Tuesday, March 24, 2015

Aktywne słuchanie - cz. 2




Wreszcie przed Wami druga część postu na temat aktywnego słuchania! Będzie bardzo długo, ale postanowiłam nie dzielić tego na dwie części, bo wszystko się łączy i nie chciałam znów wprowadzać zamieszania.

Dlatego też myślę, że najpierw powinnam wyjaśnić mniej więcej o co tak naprawdę tu chodzi, bo zdaję sobie sprawę, że w poprzednim poście (TUTAJ) niewiele napisałam i zmieszało to nieco niektórych. Aktywne słuchanie to nie częste przytakiwanie, zgadzanie się, odzywanie się, wrzucanie swojego zdania, aktywne odpowiadanie, itp. Wiem, że niektórzy z Was tak to właśnie zrozumieli i biorę za to odpowiedzialność. Także wstępem do tego postu niech będzie to: aktywne słuchanie to odzwierciedlanie uczuć rozmówcy w sposób, który pozwoli mu poczuć się całkowicie zaakceptowanym i zrozumianym; to powtarzanie tego, co powiedział innymi słowami (jednak bez zmiany sensu), co pozwoli spojrzeć mu na jego problem z drugiej strony, usłyszeć, jak to brzmi, co z kolei pozwoli mu zweryfikować słuszność jego stwierdzenia i da możliwość do ewentualnego sprostowania; to pozwolenie rozmówcy na rozwiązanie jego problemu dzięki jemu samemu; to danie możliwości na wyrzucenie wszystkiego, co siedzi w środku w atmosferze, która daje poczucie bezpieczeństwa; to skupienie się tylko i wyłącznie na jego problemach, emocjach, słowach bez wtrącania swoich własnych.

Przykłady! Zwróćcie uwagę na skromne dopiski w nawiasach - więcej o nich pod dialogami.


1. Może pamiętacie, jak dawno temu podałam przykład chłopca, który przez kilka lat każdego wieczoru nie chciał iść spać, wyraźnie mówił, że nie chce i koniec. Później okazało się, że wcale nie chciał zrobić na złość rodzicom, tylko bał się tego, że podczas snu przestanie oddychać! Wracam więc do tego przykładu, bo jakoś strasznie wbił mi się do głowy i pokażę Wam dwie możliwe wersje wydarzeń.
(Przykład dotyczy autentycznych wydarzeń z życia jednej z kobiet, która brała udział w warsztatach "Parent Effectiveness Training" i wzięłam go z książki o tym samym tytule autorstwa Dr Thomasa Gordona, natomiast dialogi pisałam z głowy, więc nie wiem czy zgadzają się z tym, co w książce, czy też nie.)

a) Mama: Idę spać, bo jestem bardzo zmęczona. Robi się późno, więc ty też powinieneś iść spać. [podchodzi do chłopca i nakrywa go kołdrą]
Chłopiec: [stanowczo] Nie idę spać, nie chcę iść jutro do szkoły. [odkrywa się]
Mama: Oj, przestań znowu robić to samo. [polecenie] Idź już spać, bo jutro będziesz śpiący cały dzień. [używanie logicznych argumentów]
Chłopiec: Nie idę spać!
Mama: Dobrze, poczekam aż zaśniesz, ok? [zgasza światło, siada na podłodze obok łóżka] Nie zachowuj się jak bobas. [wyśmiewanie]
Chłopiec: Przestań! Włącz to światło i zostaw mnie w spokoju! Nienawidzę cię! [wyraźnie zdenerwowany]
Mama: Lepiej przestań tak do mnie mówić i mnie nie denerwuj! [kazanie, ostrzeżenie] Świat nie kręci się wokół ciebie [prawienie morałów], więc skończ już. [wychodzi z pokoju - wycofanie]

W efekcie mamy zdenerwowanego chłopca, który w tym momencie nienawidzi swojej matki, nie czuje się zrozumiany i w dodatku jest pozostawiony sam sobie; oraz mamę, która była zmęczona i chciała się położyć, ale nie mogła dojść ze swoim synem do porozumienia, więc w końcu zdenerwowana wyszła z pokoju.

Pokażę Wam drugą możliwość...

b) Mama: Idę spać, bo jestem bardzo zmęczona. Robi się późno, więc ty też powinieneś iść spać. [podchodzi do chłopca i nakrywa go kołdrą]
Chłopiec: [stanowczo] Nie idę spać, nie chcę iść jutro do szkoły. [odkrywa się]
Mama: Nie chcesz iść do szkoły! [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak, nienawidzę szkoły, nic mi się tam nie udaje, jestem nieudacznikiem.
Mama: [tak naprawdę lubi chodzić do szkoły] Masz dość szkoły i uważasz, że nic ci nie wychodzi! [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Nic nie potrafię z chemii, to jest niedorzeczne, co nauczyciel od nas wymaga!
Mama: [chłopiec ma dobre oceny z chemii] Czyli to chemia sprawia ci problemy. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: W sumie to nie... Po prostu mi się nie chce. Wolałbym spędzić cały dzień z kolegą.
Mama: Zamiast do szkoły, wolałbyś pójść do kolegi i z nim się bawić. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak! To by było super!
Mama: Naprawdę podoba ci się ta opcja! [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak! Zabawa cały dzień jest fajna. [uśmiecha się, wydaje się uspokojony] Okej, to ja pójdę spać. Dobranoc!
Mama: Dobranoc!
Chłopiec: Ale poczekasz jeszcze tu kilka minut?
Mama: Pewnie.
Chłopiec: [po chwili ciszy chłopiec zaczyna wciągać nosem i chrząkać]
Mama: Problemy z nosem?
Chłopiec: Tak, jest jakby zatkany, ale nic nie ma w środku. Masz jakieś krople?
Mama: Myślisz, że krople pomogą?
Chłopiec: Nie wiem. [wciąga dalej]
Mama: Naprawdę ci to przeszkadza. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak... [staje się zmartwiony; nie przestaje wciągać]
Mama: Wydajesz się zaniepokojny. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: [mówi głośniej] Chciałbym nie musieć oddychać przez noc w trakcie snu!
Mama: Myślisz, że musisz oddychać przez nos, gdy śpisz?
Chłopiec: Tak, na pewno tak jest.
Mama: Jesteś tego całkowicie pewny. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Jestem. Nie możesz oddychać przez usta, gdy śpisz. Gdy śpisz, to się nie ruszasz, więc ty musiałabyś mi otworzyć usta. [wyjaśnia, o co mu chodziło; zadaje pytania] Przecież jeśli muszę oddychać przez nos i mój nos jest zatkany... [nie dokończył zdania]
Mama: Boisz się, że mógłbyś się udusić, gdy śpisz? [zdała sobie sprawę, o co jej synowi chodziło przez tak długi czas]
Chłopiec: Tak... Przecież musisz oddychać, żeby żyć!

