Monday, June 1, 2015

Ciut więcej o Mother's Day i zajęta Alicia. | Moje przemyślenia na temat bycia au pair.



Hejka!

Alicia mnie wczoraj strasznie rozbawiła. Była u Fang i Nate wysłał jej wiadomość na WeChat (chińska aplikacja do rozmów) i powiedział: 
I'd like to spend some time with you today when you're available.
Alicia odpowiedziała po kilku godzinach:
Ohh, it's so nice of you! Unfortunately, I'm not available today because I have a very important meeting with my friend.
Szkoda, że nie mogę Wam tu przedstawić tonu głosu, ale powiem Wam, że się uśmiałam!
Poza tym, czy ja Wam pokazywałam, co Alicia dała mi na Mother's Day? Bo wydaje mi się, że tylko o tym wspomniałam, a żadnego zdjęcia nie dodałam, więc pozwólcie, że pochwalę się dzisiaj. Kartka i kwiatki... sztuczne, bo prawdziwe umarłyby szybko, a ona chciała, bym miała coś na zawsze :)



Jak już wiecie, tutaj jest sporo zwierząt dookoła i prowadząc auto na drogach innych niż międzystanowe, powinno się mieć oczy dookoła głowy. Szczególnie w nocy. Fajne jest to, że czasem można sobie wyjrzeć za okno i zobaczyć niektóre z nich, jak sobie spędzają wolny czas ;) No chyba, że to kojoty, to już nie jest tak fajnie. No ale zmierzam do tego, że chciałam Wam pokazać dwie fotki, które zrobiłam wczoraj.



***

Chciałam Wam o czymś opowiedzieć. Takie trzy przypadkowe i najnowsze historie, z którymi spotkałam się w ostatnim czasie.

Byla sobie dziewczyna, która znalazła swój perfect match i nie mogła się doczekać wylotu do owej rodzinki, która wtedy była super ekstra. Po niedługim czasie na jaw wyszły pewne rzeczy, które całkowicie zmieniły obraz owej rodziny i obróciły go o 180 stopni, bo okazało się, że prawie wszystko, o czym ona wiedziała, było kłamstwem.
Druga historia to dziewczyna, która dostała wiadomość od pewnej rodziny podobno z agencji (i to takiej zatwierdzonej przez departament stanu, a całą listę znajdziecie TUTAJ); miała normalnie zdjęcia, nawet info szkoły jednego z dzieci, itp. Wszystko było dopracowane (prawie) perfekcyjnie i dziewczyna ta miała nawet kontakt z LCC. Coś jednak nie dawało jej spokoju, więc napisała do kogoś innego z tejże agencji i okazało się, że tak - osoba o tym nazwisku rzeczywiście tam pracuje, ale nie ma kontaktu z nikim z całej tej grupy. Wyszło również na jaw, że host mom, LCC oraz była au pair to jedna i ta sama osoba, która po prostu próbowała naciągnąć tę dziewczynę na ponad tysiąc dolców.
Ostatnia historia na teraz to dziewczyna, która była naciskana przez agencję, by przestała "wybrzydzać", bo w przeciwnym razie zablokują jej konto (swoją drogą, zrobiłam mały research na ten temat, bo słyszałam takie coś od trzech osób w ciągu ostatniego tygodnia i okazało się, że zdarza się to dość często). Zdecydowała się pojechać do rodziny, do której nie miała zbyt wiele ciepłych uczuć m.in. dlatego, że nie miałaby samochodu do dyspozycji w wolnym czasie oraz dlatego, że rodzina ta miała czwórkę dzieci, a ona wiedziała, że to ponad jej siły. Na miejscu okazało się, że kobieta jest w 4 miesiącu ciąży, o czym nie napisała na profilu.

