Monday, January 12, 2015

Po rozmowie z Margie! / Ciekawostki z ostatniego czasu.

Jako że ostatnio zachowałam się bardzo niedojrzale, dziecinnie i z brakiem szacunku (wcale tak nie uważam, i to był taki głupi żart z mojej strony, ale nawiązuję tu do komentarzy pod tym postem - klik - gdzie tego typu wypowiedzi widziałam; swoją drogą, polecam poczytanie owej dyskusji, bo uważam, że jest dość ciekawa, chociaż sama udziału już w niej nie brałam), porozmawiałam w końcu z Margie. Ja, ona i Nathan usiedliśmy sobie w salonie i każdy postawił na totalną szczerość. Zaczęłam ja i powiedziałam wszystko, co mi przeszkadzało, z czym miałam problemy, czego nie lubiłam, czego nie rozumiałam, co chciałabym zmienić, itp. Mówiłam o wszystkich moich uczuciach, łącznie z tym, że byłam zła, co jeszcze jakiś czas temu raczej bym ukryła. Wiedziałam jednak, że warto jest mówić to, co działo się naprawde, zamiast udawać i mówić coś w stylu no w sumie trochę się czułam niekomfortowo, ale nie byłam zła w momencie, gdy tak naprawdę rzucałam mięsem w myślach na prawo i lewo. Pamiętacie ostatnią notkę a'propos konfrontowania innych, którą znajdziecie TUTAJ? Postawiłam na to. I zadziałało. Nie było żadnych kłótni i wszystko poszło gładko. Margie wysłuchała mnie i wcale nie weszła w nastrój mówiący mi, jaka jestem niepoważna, że dopiero co przyleciałam i jak ja śmiem w ogóle mówić jej to i tamto. Nie, nic z tych rzeczy. Nikt nie czuł potrzeby, by się bronić, bo nie było żadnych ataków. Wspólnie znaleźliśmy rozwiązania do większości tego, o czym mówiłam na początku. Później Nate się przyłaczył i zaczęliśmy rozmawiać też i o innych rzeczach. Skończyło się na tym, że wszystko trwało ponad 4 godziny. Co więcej, ja wiedziałam, że ona jest typem osoby, która nie odezwie się sama z siebie. Cieszę się więc, że ja zaczęłam, bo w końcu usłyszałam też, jakie były jej problemy i miałam szansę dowiedzieć się, dlaczego atmosfera była tak napięta oraz zobaczyłam niektóre jej emocje, które skrywa w środku, pierwszy raz w życiu! I powiem Wam, że nawet, jeśli przyjaciółkami nigdy nie będziemy, bo zwyczajnie zbyt wiele różnic jest między naszymi poglądami, to cieszę się, że się zebrałam i wzięłam sprawy w swoje ręce. Głównie dlatego, że obie możemy czuć się bardziej komfortowo (i teraz nawet rozmawiamy bez oporów), ale też dlatego, że czuję się 10kg lżejsza po tym, jak wywaliłam z siebie wreszcie wszystko, co tam gdzieś siedziało długi czas bez owijania w bawełnę. Także nawet, jakbyśmy w ogóle nie doszli do porozumienia, to i tak poczułabym się lepiej.

Poza tym, co chwilę pojawiają się problemy z matką Alicii, która to teraz wymyśliła, że chce zabrać małą do Chin na... 6 tygodni! Oczywiście nie wchodzi to w grę, więc kobieta niesamowicie się wkurza i odwala wiecznie jakieś akcje. Mówię Wam, tyle nerwów to dziecko (i nie tylko ona...) się przez nią naje, że szkoda gadać. Alicia powiedziała jakiś czas temu, że czuje sie bardzo zmieszana. U matki ma inne życie i cały czas jest uważna, bo sie boi; tutaj ma inne życie, bo może czuć się spokojna i może odpocząć od trzymania gardy do kolejnego razu... I powiedziała, że jest bardzo zmęczona tymi zmianami. I co ona może zrobić? Nic. Jest za mała i jeszcze zbyt niepewna, by powiedzieć tej kobiecie wprost, że nie chce tam więcej jeździć, choć nam mówi to nie raz. Jednocześnie jest niesamowicie silna, bo zbiera się w sobie i jedzie, powstrzymuje od płaczu przed matką, żeby ta nie widziała jej reakcji, ściskając mnie mocno na pożegnanie i mówiąc I'll be fine. Jak mi niedawno powiedziała, że boi się, że znowu usłyszy I don't love you (tak, od swojej własnej matki!), to aż mi łzy stanęły w oczach. Żal mi jej bardzo czasami. A ta kobieta jest matką tylko na papierku i tyle.
Btw, w tym fragmencie napisałam, jak sprawa wygląda ogólnie. Ciężko jest jednak wyciągnąć z tego jakiekolwiek głębsze wnioski. Do wyrobienia sobie opinii w stylu to jej matka, ona boi się, że straci Alicię, musiałabym opisać wszyyyyyystko, ze wszystkimi szczegółami. A tego robić nie chcę.

