Zaczne od tego, ze w zeszlym tygodniu bardzo sie rozczarowalam, gdy dowiedzialam sie, ze wystep Lowcow w Chicago nie odbedzie sie. Powod: "visas issues". Mieli byc oni, Kabaret Mlodych Panow i Szymon Majewski. Info o odwolaniu dostalam chyba w srode z tego, co pamietam, a wystep mial byc w sobote, wiec rychlo w czas. Strasznie cieszylam sie tak na ten wystep, jak i na wizje wycieczki do Chicago, a tu prosze... Nic nie wypalilo. Z jednej strony dobrze zlozylo sie, ze nie mialam tych biletow lotniczych! Mialam je kupic w srode rano, ale pomyslalam sobie, ze w sumie i wtedy nie bylam pewna, na ile chcialam leciec, wiec postanowilam o tym pomyslec i kupic je wieczorem. W ciagu dnia okazalo sie, ze nie musze sie o to wiecej martwic. Wystepy zostaly "przelozone", ale nie ma zadnego nowego terminu. Mam nadzieje, ze nastepnym razem promocja i sprzedaz biletow rusza dopiero po tym, jak wszyscy artysci dostana wizy, bo wczesniej, to jest totalnie bez sensu, jak widac. No trudno sie mowi. Do Chicago i tak polece oczywiscie, nie wiem tylko jeszcze kiedy.
W zamian za to weekend spedzilam w Dastin na Florydzie i bylam zachwycona. Napisze o tym w nastepnej notce!
Jesli chodzi o moje kursy, to idzie mi to wszystko sprawnie. Czasem sie nudze, ale generalnie nie ma tragedii :). Postanowilam juz, ze jak zdobede te wymagane 72 godziny (stanie sie to w pierwszym tygodniu czerwca), to zrezygnuje z zajec we wtorki i czwartki, ale bede kontynuowac w poniedzialki i srody, a pozniej pojde na kurs GED (odpowiednik dyplomu ukonczenia szkoly sredniej) i chce zdac test. W ostatnim czasie troche sie te testy zmienily i sa trudniejsze, niz byly kiedys. Poza tym, duza wage przywiazuje sie do matmy, ktora jest, jak juz wiekszosc z Was wie, czyms, czego ja nienawidze i nie umiem ogarnac. No ale... Moze tym razem trafie na dobrego nauczyciela, kto wie. Po GED chcialabym zdac wyzszy certyfikat ze znajomosci angielskiego, bo ten, ktory mam, jest na zbyt niskim poziomie.
Dzisiaj mielismy goscia. Przyszedl pewien pan z uczelni, ktory opowiadal nam o tym, jak zmienic status wizy na inna, jak znalezc prace, co potrzebujemy, jak zaczac studia w Stanach... MASAKRA. Nie wiedzialam, ze to jest takie skomplikowane! Oczywiscie nie dla wszystkich, ale np. dziewczynie z Chin zadna uczelnia nie chce zaliczyc nic, co zrobila u siebie w kraju (skonczyla 2 kierunki i zna 3 jezyki) i musi zdawac egzaminy sprawdzajace... Inna dziewczyna jest w podobnej sytuacji, tyle ze z Japonii, i normalnie jej wszystko zaakceptowali. Paranoja. Wiaze sie to z roznicami w edukacji i w ogole. Zaluje, ze nie porobilam jakichs notatek a'propos ludzi z Polski, bo bym Wam poopowiadala. Niestety nie pamietam tego na tyle dobrze, zeby wyjasnic cokolwiek z cala pewnoscia.
Na kursie jest jedna dziewczyna, Niemka, ktora jest w ciazy. Rodzi w czerwcu. Postanowilysmy wiec zrobic jej niespodzianke i urzadzilysmy jej baby shower. Powiedziala, ze bycie w ciazy w Stanach rozni sie od bycia w ciazy w Niemczech (i Polsce) glownie pod jednym wzgledem. Chodzi o to, jak inni ludzie reaguja na ciezarne kobiety. Tutaj calkowicie normalne jest to, gdy podchodza do takiej osoby zupelnie obcy ludzie i chca ja glaskac po brzuchu, mowia, jak swietnie wyglada, gratuluja ciazy... To jest czas, w ktorym ciesza sie wszyscy! Nie tylko rodzina ciezarnej, ale i obcy ludzie. No i urzadza sie "baby shower". Owa Niemka powiedziala, ze na poczatku to bylo bardzo dziwne, gdy obcy ludzie chcieli ja dotykac, ale dodala, ze jest to super odmiana od chlodnych Niemcow, ktorzy slowem sie nie odezwa na ten temat i w koncu zaczelo jej sie podobac zainteresowanie innych. Nie wiem, czy ja bylabym zadowolona, gdyby jacys ludzie podchodzili do mnie z lapami wyciagnietymi w kierunku mojego brzucha :P. No ale to zawsze mozna jakos grzecznie odmowic.
Jedyne, co mi nigdy nie pasuje w takich rzeczach to fakt, ze skoro jest dziewczynka, to wszystko musi byc rozowe... Ohh, chetnie bym to pozmieniala :P.
Pokaze Wam pare zdjec.
Kazdy po kolei mial zgadnac, jak duze jest dziecko - a raczej: jak duzy jest brzuch ;) -
i przeciac odpowiednio dlugi kawalek tasmy. Niby troche glupie, ale zabawa byla fajna!
Zakochalam sie w tych malych spioszkach i musialam je kupic!
Polowa uczniow... Tamtego dnia bylo w sumie 17 osob z 11 roznych krajow!
A to juz mialo miejsce innego dnia, kiedy to rozmawialismy o milosci, slubach, itp., itd.
To akurat z wtorku, czyli podstawowego angielskiego... Zrobilam zdjecie na pamiatke :).
Jest takie jedno zdjecie, ktore jest IDEALNYM przykladem na to, jak ustawic sie do zdjecia, by wygladac na 30kg ciezsza... Ale nie pokaze, bo to az wstyd haha
Do nastepnego!
Aga
Fartem Ci się udało, że w sumie nie kupiłaś tych biletów. Czekam na Florydę i zdjęcia! A baby shower był super pomysłem, na pewno musiało jej się zrobić fajnie :)
ReplyDeleteByla bardzo zaskoczona i bardzo jej sie podobalo :)).
DeleteNo to miałaś szczeście z tymi biletami ;-) również czekam na relacje z Florydy ;-)
ReplyDeleteMi zawsze podoba się baby shower , ale takie rzeczy tylko z Ameryce ;-) może kiedyś u nas będzie to popularne ;) ja tez nie rozumiem tego że jak dziewczynka to musi być wszystko różowe..;> albo jak chłopiec to niebieskie ;P
Ja wiem że jak będę miała kiedyś dziecko to ciuszki będą uniwersalne ;)
Taaak, zawsze widzialo sie to na filmach w koncu ;).
DeleteMam to samo podejscie!
ohh szkoda, że nie wyszło z tymi łowcami, może nastepnym razem się uda :) Boże tyle podróżujesz co chyba nikt inny, super! Pozdrawiam :)
ReplyDeleteNastepnym razem MUSI sie udac!
DeleteHeh, byc moze :D Lubie to.
z którego dokładnie miejsca robiłaś zdjęcie z wyglądu bloga?
ReplyDeleteCanyon Griffith Park, Los Angeles :)
DeleteMiła niespodzianka i jaki piękny tort!!!
ReplyDeleteTez mi sie tort podobal :).
Delete