Według mnie to jest tak, że jest MNÓSTWO dobrych historii, multum zadowolonych au pair oraz tysiące naprawdę fajnych rodzin. Natomiast internet jest miejscem, w którym czyta się głównie o tych gorszych, bo tymi pozytywnymi mało kto się chwali. Dlatego też nie piszę tego po to, by zniechęcić wszystkich do programu au pair! Piszę to dlatego, że ostatnio dużo się czyta o rematchach i, szczerze mówiąc, irytują mnie niektóre komentarze na ich temat. A jak już wiecie, ja lubię pisać o tym, co mnie irytuje ;)

W mojej opinii to jest tak, że rodziny są dla agencji ważniejsze niż au pair, bo to rodziny płacą, ALE au pair ma święte prawo do decydowania o tym, gdzie pojedzie; do odmawiania tym, którym nie ufa; do podejmowania samodzielnych decyzji; do stawiania swoich barier! Jeśli konsultantka z agencji grozi, że zablokuje wam konto, jeśli będziecie tak "wybrzydzać", to wyjaśnijcie, o co wam chodzi i pod żadnym pozorem nie jedźcie do kogoś tylko dlatego, że konsultantka wali takie teksty! To WY będziecie spędzać z tą rodziną rok, więc musicie być pewni, że chcecie do nich pojechać. Jeśli macie jakieś negatywne przeczucia, to wyjaśnijcie je najpierw z rodziną; powiedzcie, o co wam chodzi. Idąc dalej, nie kierujcie się tylko lokalizacją, bo nawet ta wymarzona przez wielu Kalifornia nie da nic, jeśli rodzina będzie okropna i warunki nie będą wam w ogóle odpowiadać. To ma być wasz rok, który będziecie później fajnie wspominać, a nie czas, w którym będziecie się denerwować i płakać, że jednak nie jest tak fajnie i chcielibyście wrócić do domu. Kolejną rzeczą jest to, że według mnie ważne jest to, by nie zapominać o sobie. Oczywiście w czasie rozmowy na Skype pytania dotyczące dzieci są ważne (no i powinny au pair interesować raczej), ale nie zapominajcie o tym, że wy również jesteście ważni. Dlatego też jeśli np. chcielibyście jeść obiady z rodziną czy cokolwiek takiego, chcecie być traktowani jako członek rodziny, a obawiacie się, że tak nie będzie - podzielcie się waszymi obawami. Bo później jest zdziwienie, że jest tyle rematchy i wszystko zazwyczaj zwalane jest na rodzinę, a ja z wielu historii, o których słyszałam, powiedzieć mogę, że wina rzadko stoi tylko po jednej stronie (jeśli już chcemy tu wskazywać winnego, czego nie lubię, ale nie wiem, jak inaczej to ubrać w słowa). Coś jeszcze o czym myślałam, to fakt, że według mnie istotne jest świadome zgodzenie się na warunki programu, a co za tym idzie przeczytanie i zrozumienie umowy z agencją, umowy z rodziną oraz warunków ubezpieczenia i zgodzenie się na to wszystko lub nie zgodzenie się i nie branie udziału w programie. Jeśli ktoś oczekuje, że przyleci do US, będzie sobie tylko odpoczywać i wszystko będzie miał podane na tacy, to niestety trochę się rozczaruje. 