W tym przykładzie dzięki temu, że mama zdecydowała się zaangażować w to, co mówił jej syn (pokazała zrozumienie, akceptację), dowiedziała się rzeczy, o których nie miała pojęcia wcześniej. Okazało się, że te problemy z chodzeniem spać przez te kilka lat spowodowane były tym, że chłopiec bał się, że umrze w czasie snu! Wcale nie chciał zrobić mamie na złość; nie bawił się nią; nie chodziło o to, że nie lubi szkoły, ale o to, że nie chciał umrzeć. Gdyby nie to, że mama używała aktywnego słuchania, zostałby z tym problemem na dłużej i codziennie żyłby w realnym dla niego zagrożeniu jego własnego życia, co wydaje się być dość niekomfortowe...
Chłopiec na początku mówił o szkole, później o zabawie z kolegą - testował, czy może pójść dalej, czy jego mama się nie zdenerwuje i nie krzyknie, że ma się położyć spać i jutro iść do szkoły i koniec. Gdy zobaczył, że mama się martwi jego stanem, zaufał i w końcu mógł się upewnić czy jego przekonanie jest prawdziwe i czy naprawdę jest się czym martwić. Dodatkowo wie, że w przyszłości może się zwracać z problemami do niej.


2. 8-letnia dziewczynka ma 1-miesięcznego braciszka. Jak to zazwyczaj bywa, mama zwraca ogromną uwagę na niemowlę, które w tym momencie wymaga większej opieki. Dziewczynka czuje się zazdrosna i gdy jej brat ledwo zasnął, ona zaczyna krzyczeć.
(Przykład wymyślony przeze mnie, jednak mam doświadczenie w sytuacjach tego typu, bo miesiące temu, na początku mojego związku z Nathanem, Alicia bywała zazdrosna.)

a) Dziewczynka: Obudź się! Halo! Pobudka! [poważna mina]
Mama: Co ty robisz, przestań! [polecenie] Dopiero co go uspałam, zaraz go obudzisz! [zdenerwowana, podnosi głos]
Dziewczynka: Nie obchodzi mnie to! [zła, łzy napływają jej do oczu]
Mama: Powinno cię to obchodzić! [prawienie morałów] Jeśli się nie uspokoisz, to pójdziesz do swojego pokoju! [zastraszenie, zignorowanie stanu dziecka]
Dziewczynka: Nienawidzę go! Głupi mały bachor! [dalej krzyczy]
Mama: Nie mów tak! [rozkaz] To twój brat, powinnaś go kochać! [morały] I wyjdź stąd, nie chcę cię widzieć teraz. [odrzucanie córki]

Mama dopiero co spędziła czas na tym, by uśpić chłopca, a gdy tylko się to udało, to przyszła dziewczynka i go obudziła; zezłościła się, powiedziała, że go nienawidzi; mama się zdenerwowała i kazała jej wyjść; znowu musi usypiać chłopca. Dziewczynka nie była w stanie wywalić z siebie wszystkich emocji, które w niej siedziały, bo została wypędzona i poczuła się znienawidzona przez własną matkę, która nie mogła jej w tamtej chwili znieść. W dodatku chłopiec się obudził i płacze. Wszystko jest nie tak!

b) Dziewczynka: Obudź się! Halo! Pobudka! [poważna mina]
Mama: Spędziłam sporo czasu na tym, by on zasnął i obawiam się, że za moment się obudzi, bo mówisz dość głośno. [wyjaśnienie problemu: określenie, co dziewczynka robi i jak to wpływa na matkę; zaadresowanie swojego strachu; o tym sposobie konfrontacji pisałam TUTAJ]
Dziewczynka: Nie obchodzi mnie to! [zła, łzy napływają jej do oczu]
Mama: Nie obchodzi cię to! [aktywne słuchanie] Widzę, że jesteś zła i wydajesz się też smutna.
Dziewczynka: Nienawidzę go. Jest głupi... [mówi ciszej, płacze]
Mama: Uważasz, że jest głupi, naprawdę go nie lubisz! [aktywne słuchanie]
Dziewczynka: Bo ty nie masz dla mnie w ogóle czasu! Nic ze mną nie robisz, cały czas tylko on i on!
Mama: [nieprawdą jest to, że mama nic nie robi z córką] Czyli myślisz, że ja w ogóle nic z tobą nie robię, kompletnie nie zwracam na ciebie uwagi i tylko on się liczy. [aktywne słuchanie]
Dziewczynka: Tak! Chciałabym, żebyś zainteresowała się też mną, bo tego w ogóle nie robisz...
Mama: Czujesz, że w ogóle się tobą nie interesuję i chciałabyś, żeby to się zmieniło. [aktywne słuchanie]
Dziewczynka: Tak... Bo ja cię kocham, a ty mnie przestałaś, jak on się urodził! [dziewczynka nie czuje się kochana!]
Mama: Myślisz, że już cię nie kocham! [aktywne słuchanie]

Czyli tu nie chodzi o to, że dziewczynka po prostu sobie wymyśliła, że będzie głośno i obudzi swojego brata dla zabawy, ale o to, że była sfrustrowana, że mama jej nie kocha, że się nią nie interesuje. To, jak zachowywała się wcześniej było jej sposobem na zwrócenie uwagi na to, że coś się dzieje; dawała upust emocjom, które w niej siedziały. W momencie, gdy mama starała się zrozumieć swoją córkę, ona poczuła, że może zaufać i w końcu powiedziała, że myśli, że nie jest kochana; niby ma mamę, ale co z tego, skoro ta w ogóle się nią nie interesuje... A może jednak, skoro wysłuchała wszystkiego? Nawet tego, gdy dziewczynka powiedziała, że uważa, iż jej brat jest głupi i nie została pouczona, że "tak się nie mówi"?


