Tak! Ponad polowa jednego z punktow na mojej "to-do list" zostala wykonana. Zalozylam sobie, ze chce odwiedzic co najmniej 3 parki Six Flags. Nie pytajcie, dlaczego akurat minimum 3, a nie np. 4... Nie wiem, tak po prostu wyszlo. Pierwszy byl na drugim koncu kraju, czyli w Los Angeles, a w ostatnia niedziele wybralam sie do drugiego w Atlancie, zaledwie 45 minut drogi autem ode mnie. I na pewno bede tam jeszcze nie raz, bo mam wejsciowke sezonowa! Wiecie, jakie to jest bez sensu z cenami tam... Wejsciowka jednodniowa kosztuje ok. $68*, a sezonowa, na nieograniczona ilosc wejsc w sezonie, $75*... No to prosze Was, co sie bardziej oplaca?! Oczywiscie, ze sezonowka. Tym razem nie obylo sie tez bez specjalnego urzadzonka, ktore pozwala na omijanie kolejek i wchodzenie na rollercoastery od razu po rezerwacji. Jak szastac, to szastac, a co! Bylo super, naprawde. Uwielbiam adrenaline, ktora towarzyszy parkom rozrywki.
Na pierwszy ogien tym razem poszla wieza zwana "acrophobia", czyli "lek wysokosci". Jak mozna sie domyslic, siadacie sobie na krzeselku, wiezdzacie do gory (w tym przypadku w czasie wjazdu na gore wszystko obraca sie wokol wlasnej osi) i po kilku sekundach spadacie na dol. Wysokosc tego w Atlancie to 200 stop, czyli niecale 61 metrow (KLIK). Tutaj dwa jakby plusy to fakt, ze fotele przechylaja sie troche do przodu, wiec twarz skierowana jest bardziej na dol, niz calkiem na wprost. Poza tym, na gorze puszczaja jakas muzyczke jak z horrorow, bez kitu. Jakas kobieta spiewa dziwnym glosem, a te krotka piosenke konczy slowami: "...and going down". Na gorze okazalo sie, ze jest znacznie wyzej, niz sie wydawalo, stojac na dole i powiem Wam, ze az przerazenie poczulam. No ale to jest takie pozytywne przerazenie... Ah, uwielbiam to :))).
I tu mam dla Was mala niespodzianke! Otoz, bedac w parku, nagralam krociutki filmik z pozdrowieniami dla Was :). Nie tylko moje wlosy wtedy byly mokre, ale cale ciuchy tez. Tyle dobrze, ze (tak, chwale sie pogoda) mialam krotkie spodenki, to przynajmniej nie musialam sie meczyc z mokrymi dzinsami. Filmik znajdziecie po kliknieciu na fotke ponizej.
Robin Thicke
Koncert, na ktory tyle czekalam, juz za mna. W zwiazku z tym, ze bilet kupilam w ostatniej chwili, mialam beznadziejne miejsce. Nie sprawilo to jednak, ze zle sie bawilam, bo ogolnie koncert bardzo mi sie podobal. Wiadomo, ze Thicke nie jest najlepszym wokalista ever, ale moim zdaniem ma naprawde fajny glos, ktory potrafi wykorzystac.
Nie podobalo mi sie to, ze koncert byl w teatrze i przez wiekszosc koncertu polowa publicznosci siedziala. SERIO?! Ja nie usiadlam ani na chwile i brakowalo mi bardzo tego szalu pod scena. Brakowalo mi bycia mokrym od potu po bawieniu sie z tlumem ludzi oczywiscie w pierwszym rzedzie. Wiecie, kiedy wstali wszyscy? Tak, na "Blurred lines", ktora to piosenka byla ostatnia tego wieczoru. Najbardziej znana, ale zdecydowanie nie jego najlepsza. Polecam posluchac innych piosenek z jego plyt, niektore sa zupelnie inne i jest naprawde sporo calkiem dobrych.
Moja pierwsza reakcja a'propos publicznosci jest taka, ze no niestety, ale polska publika wymiata :)!
Tym razem nie walczylam o zrobienie sobie zdjecia ani nic, bo po pierwsze, lubie jego muzyke, ale jakas mega fanka nie jestem, a po drugie ubralam sie bardzo nieodpowiednio do pogody (co zobaczyc mozecie na fotce troche wyzej po lewej), a strasznie wialo, wiec nie chcialam zamarznac. Uff, dlugie zdanie mi wyszlo... No nic.
Generalnie koncert na plus. Robin zdecydowanie na plus :). Tak samo jak i jego zespol, i chorek. Publika na minus. Czekam na nastepne koncerty, zeby miec co porownac!