Mam wątpliwości, które mnie męczą od jakiegoś czasu i długo zastanawiałam się czy o nich wspomnieć i w końcu zdecydowałam, że to zrobię. Nie mam na celu atakowania nikogo oraz nie kieruję tego do nikogo konkretnego! Po prostu nie rozumiem pewnych kwestii i chętnie spojrzałabym na nie oczami innych, więc jeśli macie jakieś zdanie na temat tego, o czym napisałam poniżej i chcecie się nim podzielić w komentarzach, to ja bardzo chętnie poczytam.
1. Jest sporo dziewczyn, które uważają, że au pair to tania siła robocza, że ich sytuacja jest niesprawiedliwa, bo zarabiają śmieszne pieniądze i wszystko jest nie fair i w dodatku czasem muszą płacić za paliwo (biorąc auto do celów prywatnych) w momencie, kiedy WSZYSTKIE warukni podane są na tacy w umowach przed ich podpisaniem... Nie rozumiem więc dlaczego osoby, które mają takie zdanie, zgadzają się na to wszystko i wyjeżdzają mimo swoich poglądów.
2. Są sytuacje, kiedy to rodziny wymagają od au pair czegoś, czego wymagać nie powinni. Mogą oczywiście poprosić o zrobienie i złożenie ich prania czy też ugotowanie obiadu dla całej rodziny i sprzątnięcie ze stołu, ale nie mają prawa tego wymagać. Nie rozumiem, dlaczego au pair, którzy nie chcą tego robić, zgadzają się na to mimo swojej niechęci.
3. Nie rozumiem, dlaczego w tak wielu sytuacjach rematch jest jedynym i pierwszym wyjściem z problemowej sytuacji, zapominając chociażby o rozmowie.
4. Mnóstwo osób koniecznie chce lecieć do Kalifornii. Nawet w sytuacji, gdy nigdy wcześniej nie byli w US - Kalifornia to marzenie! Wiele osób wybiera rodzinę kierując się lokalizacją i zdarza się, że lecą do kogoś, kto im nie odpowiada, ale kto jest w miejscu, w którym oni chcą być. Nie rozumiem, co jest takiego w tej Kalifornii oraz dlaczego jest tak bardzo przekładana nad rodzinę. (Tak, ja też chciałam lecieć do Kalifornii. W moim przypadku było to spowodowane tym, że mieszka tam ktoś, kto chciał, bym przyleciała.)
5. Zdarza się niestety, że rodziny ewidentnie zachowują się tak, jak zdecydowanie nie powinny. Np. nie kupują au pair jedzenia, nie pozwalają na wzięcie urlopu, wymagają pracy po 60h tygodniowo... Nie rozumiem, dlaczego au pair się na to zgadzają poprzez zaciskanie zębów i staranie się przetrwać.
6. Jest wiele dziewczyn i chłopaków, którzy zwyczajnie nie lubią dzieci i denerwuje ich wszystko, co dzieci robią, mówią, itp. Nie rozumiem więc, dlaczego decydują się na bycie au pair i poświęcanie dzieci w celu spełnienia swojego marzenia.

No, tyle. Cieszę się, że mam tego bloga i mogę gadać o czym mi się tylko zechce ;).


Do następnego!
Aga

34 comments:

  1. To ja się odniosę do pierewszego punktu jako, że mnie on dotyczy. Tak więc żeby było krótko to o tym ile kasy będę dostawała wiedziałam i o tym że będę musiała płacić za benzynę też tylko nie zdawałam sobie sprawy,że mimo wszytsko te 200$ które wydawały mi się fortuną przed przylotem po przylocie okazały się marnym wynagrodzeniem. Przyznaję nie należę do osób oszczędnych ale wiem że nie jestem w tym sama :P bo jednak nie przemyślałam tego, że to nie jest tak komfortowo jak w domu, że znajomi przyjdą wyjmę coś z lodówki co mama kupiła i spoko. Raczej wydaje mi się z doświadczenia mojego i moich koleżanek że au pair nie zapraszają często znajomych do domu a nawet jak tak to trzeba coś do jedzenia kupić tak więc jak dla mnie 200$ to nie jest wystarczająco i znajdą się osoby które powiedzą: jak byś miała 400$ to też byś powiedziała, ze mało. Może tak może i nie nie dowiemy się bo się tak nie stanie. Wszyscy wiedzą, że au pair zarabiają najniższą krajową czy nawet mniej :P a do tego jeszcze trzeba sobie opłacić wakacje i inne fajne rzeczy i wiem że to jest do zrobienia tylko trzeba się ograniczać. Tak więc ja się osobiście czuję tym faktem pokrzywdzona ale żyję z tym prawie 8 miesięcy i daję radę. Sorki miało być krótko i nawet mi się nie chce tego przeczytać żeby spwdzić czy to ma jakiś sens :P ale czuję się lepiej mogąc to z siebie wyrzucić :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Spoko, spoko, nie przeszkadza mi, że długo :)
      Czyli jeśli załóżmy do Ciebie przyjdą znajomi, to nie czujesz się komfortowo z częstowaniem ich jedzeniem, które jest w lodówce i musisz kupić coś własnego?
      A'propos tego, co napisałaś, że jakbyś miała $400 tygodniowo to też byłoby mało... Niedawno sobie pomyślałam, że jakby ktoś mi dał tysiąc dolców i powiedział, że mam ten tydzień na wydanie wszystkiego, to spokojnie bym to wydała :D
      Dzięki za opinię!