3. Kilka dni temu Alicia bardzo chciała jechać do Margie i spać u niej w domu. Nie byłby to problem gdyby nie fakt, że było bardzo późno (23:30), ani ja ani Nathan jakoś nieszczególnie mieliśmy ochotę jechać gdziekolwiek, a poza tym Margie już spała. Pierwszy dialog wymyślam, drugi to mniej więcej to, jak się wszystko potoczyło naprawdę, ale podaję skróconą wersję.

Zaznaczam, że pierwszy dialog jest CAŁKOWICIE WYMYŚLONY i nie ma NIC wspólnego z rzeczywistością w naszym domu.
a) Alicia: Zawieziesz mnie do Margie?
Nathan: Na pewno nie, jest za późno.
Alicia: Ale ja nie chcę tu spać! [zaczyna płakać]
Nathan: Przestań zachowywać się jak bobas i idź do łóżka. [wyśmianie, polecenie]
Alicia: [płacze głośniej] Ale ja nie chcę tu zostać! Zawieź mnie do Margie! Nienawidzę tego domu!
Nathan: Tak naprawdę to lubisz tu być [analizowanie], tylko teraz jesteś zła i dlatego tak mówisz [analizowanie]. Przez ciebie nie mogę iść spać! [obwinianie]
Alicia: Nienawidzę cię! [krzyczy]
Nathan: Idź do swojego pokoju! [totalna ignorancja, odrzucenie]

Nawet nie potrafię sobie wyobrazić takiego obrotu sprawy ;-)

b) Alicia: Zawieziesz mnie do Margie?
Nathan: Nie chcesz tu spać?
Alicia: Nie, chcę spać u Margie. [jest niepewna]
Nathan: Okej, wolisz spać u niej niż tutaj, rozumiem. [aktywne słuchanie] To sprawiłoby mi problem, bo jest już bardzo późno, ja jestem zmęczony i nie chcę teraz nigdzie jechać.
Alicia: Ale ja nie chcę spać w swoim pokoju! Boję się dzisiaj tam spać! [wygląda na wystraszoną]
Nathan: Wow, naprawdę się boisz spać w swoim pokoju! [aktywne słuchanie]
Alicia: [zaczyna płakać] Nie chcę tu zostać! Ja nienawidzę tego domu!
Nathan: Nie cierpisz tu być i mówisz to poważnie! [aktywne słuchanie]
Alicia: Tak! [dalej płacze]
Nathan: Widzę, że naprawdę ci ciężko, wydajesz się zła i smutna. Chciałbym ci pomóc, ale jednocześnie jestem już naprawdę zbyt zmęczony, by jechać do Margie.
Alicia: [myśli przez chwilę] To może spróbujmy tak... [podaje swój pomysł]

Myślę, że ten przykład pokazuje też coś ciut innego. Wśród całego zrozumienia i uważania problemu dziecka za ważny (co widzieliście też w poprzednich przykładach), jest tu też konfrontowanie Alicii z problemem, jaki miałby Nathan w razie ewentualnej przejażdżki do Margie. W końcu czasami my też możemy mieć jakiś problem, wiadomo. Więcej o tym pisałam w TYM poście, dałam już Wam link do niego gdzieś wyżej.


Ja sama nie przywiązywałabym się do używania aktywnego słuchania w każdej minucie dnia. Gdy np. Alicia zapyta mnie "kiedy obiad", to zamiast tego:
Alicia: Kiedy obiad?
Ja: Chcesz wiedzieć, kiedy będzie obiad.
Alicia: Tak! Umieram z głodu.
Ja: Jesteś bardzo głodna!
Alicia: No... To kiedy obiad?
Ja: Naprawdę chcesz to wiedzieć.

sytuacja wyglądałaby tak:
Alicia: Kiedy obiad?
Ja: Jesteś głodna? [upewniam się czy pyta, bo jest głodna czy może np. chce coś porobić i będzie zajęta i pyta, bo potrzebuje czasu, itp.]
Alicia: Tak.
Ja: Za pół godziny.

Wiadomo, że są sytuacje, w których dzieci potrzebują lub chcą konkretnej odpowiedzi. Na przykład:
- Czy jak zjem pomidora z tym białym miękkim... czymś, to będę chory?
- W szkole usłyszałem słowo "zgwałcić"... Co to znaczy?
- Czy jak gołąb zje ziarenko ryżu to naprawdę wybuchnie?
I tak dalej...


Wiadomo, większość ludzi na świecie przyzwyczajona jest do zupełnie innego sposobu na rozmowę z innymi i sama byłam do tego przyzwyczajona jeszcze półtora roku temu. To jest sposób, w jaki widzę innych, po prostu nie doświadczyli tej drugiej strony. Na początku myślałam sobie, że to, co zaczął pokazywać mi Nathan jest takie dziwne, że jak tak można rozmawiać... Ale z biegiem czasu zobaczyłam, jak to działa, jak ja się z tym czuję, jak 5,5 letnie dziecko (Alicia) się zachowuje, jak ważne to jest w związku, kiedy przychodzą jakieś problemy między dwójką ludzi, itp. Więcej o moich doświadczeniach pisałam w części pierwszej.


