdził mnie w tym przekonaniu kolejny raz...

Gazeta: Fanki są wszędzie! Kilka z nich prowadzi Pana oficjalny fanclub w internecie.
Filip: Tak, uwielbiam te dziewczyny! Są niesamowite. Ufam im, bo potwierdzają u mnie wszystkie informacje, jakie zamieszczają. A ja przynajmniej raz w roku staram się spotykać z nimi i z fanami.

No i w takiej sytuacji człowiek wie, że to, co robi, ma sens :). I dobrze, że mam co robić, bo inaczej załamywałabym się tylko, że w moim roomie nic się nie dzieje ;).


Miłego dnia! Ja dziś przed pracą pobuszuję w kilku second handach...

4 comments:

  1. Haha, rly? Ludzie są zabawni ;-) Nie dziwota, że pracy nie umieją znaleźć, skoro czytanie ze zrozumieniem się kłania... no i do tego dodać brak... hmmm... rozumu? Smaku? Gustu? Nie wiem, jak to nazwać :PP Zdjęcia z imprezy do potencjalnego pracodawcy, geniusze :P

    A co do fanclubu, super sprawa :)) Miło coś takiego usłyszeć, od razu się człowiekowi lepiej na sercu robi ;))

    Buziaki,
    K.:*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też nie wiem, jak to nazwać i myślę, że brak im właśnie tych trzech rzeczy na raz :P.

      Delete
  2. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale sprawiłaś, że chcę znowu wrócić do Berlina :D Super napisane, szacun x 10000

    Co do fanpage'a, widzisz - ma sens i rób to nadal, bo widać, że Cię to uszczęśliwa i MA SENS (powtarzam) :D

    Room pusty? No worries. Daj temu trochę czasu, a potem skopiemy im tyłki jak się nie odezwą :*

    ReplyDelete
  3. Niedługo ja tak będę tuptać :O
    Filip i ta jego mina haha.

    ReplyDelete