Ponizej filmik ze slynna piosenka pt. "Blurred lines".
Chiropraktyk
Pamietacie moja pelna rozpaczy notke, w ktorej napisalam o moim biednym kregoslupie? Jesli nie, zapraszam TUTAJ.
Zastanawialam sie nad tym jakis czas i w koncu zdecydowalam sie zgodzic na chiropraktyke. Ogolnie przeraza mnie to, co oni robia i nie moge patrzec i sluchac tego wszystkiego (mozecie obczaic zdjecia na googlach, zeby miec lepsze wyobrazenie tego, o czym mowie), dlatego dla mnie znalazla sie inna, o wiele lagodniejsza metoda. Wykorzystuje ona urzadzenie, ktore mozecie zobaczyc klikajac TU. Metoda ta jest zupelnie bezbolesna i nie czuje zadnego dyskomfortu podczas wizyt. Przed tym wykonywany mam masaz w celu rozluznienia miesni.
I jakie to jest niesamowite, ze w niedziele lazilam 4 godziny bez przerwy i nie czulam ZADNEGO bolu. Od pierwszego dnia po wizycie czulam masakryczna poprawe. I nie moge sie nadziwic, naprawde. To jest dla mnie takie niewiarygodne! Tyle meczenia sie w Polsce z tym wszystkim, a tu raz-dwa i znalazlam kobiete, ktora od reki mi pomogla. Powiedzialam jej ostatnio, ze bylam bardzo zaskoczona tym, ze nie czuje w ogole bolu. Ona odpowiedziala, ze nie jest w ogole tym zaskoczona. Powiedziala, ze od poczatku wiedziala, ze tak bedzie i dodala: "nie pakowalabym cie w to, gdybym nie miala 100% pewnosci, ze ci to pomoze". I co prawda do poprawy stanu mojego kregoslupa jeszcze dluga droga, ale zycie bez bolu jest milion razy lepsze.
Lowcy.B w Chicago
Jakis czas temu przegladalam sobie glowna na fejsie i mignal mi post ze strony Lowcow o tym, ze lecialo wtedy "Dzieki Bogu juz weekend" z nimi i potem podpis: "a za chwile tu..." i link do jakiejs strony. W ogole sie nie zainteresowalam, no bo przeciez i tak bym nie poszla. Kilka godzin pozniej trafilam na ten post raz jeszcze i tym razem w oczy rzucil mi sie symbol dolara. Zmruzylam lekko oczy i zobaczylam, ze w maju maja wystepy w Chicago, New Jersey i prawdopodobnie rowniez w Nowym Jorku! Mowie Wam, tak sie podekscytowalam, ze szok. Traf chcial, ze akurat siedzialam w salonie, obok mnie Margie i Nathan, ktorzy zaczeli sie ze mnie smiac ;). Oczywiscie lece, a jak. Tak czy siak chcialam leciec do Chicago, bo jest tam kilka miejsc, ktore chcialam zobaczyc, a teraz przynajmniej mam jeszcze konkretniejszy powod, co bardzo mnie cieszy. Postanowilam wiec poleciec sobie na kilka dni. Nie moge sie doczekac! Myslalam, zeby isc rowniez na wystep w New Jersey, ale normalnie sie zalamalam, jak zobaczylam, jakie sa loty! Ja nie rozumiem, jak moze nie byc jakiegos normalnego bezposredniego polaczenia z Chicago do New Jersey! No bo sory, ale 6 godzin to troche za duzo...
"Aga, I love you!"
Ostatnio dostalam dwie kartki od Alicii, ktore sprawily, ze tak mi sie cieplo na sercu zrobilo, ze sobie nie wyobrazacie! Ona czesto daje nam jakies obrazki i w ogole, ale lubi tez pisac listy i rozne kartki... Dlatego czasem pisze sobie jakas wiadomosc, wklada ja do koperty, ktora potem zakleja, nastepnie pisze do kogo i od kogo oraz rysuje znaczek. Moje dwa najnowsze listy:
Matka Alicii
A tutaj tylko taka ciekawostka... Alicia leci z jej matka do Chin na ponad dwa tygodnie i wczesniej padl pomysl, zebym to ja leciala ja odebrac (bo jej matka zostaje dluzej) i Nathan powiedzial, ze moglabym sobie poleciec na tydzien czy cos i pozwiedzac. Spoko, sam lot, inny kraj, inny jezyk... Tego sie nie boje. Zawsze na couchsurfing da sie znalezc kogos, z kim moglabym sie spotkac i w ogole. No i mialabym wycieczke do Chin za darmo! Ale wiecie, co sobie pomyslalam... Nie, ja nie bede sie uzerac z jej matka. Co ja bym miala niby zrobic, gdyby cos jej strzelilo do glowy i stwierdzilaby, ze nie da mi Alicii? A uwierzcie mi, ze jest do tego zdolna. Mialabym o wiele mniejsze pole do popisu, niz jej tata, wiec przekonalam go, ze jednak lepiej, zeby to on lecial. Ufff.