Zdałam sobie również sprawę z tego, że te wszystkie sposoby, do których 99% osób, z którymi rozmawiam jest przyzwyczajona powodują blokady u drugiej osoby, kiedy ta je słyszy. To się dzieje automatycznie i przyznam, że testowałam to kilka razy z osobami, które nie miały pojęcia o tym co robię, by przekonać się czy to naprawdę działa tak, jak myślę. Jestem pewna, że w wielu przypadkach to wszystko spowodowane jest tym, że dana osoba naprawdę chce być pomocna, ale jednocześnie wiele odpowiedzi tak naprawdę sprawia, że rozmówcy jest jeszcze trudniej podjąć odpowiednią decyzję, rozwiązać problem, wyrazić swoje uczucia do końca, itp. Jeśli jedna osoba ma problem i skłania się do rozwiązania A, natomiast rozmówca bardzo chce pomóc, ale ma zupełnie inne zdanie i przekonuje, że to droga B jest odpowiednia... to jest już totalna katastrofa. Chciałabym pokazać Wam 12 rzeczy, które sprawiają, że rozmowa idzie w niezbyt dobrym kierunku. W książce, o której wspomniałam, nazwane były one "Roadblocks", więc tu nazwijmy je dosłownym tłumaczeniem, czyli "blokady drogowe". (Zaznaczam, że nie kopiuję książki!)

Kiedy tych 12 punktów może spowodować, że dziecko lub jakokolwiek inny nasz rozmówca straci chęć do dalszego dzielenia się czymkolwiek? Gdy osoba ta przeżywa jakieś silne emocje, nie może sobie z nimi poradzić, gdy ma problem. Wiadomo, że kiedy wszystko w naszym związku z dzieckiem/partnerem/rodzicem jest w porządku, a my używamy np. "ostrzeżeń" w formie żartu, to żadna tragedia się nie stanie. Niektóre punkty mogą Was zaskoczyć i doskonale to rozumiem, bo sama na początku byłam zaskoczona. Jednak, jak już wspomniałam, im dłużej w tym siedziałam, tym większe doświadczenie nabrałam i teraz widzę doskonale to wszystko, o czym tu opowiadam i wierzę w to. W przeciwnym razie bym nie gadała, uwierzcie.


Blokady drogowe:

1. Rozkazywanie, czyli:
- Przestań się nad sobą użalać!
- Nie mów tak!
- Nie można tak, idź tam i przeproś!

Tego sposobu zazwyczaj używają ci, którzy chcą mieć autorytet* w sobie, chcą przybrać rolę "prawdziwego rodzica", którego rola, to wpajanie dzieciom swoich standardów.
Mówienie czegoś takiego to wysyłanie dziecku wiadomości, że właściwie to nie jest ono akceptowane i jego problemy nie są wcale ważne. Poza tym, dziecko nie ma wolności w wyrażeniu tego, co jest dla niego ważne w danej chwili, by być szczerym ze swoimi uczuciami. Ktoś kiedyś mówił o wolności słowa? Wygląda mi na to, że dzieci jej nie mają. Poza tym, wszystko co dzieci robią (i ogólnie wszyscy ludzie), kryje za sobą dobry powód. Poza tym uważam teżś, że zazwyczaj tak jest i to nie tylko z dziećmi, że jak ktoś słyszy "zrób to" i nie ma na to ochoty, to jest to jeszcze mniej prawdopodobne, że to zrobi. Właśnie dlatego, że ktoś wydał takie polecenie.
*Jako że każda osoba na ziemi może zdefiniować pojęcie "autorytet" w swój własny sposób, to wyjaśniam, że chodzi mi tu o popularne przekonanie, iż jak się jest rodzicem, to dziecko ma słuchać i koniec. Coś na zasadzie "musisz mnie szanować, bo jestem twoim ojcem" czy też "nie mów tak do mnie, jestem twoją matką!"


2. Ostrzeżenie, zastraszanie, czyli:
- Nigdy nie znajdziesz pracy, jeśli nie będziesz się uczyć.
- Lepiej przestań płakać, bo...
- Jeśli będziesz się tak zachowywać, to nikt cię nie będzie lubił.

Bardzo podobne do dawania rozkazów, ale w tym przypadku w wiadomości zawarte jest też zastraszenie negatywnymi konsekwencjami danej sytuacji.
Wierzę, że jest to wysyłanie wiadomości, że dziecko nie jest akceptowane. Może sprawić, że zacznie się ono bać i wbije sobie do głowy coś, co zostanie do końca życia albo przynajmniej na bardzo długi czas i nie będzie żadnej możliwości, by dziecko było sobą. Za każdym razem będzie się zastanawiać czy to, co chce zrobić, spodoba się rodzicowi, czy może nie... Jeśli nie, to będą nieprzyjemności, więc lepiej oszukiwać samego siebie. Uważam, że życie w strachu jest okropne, a jeśli dziecko słyszy, że nigdy nie będzie miało przyjaciół, jeśli będzie się "tak zachowywać", to automatycznie ciężko będzie mu otworzyć się przed innymi, co faktycznie spowoduje brak przyjaciół, a później w dorosłym życiu osoba ta obwiniać będzie samego siebie, chociaż tak naprawdę wina stoi po stronie tego, kto wbijał mu tego typu rzeczy do głowy. Poza tym tego typu wiadomości prowokują dzieci do sprawdzenia, czy rodzic to tak na serio. Coś w stylu "zrobię to i tak i przekonam się, czy naprawdę stanie się to, co mi powiedziała". Może to również spowodować urazę, złość.


3. Moralizowanie, kazania, wykłady, czyli:
- Życie jest brutalne, nic nie poradzisz!
- Nie powinnaś się tak martwić.
- To twój obowiązek/powinnaś...

Czyli mówiąc najprościej: ignorowanie.
Tego typu teksty sprawiać mogą, że dziecko poczuje się winne i zacznie się bronić, co zazwyczaj prowadzi do kłótni. Poza tym, co widywałam dość często, gdy dziecko usłyszy coś w stylu "nie powinieneś tak robić!" to odpowie: "a ty nie powinnaś na mnie krzyczeć", czyli zrobi dokładnie to samo, co zrobił rodzic i najprawdopodobniej zostanie za to w jakiś tam sposób ukarany. Wierzę również, że bycie ignorowanym jest naprawdę okropnym uczuciem, a gdy mamy jakiś problem i ignoruje nas bliska osoba, to tym bardziej.


4. Radzenie, dawanie gotowych rozwiązań, czyli:
- Myślę, że to jest lepsza opcja...
- A próbowałaś może...
- Jeśli zrobisz tak..., to lepiej ci to wyjdzie.