      Delete
    2. Przypomnial mi sie teraz blog pewnej au-pair, ktora kazala rodzicom przesylac sobie pieniadze do Ameryki, bo ciagle chodzila na zakupy i jej na nic nie starczalo, a potem pisala na blogu, ze nie wie czemu inne au-pair narzekaja na te 200 dolcow, skoro to dobra wyplata.

      P. S Sarenki ze zdjec sa super slodkie!

      Delete
    3. Teraz zmieniłam rodzinę i w sumie nie miałam jeszcze okazji nikogo zaprosić ale w poprzedniej czułam się niekomfortowo. Z moją obecną rodziną ja się czuję komfortowo ale chyba nie na tyle żeby brać jedzenie i częstować kogoś. Miałam koleżankę, która miała tak "dobry" kontakt z hostką, że żadnej au pair nie zaprosiła do siebie. Tysiąc też bym wydała dlatego chciałabym mieć chociaż te 400 :P ale przez ostatnie tygodnie nie chodzę do sklepów stacjonarnych i online żeby mnie nie kusiło :P

      Delete
    4. @annimula
      Co Ty mówisz! Rozbawił mnie Twój wpis :D

      @Adrianna
      Rozumiem! Czyli komfortowo, ale nie wystarczająco. Tak.. Jak to się mówi - czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

      Delete
    5. Dokładnie tak może z czas się to jakoś ułoży :)

      Delete
  2. Ja isę odniosę na szybko tylko do peirwszego punktu. Tak, każdy zna warunki rpzed wyjazdem, bo są podane na tacy. Ale tez cały czas się przewija wszędzie, że jest to wymiana kulturowa, że zyskamy nową rodzinę. A na miejscu okazuje się, ze mało która aupair czuje się jak w rodzinie... Host family zapomina o traktowaniu au pair jak nowego członka rodziny, a traktuje po prostu jako wspomnianą tanią siłę roboczą, bo jest to wygodniejsze i tańsze niż zatrudnienie niani.. (oczywiście zależy od konkretnej rodziny). Mam wrażenie, ze wiele amerykańskich rodzin traktuje au pair na tej samej zasadzie jak w Polsce traktuje się Rosjanki czy Ukrainki przyjeżdżające do pracy. Tylko, ze au pair nie przyjeżdża 'za chlebem", z czego sobie niektóre rodziny chyba nie zdają sprawy

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szkoda,że nie ma tutaj opcji "Lubię to" :D

      Delete
    2. No wiadomo, często zdarza się, że rodzina zapomina o tym. Tylko ja też nie za bardzo lubię tutaj się jakoś zagłębiać w tego typu sytuacje, bo ciężko jest powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Musiałabym chyba być na miejscu i obserwować tak rodzinkę, jak i au pair.
      A tak czysto teoretycznie, bo coś mi przyszło do głowy. Jakby załóżmy płacili więcej... Powiedzmy te wspomniane $400 tygodniowo, to myślicie, że sprawiłoby to, że jeszcze więcej au pair niż teraz (bo już teraz jest takich sporo) nie chciałoby rozwiązać żadnych problemów tylko zaciskałoby zęby i wytrzymywało to, co im nie pasuje?

      Delete
    3. ale wszystkie rodziny płaciły by tak samo więc nie byłoby tak że muszę zacisnąć zęby bo nigdzie nie dostanę tyle kasy wszyscy by mieli tyle samo.

      Delete
    4. No to też prawda. Ja i tak nadal uważam, że jeśli ktoś daje się traktować w sposób, którego nie lubi i nic z tym nie robi, no to już niestety zostaje to jego problemem.

