Saturday, June 21, 2014

Washington = szpital i kradzież...


Wycieczka do stolicy USA nie pozostawiła za sobą jakichś mega pozytywnych wrażeń, bo tym razem miałam parę nieprzyjemnych przygód. Pierwszego dnia spotkałam się z pewną osobą, którą znalazłam na couchsurfingu i spędziłam ten dzień w Reston (Virginia). Całkiem fajnie bylo i baaaardzo gorąco. Wieczorem pojechałam z Nathanem do Washingtonu, by spotkać się z tym jego przyjacielem, którego poznałam w Kalifornii, i który mieszka właśnie w DC. I potem to już poleciało... Wieczorem, gdy byliśmy pod Kapitolem, strażnicy wezwali karetkę, która zabrała mnie do szpitala. Nie chcę wnikać w szczegóły, ale jak dostanę rachunek, to Wam powiem, ile takie coś kosztuje... Oczywiście nie miałam swojej karty ubezpieczeniowej, bo zostawiłam wszystko w aucie - wyszliśmy przecież na chwilę na spacer. No więc spędziłam w szpitalu całą noc, wypuścili mnie ok. 5 nad ranem. Pierwsze, o czym się dowiedziałam po wyjściu: "okradli nas". Tzn. głównie mnie. Pieniądze, karta bankowa, dowód... Nie wiem, po co temu komuś był potrzebny mój polski dowód, ale spoko. Strasznie się zestresowałam, że paszport też zniknął, ale na szczęście akurat to zostawili. Od razu odpowiadam na komentarze, które zapewne pojawiłyby się, gdybym tego tu nie napisała - tak, zablokowałam kartę, mam już nawet nową; tak, wiem, że jak będę miała stanowe prawo jazdy, to nie będę musiała zabierać paszportu; tak, wiem, że to ja zostawiłam torbę w aucie i gdybym tego nie zrobiła, to zapewne nikt by mi nic nie ukradł. Także spoko. Następnego dnia wycieczka do Washingtonu raz jeszcze. Znowu mega upał, a ja nie czułam się najlepiej, więc ogarnęłam tylko kilka tych najważniejszych miejsc, jedno muzeum i tyle. Później prawie spóźniliśmy się na samolot. Okazało się, że wyjechanie 3 godziny wcześniej, mając lotnisko godzinę drogi dalej, nie było wystarczające. Całe szczęście lot był opóźniony godzinę, bo tylko dzięki temu udało się na niego zdążyć i wrócić do domu wczoraj. 

Ja to wszystkiego w tych Stanach doświadczę, czego nie doświadczyłam w Polsce przez 21 lat, bez kitu.

Także no... Dodaję kilka zdjęć i lecę. 


Abraham Lincoln Memorial



World War II Memorial

To samo miejsce.


Ciekawostka: woda pochodząca z miasta o nazwie "Poland" w stanie Maine.


Chyba potrzebuję zrobić sobie jakiś czas lenia i odpocząć trochę... Zaraz odpiszę jeszcze na Wasze komentarze pod poprzednią notką i potem nie będę robić NIC. Taki mam plan na najbliższy czas.

Pozdrowienia!
Aga

20 comments:

  1. Mam nadzieję, że juz wszystko ok. Odpoczywaj! :)

    ReplyDelete
  2. Ojej, to miałaś 'przygody'! :( Mam nadzieję, że już czujesz się dużo lepiej!
    Zdjęcia super, bardzo ładnie wyglądasz :) nie widać, że się gorzej czułaś:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to dobrze, cieszę się:). I tak, czuję się lepiej, dzięki!

      Delete
  3. Hey! Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem i tak przeczytałam go całego... ;P
    Miło czytać tak pozytywne relacje.. które tylko utwierdzają mnie w mojej decyzji!
    Cieszę się, że tak Ci się trafiło i trochę nawet zazdroszczę! :)
    Mam nadzieję, że mi się uda wszystko pozałatwiać jak najszybciej i też trafić na jakąś fajną rodzinkę..
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie (choć to dopiero początek, ale rozkręcać się będzie)
    :)))
    http://brandnewstart-dzakonda.blogspot.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cieszę się, że Cię pochłonął w taki sposób! :)
      POWODZENIA! Dodaję bloga do mojej listy :)

      Delete
  4. Mam nadzieje, że nic poważnego się nie stało ! Oby już nic więcej takiego Ci się nie przytrafiło ;)!!!
    Suuper widoki ;D
    Pisałam do Ciebie meila jakiś czas temu ;p

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wieeeeem! Mam milion maili do odpisania :((

      Delete
  5. Mam nadzieję, że nie będziesz miała problemów z opłaceniem tego rachunku.. i że jakoś odzyskasz swoje dokumenty :) trzymam za to kciuki :*
    W ogóle to, przeczytałam Twojego bloga od deski do deski - serio! zajęło mi to kilka ładnych godzin :D ale sama zamierzam w tym roku wyjechać jako au pair więc chłonęłam wiedzę :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie odzyskam na pewno. Trzeba wyrobić nowe :).

      Super! Miło słyszeć :D.

      Delete
  6. odpocznij sobie Aga ... o rany, az sie zestresowalam ta Twoja notka - mam nadzieje, ze wszystko bedzie ok!
    A na zdjeciach jestes jak zwykle zjawiskowa :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Widzisz! Nawet po nocy spędzonej w szpitalu pod kroplówką mogę się ogarnąć i wyglądać jak człowiek ;D

      Delete
  7. Świetne zdjęcia! ;-)
    ale z ta kradzieżą to naprawdę nie ciekawa sprawa.. mam nadzieje że nie dostaniesz jakiego mega rachunku za ta karetkę i wizytę w szpitalu..

    Odpoczywaj ile się da! ;-)

    P.S- pytałam o pocztówki bo koleżanka właśnie pojechała do USA na trzy tygodnie i ma mi przywieść ;)aktualnie właśnie jest w Washingtonie ;)
    a cena magnesów na lodówkę może wiesz ile kosztują? ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pewnie złapię się za głowę po otrzymaniu tego rachunku :P.

      Nie mam pojęcia, po ile są magnesy, bo nigdy ich nie kupowałam :).

      Delete
  8. no to swoje przeżyłaś...:< dobrze, że ten paszport zostawili.
    odpoczywaj ile się da:)

    ReplyDelete
  9. Aga, a nie chciałabyś założyć sobie aska? Parę polskich au pairek ma, także pomyślałam że fajnie by było jakbyś i ty odpowiadała nam na asku :* pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niieeeee, niestety nie interesuję się :D.

      Delete
  10. Nigdy nie zabieraj ze sobą paszportu (no chyba, że przekraczasz granicę Stanów)! Wystarczy jego kopia oraz kopia wizy i nie będziesz musiała się martwić, że go zgubisz, co byłoby ogromnym problemem, szczególnie w Ameryce.
    Nam powiedzieli to na szkoleniu, kopia w portfelu w zupełności wystarczy, oryginał schowaj gdzieś głęboko w półce i używaj tylko, kiedy naprawdę musisz!

    mam nadzieję, że wszystko już z Tobą dobrze (:
    pozdrawiam, A.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie przeszłabym przez kontrolę bezpieczeństwa, nie mając oryginału paszportu.

      Tak, wszystko ze mną okej :).

      Delete