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to osoba starsza, która twierdzi, że wie więcej, ma więcej doświadczenia, więcej przeżyła, więc młodsi muszą się słuchać (wiele razy się z tym spotkałam, na moim blogu również).
Ten sposób może sprawić, że dziecko poczuje, iż rodzic nie wierzy w jego możliwości w kwestii rozwiązywania swoich problemów, że jest zbyt głupie. Nie daje dziecku żadnej możliwości na to, by samo pomyślało o ewentualnych rozwiązaniach i wybrało to, które jest dla niego najlepsze nawet wtedy, gdy będzie musiało próbować kilka razy, zanim coś się uda. No i w efekcie odpowiedzialność spada z dziecka i ląduje na rodzicu, który automatycznie przejmuje dany problem czy tego chce, czy nie.


5. Używanie logicznych argumentów, wykłócanie się, czyli:
- Tak, ale...
- Nie masz racji, bo...
- Fakty mówią, że...

Czyli kiedy to dana osoba mówi coś, z czym rozmówca się nie zgadza.
To prowokuje drugą osobę do dawania argumentów na przeciw no i rodzi się kłótnia. Poza tym sprawia to też, że dziecko zwyczajnie przestaje słuchać, bo jego stanowisko zostało totalnie zignorowane i właśnie w tym momencie jest nauczane, że to racje rodzica są właściwe. Dziecko może poczuć się gorsze i wierzę, że to jedno z tych rzeczy, które bardzo niszczą psychikę na całe życie.
Zresztą, jeśli dziecko używa swojej ogromnej wyobraźni, która nie została jeszcze w żaden sposób naruszona i mówi, że widział latającą dżdżownicę z niebieskimi skrzydłami, to osobiście nie widzę powodu, by mu mówić, że nie ma racji czy też że się wygłupia, czy cokolwiek takiego... Nie chcę, by dziecko myślało dokładnie tak, jak ja i fakt, że ja nie wierzę w dżdżownice z niebieskimi skrzydłami nie oznacza, że ono też musi nie wierzyć. A jak jest naprawdę, dowie się w swoim czasie.


6. Krytykowanie, ocenianie, oczernianie, niezgadzanie się, czyli:
- Po prostu ci się nie chce!
- To twoja wina.
- Nie masz racji.

Czyli że coś jest nie tak z osobą, która ma problem, wszystko jest jej winą i po prostu powinna zmienić swój charakter. Tego typu teksty sprawiają, że dziecko całkowicie traci ochotę na dzielenie się z rodzicem czymkolwiek z powodu strachu, że znowu zostanie ocenione negatywnie, że jego problem okaże się jego winą i poczuje się jeszcze gorzej, niż wcześniej. Co gorsza, często zdarza się, że dziecko wierzy rodzicowi, że jest "złe", że jest gorsze od innych. Albo czasami wygląda to tak, że jedna osoba mówi "jesteś głupi!", na co druga odpowiada: "sam jesteś głupi!", co na pewno wiele osób również zna z autopsji.


7. Chwalenie, nagradzanie, czyli:
- Dobra z ciebie dziewczynka!
- Świetnie ci idzie.
- Masz całkowitą rację.

Bardzo często słyszę albo czytam o tym, że trzeba chwalić swoje dzieci za każdym razem, gdy robią coś, co podoba się rodzicowi. Milion razy widziałam też porady, by nagradzać dzieci naklejkami za każdą dobrą rzecz, którą zrobiły. Cóż, uważam, że naprawdę dobre słuchanie nie musi zawierać chwalenia.
Dlaczego? Dlatego, że wierzę, iż chwalenie automatycznie narzuca na dziecko wysokie wymagania ze strony rodzica na przyszłość. Coś na zasadzie, że dziecko przychodzi do domu z 5 w dzienniczku, więc mama mówi "jesteś takim dobrym chłopcem!", po czym kilka dni później to samo dziecko dostaje 3 i w tym momencie automatycznie obawia się reakcji mamy, bo nie usłyszy już od niej, że jest dobrym chłopcem. Co usłyszy w zamian? Że jest zły? Że jest dobry tylko wtedy, gdy ma dobre oceny? Uważam, że w taki właśnie sposób to działa - dziecko myśli, że wszystko jest okej tylko wtedy, gdy robi dokładnie to, co rodzice chcą. Poza tym uważam, że ten sposób kryje za sobą manipulację skierowaną do dziecka, by robiło to, czego opiekun chce, a później dziecko będzie czuć się zestresowane za każdym razem, gdy nie spełni oczekiwań rodzica.
Uważam, że lepiej jest powiedzieć o tym, co dzieje się z nami, zamiast oceniać dziecko. Np. załóżmy, że jestem zmęczona i chciałabym usiąść i odpocząć, ale widzę, że na stole jest bałagan. Idę na chwilę na górę, a gdy wracam, bałagan ze stołu jest sprzątnięty przez moje dziecko. Mogłabym powiedzieć "o, sprzątnęłaś stół, jaka dobra z ciebie dziewczynka", ale nie chcę wysyłać wiadomości o treści "jesteś dobra tylko wtedy, gdy sprzątasz za mnie" lub "oczekuję, że od teraz zawsze będziesz sprzątać". Zamiast tego powiedziałabym coś w rodzaju: "doceniam, że posprzątałaś ten bałagan, bo mam mniej rzeczy do roboty i mogę odpocząć". Myślę, że tak prosta i konkretna wypowiedź jest ważna, by uniknąć nieporozumień i fałszywych wniosków.


8. Wyśmiewanie, wyzywanie, zawstydzanie, czyli:
- Powinnaś się wstydzić!
- Ale dzieciak z ciebie...
- Martwienie się tym to głupota.

Po tym dziecko czuje się niczego nie warte, gorsze od innych, czuje się zawstydzone, ma ochotę zapaść się pod ziemię... Traci coraz więcej poczucia własnej wartości za każdym razem, gdy słyszy cokolwiek takiego. Czasami dziecko zamknie się w sobie i później nazywane będzie "nieśmiałym", co według mnie absolutnie nigdy nie jest jego wrodzoną cechą, a efektem tego, jak było traktowane; natomiast innym razem sprawić może, że zacznie się bronić i kłócić.