      Delete
    5. Tutaj się całkowicie zgadzam bo wszędzie warunki powinny być takie same tylko relacje inne więc jak coś po prostu że tak napiszę nie styka to moim zdaniem nie ma się co męczyć. Ja się przez jakiś czas męczyłam ale po pewnym czasie na całe szczęście mi przeszło.

      Delete
    6. No to ja trzymam kciuki, żebyś tym razem nie musiała się już męczyć w ogóle!

      Delete
    7. Dzięki, zapowiada się dobrze :)

      Delete
  3. Bardzo podoba mi się ostatnia część Twojego wpisu, bo to trochę jakbym czytała swoje myśli :D
    A najbardziej chyba zgadzam się z mitem 'magicznej Kalifornii'.
    Zanim przyjechałam do stanów też miałam wymarzoną lokalizację, którą nie była Kalifornia, a BOSTON, bo to tam rozgrywała się akcja mojego ulubionego serialu z dzieciństwa - 'Nie ma to jak hotel' :D Ale nie znałam wtedy stanów ani trochę, więc chciałam po prostu znaleźć fajną rodzinkę w fajnym miejscu. Tak, też widziałam te zdjęcia palm i znaku 'hollywood'. Tak, też chciałam być w ciepłym miejscu. Nie wyobrażam sobie jednak pojechania do rodziny, którą 'lubię' tylko ze wzglęgu na to, że mieszka 1,5h od Los Angeles czy San Francisco.
    To tak jakby zamiast dobrego kotleta, podanego na zwykłym talerzu, wybrać zgniłego kotleta, bo był podany na talerzu w Twoim ulubionym kolorze. (:D)
    Moim zdaniem ograniczanie się do samej Cali jest naprawdę głupie, bo ewidentnie zmniejsza się wtedy swoje szanse na znalezienie perfect matchu. Czasami ktoś mówi, że chce Cali,Florydę albo jakiś inny południowy stan. Rozumiem, że ta osoba pewnie chce mieszkać w ciepłym miejscu, ale sytuacja jest ta sama jak z Kalifornią. Oczywiście, że miejsce jest ważne, bo będziecie tam mieszkać rok, ale to host rodzina jest najważniejsza!! Poza tym, w USA jest tyle cudownych miejsc, że ograniczanie się do rodzin tylko z Kalifornii, tym bardziej, jeśli widziało się ją wcześniej tylko na zdjęciach czy filmach jest dla mnie śmieszne.
    Nie chcę nikogo tym komentarzem urazić, ale powiedzieć, że naprawdę warto (a nawet należy) otworzyć się na inne części tego kraju, bo wtedy szanse na udany rok są większe.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Brawo za piękne porównanie :P
      Mnie się Kalifornia marzyła od początku a trafiło inaczej, wybiorę się tam na wakacje :P bo też uważam, że kierowanie się tylko lokalizacją mija się z celem (kotletem)

      Delete
    2. Hehe dobre porównanie z tym kotletem ;D

      Delete
    3. @Julia
      Też mnie rozbawiło to porównanie :D Trafne! Właśnie chyba te zdjęcia i filmy są podstawą uwielbiania tego stanu, a niestety filmy rzadko przekładają się na rzeczywistość.

      Delete
    4. Dzięki! u mnie całe życie kręci się wokół jedzenia :D

      Delete
    5. U mnie bardzo podobnie.

      Delete
  4. Mnie najbardziej rażą dziewczyny które np na forum piszą, że pracują taaaaaak duzo... ze jest to ciezka harówa,ze jest zle, beznadziejnie i w ogóle. No kurde, dziewczyny trzeba było dobrze wgłębić sie w zasady programu, popracowac troche z dziecmi a nie fałszować referencje... Dlatego tez moim zdaniem ten program nie powinnien byc dla osób 18letnich... minimum powinno byc 20-22.. a pozniej jedzie taka ksiezniczka, która skonczyła ledwo szkołę, cały program jej opłacili rodzice niczym sie nie musiała przejmowac a pozniej zdziwiona ze nie lezy cały dzien na plazy (oczywiście kalifornijskiej- jak juz wspomniałas), nie chodzi na zakupy i spotyka sie ze znajomymi. Dlatego tez ciesze sie ze sama muszę zapracować sobie na to by pojechać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo się cieszę, że sama musisz na to zapracować i że masz taką możliwość bo ciężko jest znaleźć pracę przynajmniej po maturze żeby sobie na to odłożyć ale nie wrzucaj wszystkich do jednego worka bo ja znam dużo dziewczyn ,chociaż to pewnie złe określenie w porównaniu do ilości wszystkich au pair, które same musiały na to zapracować i ja również musiałam a wyjechałam jak miałam 19 zaraz po maturze no i w sumie koniec wypowiedzi bo dużo nie pracuję to nie mam co narzekać i czas żeby poleżeć też mam tylko tej kalifornijskiej plaży brak :P i kasy na zakupy :P

