Sunday, October 5, 2014

Odwołany lot do Chicago :(... / Atlanta & La Grange / Ciekawostki...

Hejka!

Pierwszy raz chyba zdarzyło mi się, że minął mi weekend bez notki! Spowodowane to było tym, że przez ostatni czas najpierw dochodziłam do siebie po chorobie, a później miałam niezłą burzę w głowie i nie mogłam opanować swoich myśli i tego, co zwaliło się na mnie. Nawet więc nie pomyślałam o tym, żeby tu wpadać, bo nie było sensu. Odpowiadając przy okazji na ewentualne pytania - tak, wszystko jest w porządku :).

A co działo się poza wspomnianą burzą...

Wkurzyłam się w poprzedni weekend niesamowicie, bo okazało się, że mój lot do Chicago był odwołany. Dowiedziałam się o tym na godzinę przed wyjazdem na lotnisko. Moja znajoma z Chicago (pozdrawiam!) napisała mi sms, że był pożar w wieży kontroli lotów właśnie tam (szczegóły TUTAJ). Właśnie w ten weekend, kiedy ja chciałam lecieć. Jakby nie było innych dni w roku... Przyznać tu muszę, że przepływ informacji Delta ma dobry, bo dostałam powiadomienie w aplikacji, powiadomienie w googlach, sms i telefon, więc dowiedziałabym się choćby nie wiem co. A całkowity zwrot cen biletów dostałam już na konto. Tyle dobrze. 
Ehh, nie jest mi chyba pisane to Chicago, bez kitu. Teraz to nie wiem, kiedy polecę, bo jednak zastanawiałam się nad tym długo i doszłam do wniosku, że wolałabym, żeby było ciepło. A niestety przypuszczam, że w mieście tym temperatura szybko spadnie i w dodatku zrobi się deszczowo albo i w ogóle śnieg spadnie... I tak, ja wiem, że pochodzę z Polski, więc doskonale rozumiem i pamiętam, co to znaczy czuć zimno... Jednak jak już wspomniałam w którymś poście, za bardzo przyzwyczaiłam się do pogody tutaj w Georgii i jakoś nie chce mi się kupować zimowych ciuchów tylko na jeden weekend. Chyba poczekam do wiosny, no trudno.

Kilka dni temu natomiast umówiłam się z Magdą w Atlancie i oczywiście nie dotarłam, a jakże! A wiecie, dlaczego tym razem? Bo mój GPS w kulki sobie leci i w ciągu pięciu minut powiadomienie o treści GPS signal lost słyszałam z 10 razy. Postanowiłam zaryzykować i kierowałam się znakami mając nadzieję, że w końcu zacznie mi działać. Dojechać ode mnie do Downtown Atlanty to nie problem. Łatwo nawet bez nawigacji, bo te olbrzymie znaki są wszędzie, a poza tym pamiętam drogę, ale żeby dojechać gdzieś, gdzie nigdy wcześniej nie byłam (jak np. dom hostów Magdy, oddalony o godzinę drogi ode mnie), no to już nie tak prosto. Skończyło się na tym, że wylądowałam gdzieś na obrzeżach Atlanty na północy, a w drodze powrotnej znalazłam się nawet na lotnisku i nie mam pojęcia, jak to się stało :). Tzn. no zawsze mija się lotnisko po drodze, ale musiałam wcześniej obrać jakiś inny kierunek, że znalazłam się tak całkiem na nim. Na szczęście jest kilka miejsc, które wystarczy znaleźć, żeby dotrzeć do domu, tylko szukanie ich jest momentami stresujące i zajmuje dużo czasu. No ale udało się, więc nie ma tego złego, jak to się mówi! Przynajmniej nie jest nudno.

Powiem Wam, że zastanawiam się nad zmianą mojego kursu, bo pojawiają się coraz to nowe rzeczy, które zaczynają mnie irytować. I powiem Wam coś... Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale brakuje mi nauki :P. Tylko wiecie, takiej nauki, która wychodzi z moich chęci, a nie przymusu w szkole. To są dwie kompletnie różne rzeczy!

Wczoraj pojechałam sobie z Nathanem do Atlanty na spacer. Chciałam zrobić jakieś fajne zdjęcia, ale byliśmy tam popołudniu, więc słońce już zachodziło i ciężko było mi osiągnąć efekt, jaki chciałam. Dzisiaj natomiast pojechaliśmy nad West Point Lake w La Grange, tuż przy granicy Georgii z Alabamą. Wypożyczyliśmy sobie łódkę i popływaliśmy trochę po jeziorze... Całkiem relaksująca sprawa, więc polecam! Wrzucę Wam parę zdjęć z obu dni...


Atlanta








***
La Grange





Niedługo Halloween!


I to chyba tyle na dzisiaj... A! Macie odpowiedzi na wszyyyystkie komentarze pod poprzednimi postami :).

Do następnego!
Aga


PS. Tytuł mojego bloga już od dawna nie obowiązuje (nie chcę mieszkać w Kalifornii), ale nie chcę go zmieniać, bo jest od początku no i łatwo go wyszukać w googlach. Tak więc chciałam tylko poinformować, że tytuł ten jest nieaktualny ;-).

16 comments:

  1. Normalnie Aga napatrzeć się na Was nie umiem! :D Wyglądacie razem cudownie :) aż miło popatrzeć jak się uśmiechasz :)

    ReplyDelete
  2. Co tam mówisz zdjęcia wyszły cudowne. Szkoda z tym Chicago, czekałam na relację ale Chicago Ci nie ucieknie a faktycznie fajnie pojechać tam na wiosnę/lato a nie na taką "polską" szarówkę :)

    Pozdrawia
    Ana

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie ucieknie na szczęście, więc obie się doczekamy ;)

      Delete
  3. Masz totalnego pecha z tym Chicago. Może to milion znaków, że jednak masz tam nie lecieć?
    Z tym gubieniem się bez GPSa to dramat. Niby znasz drogę, ale jeden zły skręt i już wszystko się plącze, a faktycznie, jak nie wiesz gdzie co jest - nie ma szans. Strasznie chcę odwiedzić Georgię i zobaczyć Atlantę, odezwę się do Ciebie, może uda nam się skoczyć na kawę czy coś jak kiedyś tam już dotrę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wierzę w takie rzeczy, więc raczej nie będę szła za tymi znakami :D. Na razie odkładam, więc zobaczymy, jak będzie później.
      Pewnie!! Jak coś, to zapraszam :)

      Delete
  4. Planuje sie wybrac do Atlanty,ale szukam na razie tanich biletow haha :D Jeju,jak pieknie wygladacie,juz pisalam to chyba z 10 razy haha <3
    Aga,jakim aparatem robisz zdjecia ? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak coś, to daj znać, chętnie się spotkam :).
      Dzięki!!!! :))
      Zdjęcia robię Nikonem D3200.

      Delete
  5. Świetnie wyglądacie z Nathanem!! <3
    czyżby coś mnie ominęło??

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wygląda na to, że trochę tak ;P.

      Delete
    2. ee noo;P gdzie mogę to nadrobić??

      Delete
    3. Tutaj - http://aga-usa.blogspot.com/2014/07/beyonce-dzien-nad-lake-lanier-oraz.html :)

      Delete
    4. Ten post czytałam,ale komentarzy już nie ;P ale nadrobiłam to ! ;)

      Świetnie!! ;)
      P.S- odpisałam w tamtym poście również ;)

      Delete
    5. No to teraz już wiesz :).

      Delete