Btw, wiecie, jak ta kobieta mowi na mnie do Alicii? Cytuje: "asshole". To samo mowi o Nathanie. Coz...
Angielski
Wsiaklam do reszty. "Seriously?!", wypowiadane tym mega zdziwionym glosem; "you know", wtracane co chwile; "and stuff", gdy koncze zdanie; "like", ktore pasuje wszedzie; "really...", gdy jestem rozczarowana... Ostatnio, gdy powiedzialam zdanko: "it was like totally awesome", podnoszac jednoczesnie dlon i machajac ja glupio na wysokosci mojej klatki, Host normalnie wysmial mnie w twarz :P. Powiedzial, ze gadam jak typowa Amerykanka.
"And I was like... seriously?! You know, I was kinda shocked and stuff."
Buziaki,
Aga
Nie podobalo mi sie to, ze koncert byl w teatrze i przez wiekszosc koncertu polowa publicznosci siedziala. SERIO?! Ja nie usiadlam ani na chwile i brakowalo mi bardzo tego szalu pod scena. Brakowalo mi bycia mokrym od potu po bawieniu sie z tlumem ludzi oczywiscie w pierwszym rzedzie. Wiecie, kiedy wstali wszyscy? Tak, na "Blurred lines", ktora to piosenka byla ostatnia tego wieczoru. Najbardziej znana, ale zdecydowanie nie jego najlepsza. Polecam posluchac innych piosenek z jego plyt, niektore sa zupelnie inne i jest naprawde sporo calkiem dobrych.
Moja pierwsza reakcja a'propos publicznosci jest taka, ze no niestety, ale polska publika wymiata :)!
Tym razem nie walczylam o zrobienie sobie zdjecia ani nic, bo po pierwsze, lubie jego muzyke, ale jakas mega fanka nie jestem, a po drugie ubralam sie bardzo nieodpowiednio do pogody (co zobaczyc mozecie na fotce troche wyzej po lewej), a strasznie wialo, wiec nie chcialam zamarznac. Uff, dlugie zdanie mi wyszlo... No nic.
Generalnie koncert na plus. Robin zdecydowanie na plus :). Tak samo jak i jego zespol, i chorek. Publika na minus. Czekam na nastepne koncerty, zeby miec co porownac!
Ponizej filmik ze slynna piosenka pt. "Blurred lines".
Chiropraktyk
Pamietacie moja pelna rozpaczy notke, w ktorej napisalam o moim biednym kregoslupie? Jesli nie, zapraszam TUTAJ.
Zastanawialam sie nad tym jakis czas i w koncu zdecydowalam sie zgodzic na chiropraktyke. Ogolnie przeraza mnie to, co oni robia i nie moge patrzec i sluchac tego wszystkiego (mozecie obczaic zdjecia na googlach, zeby miec lepsze wyobrazenie tego, o czym mowie), dlatego dla mnie znalazla sie inna, o wiele lagodniejsza metoda. Wykorzystuje ona urzadzenie, ktore mozecie zobaczyc klikajac TU. Metoda ta jest zupelnie bezbolesna i nie czuje zadnego dyskomfortu podczas wizyt. Przed tym wykonywany mam masaz w celu rozluznienia miesni.
I jakie to jest niesamowite, ze w niedziele lazilam 4 godziny bez przerwy i nie czulam ZADNEGO bolu. Od pierwszego dnia po wizycie czulam masakryczna poprawe. I nie moge sie nadziwic, naprawde. To jest dla mnie takie niewiarygodne! Tyle meczenia sie w Polsce z tym wszystkim, a tu raz-dwa i znalazlam kobiete, ktora od reki mi pomogla. Powiedzialam jej ostatnio, ze bylam bardzo zaskoczona tym, ze nie czuje w ogole bolu. Ona odpowiedziala, ze nie jest w ogole tym zaskoczona. Powiedziala, ze od poczatku wiedziala, ze tak bedzie i dodala: "nie pakowalabym cie w to, gdybym nie miala 100% pewnosci, ze ci to pomoze". I co prawda do poprawy stanu mojego kregoslupa jeszcze dluga droga, ale zycie bez bolu jest milion razy lepsze.