      Delete
    2. @Katarzyna / @Adrianna
      Fajnie, że dwie macie ciut inne zdanie na ten temat! Sama się nad tym zastanawiałam jakiś czas temu...
      Mnie się właśnie wydaje, że wiele osób wyjeżdżających w wieku załóżmy 18 lat bez żadnego doświadczenia w żadnej pracy nie zdaje sobie sprawy z tego, że samo się tu nic nie zrobi i faktycznie będą musiały pracować... Nie twierdzę, że tak jest w każdym przypadku, ale to może być ważny czynnik.

      Delete
    3. Niby tak z drugiej strony też jest to dobre żeby zobaczyć jak praca wygląda i też zdobywamy doświadczenie.

      Delete
    4. Ja jestem tuż po tegorocznej maturze i pracuje jako opiekunka do dzieci zeby odłożyć na wyjazd. Mam dopiero 19 lat i stwierdzam, ze wszytsko zalezy od osoby, nie powinnismy generalizować, ze dziewczyny w wieku 18 lat nie powinny jechac, bo nie wiedza co to praca, a o wyjezdzie myślą tylko jak o wolnym czasie, który bedą spędzać na Kalifornijskiej płazy jak wcześniej zostało to wspomniane. Znam tez i 22 latki które leciały do US z taką myślą, ze bedą miały wolne, ze praca z dziećmi to nie praca ...
      Naprawdę wszytsko zalezy od osoby, nie ważne ile ma lat, ważne jest to czy faktycznie pracowała z dziećmi i czy jest gotowa na wyjazd. :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Delete
    5. Jeśli chodzi o to, co mnie chodziło (i tak zrozumiałam naszą rozmowę ogólnie) to w kwestii wieku miałam na myśli tylko to, że często dziewczyny tuż po maturze nie mają doświadczenia z żadną pracą i po prostu często nie spodziewają się, że tutaj jednak trochę popracować trzeba będzie. Nie chodziło mi o to, że wszystkie 18 i 19latki mają tylko kalifornijskie plaże w głowie :) Zgadzam się więc, że to zależy od osoby.

      Delete
  5. aaa no i jeszcze za proorytet biorą zobaczenie ameryki... opieka nad dziecmi to sprawa drugorzędna...

    ReplyDelete
  6. Mnie najbardziej boli jak słyszę, że ktoś nigdy nie zmieniał pieluszki, a przyleciał i opiekuje się malutkim dzieckiem. To jest takie hiper nieodpowiedzialne i mój matczyno-pedagogiczny instynkt ma ochotę wyciągnąć nóż z kieszeni.

    ReplyDelete
    Replies
    1. TAK! Ja nie twierdzę, że każda au pair musi mieć miliony godzin doświadczenia, bo - jak już pisałam i nie skończę używać tego porównania - rodzice często mają po kilkanaście lat doświadczenia, a są opiekunami beznadziejnymi. Ale kurczę, są jakieś granice! Ehh, długo mogłabym o tym gadać...

      Delete
    2. Moja poprzednia rodzinka raz poszła w rematch, bo dziewczyna nie chciała zmieniać pieluch... Wiedziała, że jedzie do 6cio miesięcznego dziecka! Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać

      Delete
    3. AHA. Nie wiem, jak to skomentować :P

      Delete