9. Analizowanie, czyli:
- Robisz z siebie po prostu ofiarę.
- Ale naprawdę chodzi ci o to, że...
- Oj, jesteś po prostu znudzony.

Przekonywanie rozmówcy, że to interpretacja tej drugiej osoby jest właściwa. Nawet, jeśli dotyczy uczuć, które nie zostały jeszcze odpowiednio wyrażone.
Uważam, że bardzo frustrujące jest to, gdy staramy się przekazać coś drugiej osobie i samemu sobie, znaleźć powód naszego samopoczucia, a w odpowiedzi słyszymy, że tak naprawdę chodzi nam o coś innego... Skąd druga osoba może to wiedzieć? Poza tym myślę, że w takiej sytuacji dziecko może czuć się albo zapędzone w kozi róg (tak, jakby musiało przyznać się do czegoś, co nie jest dla niego prawdą, bo inaczej nikt mu nie uwierzy), albo zdemaskowane (bo może nie było gotowe na to, by powiedzieć to, co właśnie usłyszało i czuje się bardzo niepewnie). No i jest tutaj też oczywiście to uczucie, że rodzic czy jakakolwiek inna słuchająca osoba nie wierzy w to, co dziecko właśnie powiedziało.


10. Pocieszanie, czyli:
- Wszystko będzie dobrze!
- Głowa do góry!
- Za kilka lat będziesz się z tego śmiać!

To jest coś, czego osobiście nie lubiłam od bardzo dawna. Irytowało mnie to, gdy inni mnie pocieszali i sama tego nie robiłam. Oczywiście rozumiem, że powodem, dla którego ludzie pocieszają innych jest to, że martwią się i chcą, by ta osoba poczuła się lepiej. Jednocześnie myślę, że zakłóca to całą komunikację. A jak słyszę kogokolwiek, kto mówi coś w rodzaju "oj nie martw się, inni mają gorzej", to zastanawiam się... Ale to ja mam teraz problem, co mnie w tym momencie obchodzą ci "inni", których nawet nie znam? Nic. Zdarzało mi się też powiedzieć coś w rodzaju "łatwo ci mówić" i to jest jedna z odpowiedzi, która następuje bardzo często ze strony dzieci. Uważam też, że to ukryta wiadomość do dziecka, która jest bardzo niszcząca i mówi, że negatywne emocje są złe, że nie warto zwracać na nie uwagi i trzeba udawać, że wszystko jest okej. Później osoba ta dorasta w przekonaniu, że nawet, jeśli wali jej się cały świat, to musi być dzielna i nie może okazywać słabości. Z doświadczenia wiem i wierzę, że tak jest zazwyczaj, iż jak później ktoś (np. ja) znajdzie się w sytuacji, gdy w końcu jest z kimś, komu może zaufać i z kim czuje się bezpiecznie i dobrze, to zaczyna wywalać z siebie wszystkie te emocje, które siedziały w nim przez lata i płacze codziennie przez miesiąc, bo co chwilę coś nowego się przypomina... Szkoda, że nie każdy ma okazję ku temu, bo uważam, że to bardzo ważne i lecznicze.


11. Dopytywanie, czyli:
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Naprawdę chcesz to powiedzieć?
- Co zrobiłeś?

Myślę, że zadawanie tego typu pytań sugeruje odpowiedź i manipuluje dzieckiem, by powiedziało to, co rodzic chce usłyszeć. Do przykładów dodałabym jeszcze "dlaczego jesteś taki niegrzeczny?", bo to pytanie słyszałam niezwykle często w wielu miejscach. Dziecko czuje, że jeśli tego typu pytanie zostało zadane, to zapewne będzie ono skrytykowane po udzieleniu odpowiedzi, więc albo nie odpowie nic, albo odpowie kłamstwem, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Myślę, że staje się ono wystraszone i niepewne i te uczucia również zostają w nim na długo.


12. Rozpraszanie, wycofanie, sarkazm, czyli:
- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.
- Twoja historia przypomina mi o...
- Może w ogóle zostań prezydentem od razu!

Pierwsza ukryta wiadomość wysyłana przez tego typu teksty, która przychodzi mi do głowy, to fakt, iż powinno się unikać wszelkich życiowych problemów. Jeśli cokolwiek staje dziecku na drodze, to powinno zwyczajnie nie zwracać uwagi i się nie przejmować. Poza tym mówi to dziecku, że jego problemy nie są ważne, że to coś tak małego, że najlepszym sposobem jest ignorowanie i zmienienie tematu lub robienie sobie żartów, co może być bardzo bolesne. Sprawia też, że dziecko w końcu przestaje się zwierzać, bo wie, że i tak nie zostanie wysłuchane, że będzie kompletnie zignorowane.
Zresztą, załóżmy taką sytuację: rodzic chce gdzieś jechać i dziecko mówi, że nie chce zapinać pasów. Mama siedząca za kierownicą mówi, że dziecko musi zapiąć te pasy. Ono odpowiada, że nie i koniec. Wtedy tata siedzący z tyłu zaczyna go rozpraszać i mówi: "o, spójrz tam, jaki ładny ptaszek" czy też "zobacz, mam dla ciebie cukierka" i gdy dziecko zajmuje się czymś innym, tata zapina mu pasy. Przez to dziecko nie ma pojęcia, dlaczego zapinanie pasów jest tak ważne, co się może stać, gdy ich nie zapnie, zapomina o tym, że w ogóle był jakikolwiek problem, więc dlaczego następnym razem sytuacja miałaby wyglądać inaczej? Nie będzie wyglądać inaczej i powodem tego było właśnie rozproszenie, czego odpowiedzialność stoi po stronie rodzica i uważam, że jak już mieliby zezłościć się następnym razem, to powinni zezłościć się na siebie, a nie na dziecko.