Z mniej poważnych ciekawostek, to poszłam niedawno do fryzjera zrobić coś z włosami. Trochę byłam znudzona tym, co miałam na głowie, bo wyglądałam właściwie tak samo przez dłuuuugi czas. Problem ze mną polega na tym, że nie chcę za bardzo schodzić z długości, nie chcę grzywki i nie chcę robić nic z kolorem. Także jak sami widzicie, moje pole do popisu jest bardzo małe. Skończyło się na podcięciu końcówek i wycieniowaniu.

Poza tym, kupiliśmy ostatnio chomika! Przyznaję, że był to mój pomysł, bo miałam już kilka chomików w swoim życiu i zatęskniłam. Alicia na początku nie chciała, więc miało to być głównie moje zwierzątko, ale teraz sama nie może się oderwać. Na imię mu Cookie :-). Dwie godziny temu zbudowaliśmy mu sporą "zagrodę", do której włożyliśmy klatkę. Później czekaliśmy, aż z niej wyjdzie i obserwowaliśmy go przez cały czas. Gdy w końcu się znudziliśmy, chomik uciekł z owej zagrody i postanowił połazić po pokoju :-P. Obeszło się bez krwi i w ogóle, chociaż jak tylko go kupiliśmy i po pierwszym wsadzeniu do klatki, Alicia wsadziła palec między szczebelki i została ugryziona. Krew tak się lała, że szok. Drugi raz zrobiła to samo następnego dnia i ten drugi raz był bardziej bolesny. No ale wiecie, jak to jest, człowiek uczy się na błędach. Po drugim razie nie ryzykowała już więcej.

Chciałabym podzielić się z Wami pewną rzeczą, ale zrobię to już następnym razem, żeby nie dowalać już więcej do tego posta, chociaż i tak jakoś długi nie jest. No ale zostawię na później.
Intensywnie pracuję nad nową notką z serii o dzieciach, itp. Opublikuję ją na dniach.

Na zakończenie piosenka!


Do następnego!
Aga

11 comments:

  1. Zwykła rozmowa, ale ile czasem potrafi zdziałać ;) Gdyby tylko każdy potrafił usiąść i zwyczajnie przegadać problemy, zamiast udawać, że ich nie ma, albo uważać, że same się rozwiążą. Ludzie wszystko komplikują....

    ReplyDelete
  2. Aga dobrze,że porozmawialiście szczerze, wszyscy wiedzą z czym był problem.. A jeśli znów coś będzie się działo to szczera rozmowa może zdziałać cuda. I na pewno atmosfera się oczyściła. A co do matki Alicji to ja naprawdę jej nie rozumiem. Po co ona ją ciągnie do siebie a potem takie teksty do małego dziecka. Przecież to przeurocze dziecko . A matka doprowadza ją do rozstroju nerwowego co na pewno odbija się na jej psychice. Przepisu co zrobić to ja nie mam, ale na pewno jeśli bym mogła to jak najmniej z nią kontaktów dziecku serwowała. A co do chomika to moja córka miała dwa, z tym że jednego wykąpała w szklance wody i biedak potem zdechł, no ale cóż i tak bywa. Mimo tego i tak kupa zabawy była z nimi . pozdrawiam :) Mirusia

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, atmosfera się oczyściła! I zgadzam się, że szczera rozmowa potrafi zdziałać cuda.
      Co do matki Alicii... Alicia sama sobie ogranicza kontakty, jak tylko może :).
      A akcji z chomikami Twojej córki, to nawet nie skomentuję... :D

      Delete
  3. Nikt z nas nie wie dokladnie o co chodzi z ta matka alicii, wiec mozemy tylko gdybac, ale wg mnie taka sytuacja naprawde szkodzi dziecku. A jesliby tak pozbierac troche dowodow na to jak ta matka sie zachowuje i jak to stresuje dziecko i wystapic o jeszcze wieksze ograniczenie jej wizyt albo lepiej zeby wizyty nigdy nie byly sam na sam?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, sama się nad tym wszystkim zastanawiałam pod takim kątem i z tego, co wiem, to wszystko to nie jest takie łatwe niestety. Ale ogólnie pod względem prawnym to ja sama niewiele wiem.

      Delete
  4. Dobrze, ze sie wyjasnilo. Takie rozmowy nie naleza do latwych, ale sa konieczne i wiele pomagaja. Dobrze tez, ze babcia tak zareagowala i ze nie zrobila wiekszej afery:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. I to jest duży, ogromny wręcz, plus dla mamy Nathana :)

      Delete
    2. @Danusia, to prawda. W sumie jej reakcje poszły w takim kierunku, w jakim się spodziewałam :).

      Delete
  5. Cieszę się, że rozmowa tak się potoczyła... zresztą inaczej być nie mogło! :)

    ReplyDelete