Lowcy.B w Chicago
Jakis czas temu przegladalam sobie glowna na fejsie i mignal mi post ze strony Lowcow o tym, ze lecialo wtedy "Dzieki Bogu juz weekend" z nimi i potem podpis: "a za chwile tu..." i link do jakiejs strony. W ogole sie nie zainteresowalam, no bo przeciez i tak bym nie poszla. Kilka godzin pozniej trafilam na ten post raz jeszcze i tym razem w oczy rzucil mi sie symbol dolara. Zmruzylam lekko oczy i zobaczylam, ze w maju maja wystepy w Chicago, New Jersey i prawdopodobnie rowniez w Nowym Jorku! Mowie Wam, tak sie podekscytowalam, ze szok. Traf chcial, ze akurat siedzialam w salonie, obok mnie Margie i Nathan, ktorzy zaczeli sie ze mnie smiac ;). Oczywiscie lece, a jak. Tak czy siak chcialam leciec do Chicago, bo jest tam kilka miejsc, ktore chcialam zobaczyc, a teraz przynajmniej mam jeszcze konkretniejszy powod, co bardzo mnie cieszy. Postanowilam wiec poleciec sobie na kilka dni. Nie moge sie doczekac! Myslalam, zeby isc rowniez na wystep w New Jersey, ale normalnie sie zalamalam, jak zobaczylam, jakie sa loty! Ja nie rozumiem, jak moze nie byc jakiegos normalnego bezposredniego polaczenia z Chicago do New Jersey! No bo sory, ale 6 godzin to troche za duzo...
"Aga, I love you!"
Ostatnio dostalam dwie kartki od Alicii, ktore sprawily, ze tak mi sie cieplo na sercu zrobilo, ze sobie nie wyobrazacie! Ona czesto daje nam jakies obrazki i w ogole, ale lubi tez pisac listy i rozne kartki... Dlatego czasem pisze sobie jakas wiadomosc, wklada ja do koperty, ktora potem zakleja, nastepnie pisze do kogo i od kogo oraz rysuje znaczek. Moje dwa najnowsze listy:
"I love spending time with you! Love, Alicia"
Na rysunku ten wiekszy kot to jej, w sumie to nasz ;),
kot o imieniu Cleo, a ten mniejszy, to moj kot w Warszawie - Irys.
Wiecie, dlaczego jest mniejszy? Cytuje: "bo jest bardzo daleko, w Polsce,
wiec wydaje sie, jakby byl mniejszy". Ten czlowieczek, to Alicia.
"I am glad you are going to stay here for a long time. A"
Ten rysunek po prawej stronie, to kolorowa tecza, kilka serduszek,
a te koleczka, to "hundred kisses".
Matka Alicii
A tutaj tylko taka ciekawostka... Alicia leci z jej matka do Chin na ponad dwa tygodnie i wczesniej padl pomysl, zebym to ja leciala ja odebrac (bo jej matka zostaje dluzej) i Nathan powiedzial, ze moglabym sobie poleciec na tydzien czy cos i pozwiedzac. Spoko, sam lot, inny kraj, inny jezyk... Tego sie nie boje. Zawsze na couchsurfing da sie znalezc kogos, z kim moglabym sie spotkac i w ogole. No i mialabym wycieczke do Chin za darmo! Ale wiecie, co sobie pomyslalam... Nie, ja nie bede sie uzerac z jej matka. Co ja bym miala niby zrobic, gdyby cos jej strzelilo do glowy i stwierdzilaby, ze nie da mi Alicii? A uwierzcie mi, ze jest do tego zdolna. Mialabym o wiele mniejsze pole do popisu, niz jej tata, wiec przekonalam go, ze jednak lepiej, zeby to on lecial. Ufff.
Btw, wiecie, jak ta kobieta mowi na mnie do Alicii? Cytuje: "asshole". To samo mowi o Nathanie. Coz...
Angielski
Wsiaklam do reszty. "Seriously?!", wypowiadane tym mega zdziwionym glosem; "you know", wtracane co chwile; "and stuff", gdy koncze zdanie; "like", ktore pasuje wszedzie; "really...", gdy jestem rozczarowana... Ostatnio, gdy powiedzialam zdanko: "it was like totally awesome", podnoszac jednoczesnie dlon i machajac ja glupio na wysokosci mojej klatki, Host normalnie wysmial mnie w twarz :P. Powiedzial, ze gadam jak typowa Amerykanka.
"And I was like... seriously?! You know, I was kinda shocked and stuff."
A na koniec, tradycyjnie juz w takich notkach, selfie :D.
Buziaki,
Aga