Przypuszczam, że wywołam teraz oburzenie u wielu z Was, ale chciałabym podzielić się pewną myślą, która utknęła mi w głowie i ma dla mnie ogromny sens. Dawno temu Nate mi o tym powiedział i naprawdę sporo czasu spędziłam na myśleniu o tym w różnych aspektach i wszystkie moje wnioski z każdej sytuacji sprowadzały się do tego samego. W bardzo wielu sytuacjach pojawia się kwestia strachu ze strony dziecka w stosunku do rodziców. Życie w strachu to coś okropnego, a im więcej strachu w czyimś życiu, tym mniej miejsca na zabawę i miłość! Nie wierzę w to, że ktokolwiek może kochać kogoś, kogo się boi w jakimkolwiek stopniu, w ogóle w to nie wierzę. Inna sprawa to brak zaufania, które według mnie wyraźnie widać ze strony osób, które krzyczą i złoszczą się na dzieci czy na swoich partnerów, czy też kolegów, czy kogokolwiek innego. Bo ten krzyk wydaje się najlepszą opcją z tego powodu, że to zaufanie, że druga osoba będzie chciała z nami współpracować, nie istnieje. Nie wierzę też w prawdziwą miłość, gdy nie ma zaufania. A ten brak zaufania sam z siebie też się nie bierze. I tu odsyłam do obu części po wyjaśnienia. (Zaznaczam: to moje zdanie, do którego jestem przywiązana, ale Wy nie musicie się z nim zgadzać. Jako że świata zbawić niestety nie mogę, to przynajmniej podzielę się tym na blogu.)


Gdy dodałam pierwszą część na ten temat, jeden z komentujących powiedział coś w rodzaju: "i kto to mówi!" Chciałabym tu zaznaczyć, że podstawowym i najważniejszym czynnikiem, który musi oddziaływać w aktywnym słuchaniu jest CHĘĆ, a w przypadku tamtego komentarza owej chęci nie miałam i wiem, że nie zawsze będę ją mieć. Jeśli kompletnie mi na kimś nie zależy i nie chcę poświęcać swojego czasu i energii na słuchanie lub jeśli ktoś mnie obraża i zwyczajnie nie mam ochoty słuchać tego dalej, to nie będę się zmuszać. Jednak osobiście nie wyobrażam sobie nie interesować się problemami własnego dziecka (lub jakiejkolwiek osoby, na której mi jakkolwiek zależy, którą chcę mieć w swoim życiu, której chcę pomóc) i nie wyobrażam sobie sprawiać, by traciło ono ochotę na zwierzanie mi się. Nawet, jakby miało chodzić o tragedię pt. "mój miś stracił dwa wąsy!"


Uff, mówiłam, że będzie długo. Czy cokolwiek z tego, co przeczytaliście, przywołuje w Was poczucie w stylu "tak, znam to"? Bardzo chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach oraz opiniach. Czy to negatywnych, czy pozytywnych. Zabezpieczę się jednak i dodam na zakończenie, że nie zawsze muszę mieć ochotę na używanie aktywnego słuchania w odpowiedziach na komentarze ;-)


Do następnego!

Aga... z pomocą Nathana :)

25 comments:

  1. Czytałam Twoje posty na temat wychowania dzieci i ten zrobił na mnie największe wrażenie, wywrócił do góry nogami moje spojrzenie na rozmowę i przekaz a przykład z naklejkami-nagrodami dał mi dużo do myślenia. Będę do niego wracać. Za dwa miesiące wylatuję po raz drugi jako au pair, wcześniej byłam dwa miesiące i sporo błędów popełniłam a że biorę tę "profesję" na serio staram się zbierać informacje by robić to jak najlepiej. Dziękuję, że chcesz się z nami tym podzielić i poświęcasz swój czas na pisanie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Miło mi, że zainteresował Cię ten post i fajnie, że znalazłaś tu coś dla siebie! Powodzenia w nastęnym wyjeździe!

      Delete
  2. Podoba mi się taki sposób na słuchanie :D Ale mimo wszystko wydaje się to takie ciężkie do "ogarnięcia" i wprowadzenia w życie. Myślę, że było by fajnie jakbyś jeszcze dopisała swoje alternatywy do blokad. Pozdrawiam <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Również chciałbym przeczytać jakie są alternatywy dla opisanych blokad.

      Delete
    2. Z mojego doświadczenia wiem, że to wszystko wydaje się bardzo trudne na początku i faktycznie takie jest, jak się zaczyna. Wierzę jednocześnie, że jak się naprawdę nad tym pracuje, to da się :).

      Co do alternatyw... Alternatywą jest aktywne słuchanie! Chcielibyście może, bym podała więcej przykładów? Bo oczywiście mogę dać część trzecią z przykładami dialogów do każdego punktu, jeśli o to Wam chodzi.

      Delete
    3. tak, o to ;) byłoby super

      Delete
  3. Dobry tekst, choć w teorii wiadomo - łatwiej, w praktyce zastosować - trudniej.
    http://merlin.pl/Jak-mowic-zeby-dzieci-nas-sluchaly-Jak-sluchac-zeby-dzieci-do-nas-mowily_Adele-Faber/browse/product/1,1215419.html

    ReplyDelete
    Replies
    1. W sumie wydaje mi się, że zazwyczaj tak właśnie jest, że teoria wydaje się łatwiejsza. Doświadczenie podpowiada mi, że jak się pracuje odpowiednio i ma się cel, to da się to wprowadzić w życie, a później zwyczajnie staje się to naturalne i nie trzeba myśleć o tym, jak i co mówić. No i oczywiście każde najmniejsze osiągnięcie, reakcja dziecka czy jakiejś innej osoby, poprawiane relacje i poczucie bliskości motywują jeszcze bardziej!

      Słyszałam o tej książce, ale jakoś wyleciało mi z głowy, więc dzięki za przypomnienie. Przeczytałam przed chwilą w internecie rozdział pierwszy i już widziałam rzeczy, które bym zmieniła ;), więc nie wydaje mi się, żebym przeczytała całość.

      Delete
  4. i jeszcze jedna ważna rzecz: punktem wyjścia do rozmowy z drugim człowiekiem jest szacunek. Nie ma znaczenia czy ten człowiek jest mały czy większy. Szacunek pojmowany w tym wypadku jako gotowość do słuchania, cierpliwość, niewielka choćby próba postawienia się w sytuacji danej osoby. To jest takie pochylenie się nad drugim człowiekiem (niedoskonałym jak my sami), nawet jeśli komunikacja z początku idzie kulawo, ofiarowanie mu swego czasu, no i próba zrozumienia co w trawie piszczy. Przerzucenie koncentracji z JA na TY. To nie jest tylko technika (technika to jednak coś płytszego, choć działa) To filozofia życia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Myślę, że to ważne, co powiedziałaś i dzięki za określenie, co rozumiesz przez "szacunek" w tym przypadku, bo łatwiej mi się odnieść do tego komentarza.
      Szkoda, że tak wiele ludzi, z którymi miałam do czynienia w życiu czy których widuję w różnych miejscach nie chce próbować pracować nad tym ze swoimi dziećmi i nie szanuje ich kompletnie... Przykro mi na to patrzeć.

      Delete
  5. No to już widzę dlaczego mama taki charakter i w niektórych sytuacjach zachowuje się tak a ne inaczej. Te 12 blokad...słyszałam od swoich rodziców chyba wszystkie z nich, niektóre od mamy inne od taty. Niestety już teraz w wieku 22 lat stwierdzam ze pewne problemy w życiu dorosłym są winą moich rodziców. Co najgorsze.... nie mając jeszcze dzieci, już powtarzam ( np. przebywając z młodszymi kuzynami) te blokady które słyszałam od rodziców. Przeraża mnie to....Mam nadzieję że do czasu gdy będę miała własne dzieci, coś wydarzy się w moim życiu, coś mnie zmieni na lepsze i nie będę dobrym rodzicem :) Dzięki za ten post, fajnie jest przejrzeć na oczy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli że winisz swoich rodziców za niektóre cechy Twojego charakteru i przeraża Cię to, że sama traktujesz teraz dzieci tak, jak Ty byłaś traktowana!

      Wiesz, co napisałaś? Dokładnie to - "Mam nadzieję że do czasu gdy będę miała własne dzieci, coś wydarzy się w moim życiu, coś mnie zmieni na lepsze i nie będę dobrym rodzicem"... "nie będę dobrym rodzicem" - domyślam się, że to takie przejęzyczenie :D

      Delete
    2. Troche sie zakreciłam, oczywiscie chodziło mi o to że chce byc dobrym rodzicem. I tak...winie rodziców, bo jednak oni byli odpowiedzialni za mój rozwój w pierwszych latach zycia. Ale NIE jest tak ze jak ojciec wysmiewał moje marzenia to jak teraz ja słysze od dziecka ze " jak dorosne to bede pilotem" to tez go wysmiewam, na szczescie tak mocno to we mnie nie utkwilo.

      Delete
    3. Ok, rozumiem, czyli nie jest aż tak źle! Wiesz co, pomimo tego, że Cię nie znam, to muszę powiedzieć, że cieszę się, że jesteś świadoma tego, co się działo i jak to na Ciebie wpłynęło. Sama odkrywałam to wszystko nie tak dawno temu.

      Delete
  6. Zapytam bardziej w związku z Alicią niż z tekstem (ale w nawiązaniu do jednego z przykładów): jak długo Margie opiekowała się Alicią, tzn. ile lat miała Alicia, kiedy pojawiła się w jej życiu Margie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Alicia miała ok. 3,5 roku, teraz ma 5,5. Pytałam Nathana, ale on powiedział, że sam dokładnie już nie pamięta.

      Delete
    2. Dziękuję za odpowiedź. Czy do 3 roku życia Alicie wychowywali Nathan z mamą Alicii?

      Delete
    3. Nie ma sprawy. Teraz jednak waham się czy odpowiadać na dalsze pytania, bo nie wiem, co się za nimi kryje.

      Delete
    4. Za moim pytaniem nic się nie kryje. Chciałabym poznać rodzinne tło Alicii. Jeśli drugi przykład dotyczący jej zachowania jest autentyczny to zaniepokoiło mnie, że taka mała dziewczynka może już nienawidzieć własnego domu. Dzieci nieczęsto mówią takie rzeczy.

      Delete
    5. Za pytaniami zawsze coś się kryje... Chociażby to, że chcesz poznać rodzinne tło Alicii. O to mi chodziło. Nathan był z Alicią przez większość czasu, jej matka ma wizytacje co dwa tygodnie.
      Wiesz, wydaje mi się, że dzieci nieczęsto mówią takie rzeczy, bo nie są wolne do bycia szczerymi z ich uczuciami. Ja cieszę się, że Alicia czuje się bezpiecznie i ufa, i dzięki temu wyraża nawet tego typu emocje. Jak już kiedyś tu pisałam na blogu - uważam, że uczucia nie są stałe, zmieniają się w zależności od sytuacji.
      Rozmawiałam następnego dnia z Alicią na ten temat i wyjaśniła mi, o co chodziło.
      A żeby Cię trochę uspokoić - wczoraj śpiewała piosenkę o tym, jak bardzo kocha swoich rodziców, czyli mnie i Nathana :).

      Delete
  7. Bardzo ciekawy post, dziękuję :). A jeśli mogę zapytać to jak poradziłaś sobie z zazdrością Alicii? Pozdrawiam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chętnie podzielę się tym chociaż mniej więcej, ale musiałabym nad tym przysiąść dłuższą chwilę. Daj mi więc trochę czasu i wrócę do tego tematu :)

      Delete
  8. Zauwazylas pewnie, ze 12 blokad to komunikaty typu"Ty"? A taki typ porozumiewania sie sam w sobie niezaleznie od przekazanej tresci powoduje blokade.
    Ten typ rozmowy wymaga komunikatu typu "Ja". I wtedy blokada sie wycofuje lub przynajmniej pojawia sie neutralna lub pozytywna reakcja odbiorcy.
    Ot tak sobie dorzucilam w temacie:)
    Podziwiam ogrom pracy wlozonej w posta:)
    Agulaw

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiście! I właśnie głównie to staram się przekazać od samego początku w różnych postaciach :). Bo też wiadomo, że zamienienie "nigdy nie będziesz miała przyjaciół, jak będziesz się tak zachowywać" na "JA myślę, że nigdy nie będziesz miała przyjaciół, jak będziesz się tak zachowywać" niewiele tu da :D.

      Delete