Monday, April 28, 2014

Szkola; Callaway Gardens; Beyonce w Atlancie...

Czesc Wam!

Zaczne od tego, ze na najblizsze dni zapowiadaja jakies tornada czy cos, ciekawa jestem, czy prognozy sie sprawdza. Dzisiaj na zajeciach nauczycielka mowila, zeby koniecznie znalezc miejsce, w ktorym mozna by sie schowac. Kiepsko to brzmi, ale jakos nie wydaje mi sie, zeby bylo tak zle :P.

Pare dni temu powiedzialam Alicii, ze chcialabym spedzic z nia troche czasu. Akurat wrocilam do domu, bo rano musialam cos zalatwic, i chcialam sie pobawic albo wyjsc na dwor, albo pojechac do parku, cokolwiek. Co uslyszalam w odpowiedzi? Dokladnie to: "Wiesz, Aga, wczoraj spedzilysmy razem caly dzien i troche sie stesknilam za babcia, wiec teraz pobawie sie z nia, a jak skonczymy, to przyjde do ciebie!". Hmm, no spoko. Nadrobilam serial :P.

Przestawilam sie na tryb wstawania o 7:40 cztery dni w tygodniu i skonczylo sie to tym, ze budze sie po 7 nawet w piatki i weekendy, co bardzo mi sie nie podoba. W ogole to dosc szybko poszlo mi to przyzwyczajenie sie, az jestem lekko zdziwiona. Zazwyczaj spalam do ok. 9-10, a, jak wszyscy dobrze wiemy, nawet jedna godzinka snu wiecej rano potrafi zdzialac cuda! Tak z drugiej strony, to po przebudzeniu nie jestem juz spiaca (i nigdy nie moge ponownie zasnac!), ale problem pojawia sie wieczoram. Np. w tym momencie jest godzina 20:50, a ja jestem masakrycznie spiaca.
Jesli chodzi o same zajecia, to powiem Wam szczerze, ze poziom angielskiego tam zalamuje mnie. Czasami jak slucham, co ludzie czytaja i mam przed oczami dokladnie to samo, to zastanawiam sie, czy przypadkiem nie dostalam jakies innej kartki... No ale coz, to sa w koncu zajecia dla ludzi, ktorzy nie znaja jezyka i chca sie nauczyc. Dziwi mnie tylko troszke to, ze jest tam kobieta, ktora mieszka w Stanach juz 21 lat, druga 25, a obie ledwo zdanie potrafia zlozyc.
Dzisiaj jedna kobieta mnie zszokowala nie na zarty. Pochodzi z Guany, zawsze ma na sobie kolorowe ubrania i kolorowe chusty na glowie. Bardzo podoba mi sie jej twarz, co zreszta jej powiedzialam dzis. Zastanawialam sie, ile ma lat i tak sobie strzelalam w myslach, ze pewnie jakies 25 czy cos, bo jej cera jest perfekcyjna i wyglada bardzo mlodo, jak to wiekszosc czarnoskorych. Gdy powiedziala mi, ze ma piatke dzieci, to oczy mialam, jak pieciozlotowki. A jak dodala, ze najstarsze ma 21 lat, to szczeka mi opadla haha Okazalo sie, ze ma 38 lat, za maz wyszla, gdy miala 15 za faceta, ktory wtedy mial 31, a jej pierwsze dziecko urodzilo sie, gdy miala 16. Przeniesli sie z mezem do Stanow i tutaj mieszkaja. Zapytalam czy to tak ogolnie zawsze u nich jest, ze dziewczyny wychodza za maz tak mlodo i w ogole, wiec poopowiadala mi troche. Bardzo podoba mi sie to, ze moge tam poznac ludzi z innych krajow i dowiedziec sie wielu interesujacych rzeczy!

Pojechalam wczoraj do Piedmont Park w Atlancie i spotkalam sie z jedna z au pair, ktora przyleciala tu w lutym z Niemiec. Bardzo fajna dziewczyna! Planujemy jechac na zakupy w maju. W koncu trzeba odswiezyc szafe ;).
Ale tak sie wkurzalam po drodze, ze pojecia nie macie... Musze isc poprosic o wymiane telefonu, bo moje GPS dziala jakby chcialo, a nie moglo. I nie jest to wina aplikacji, mapy czy cos, tylko wbudowanego czytnika, jakkolwiek sie to nazywa. Co pare minut slysze tylko "GPS signal lost"... Jak sie jedzie autostrada, to nie ma problemu, ale schody zaczynaja sie, gdy sie wjezdza do Atlanty i trzeba znalezc droge do umowionego miejsca, ktorym np. tym razem byl dom tej dziewczyny. Krazylam dookola jak glupia przez to, ze tam to sa prawie same jednokierunkowe ulice, a jak sie nie zna miasta, to ciezko. W koncu zaparkowalam pod drogeria i poszlam na pieszo, co zajelo mi pol godziny, ale przynajmniej popytalam ludzi i wiedzialam, gdzie isc ;). W drodze powrotnej w ogole juz z tego nie korzystalam, bo nie chcialam sie wkurzac znowu. Obserwowalam tylko znaki, ktore zaprowadzily mnie na autostrade, a tam, to juz luz.
W parku super, tyyyyle ludzi, wiekszosc czarnoskorych zreszta ;). Wszystko zielone, slonce spiekalo, ahh, zyc, nie umierac. Widzialam tez cos, co bardzo mi sie spodobalo. Mianowicie, dwa jakies duze ptaki, nie znam nazwy, oraz kilka ich malych dzieci. Jeden z duzych szedl na poczatku, po srodku malenstwa, a na koncu drugi rodzic. I tak sobie przechodzili przez chodniki. Takie urocze to bylo!

Przedwczoraj w trojke, tzn. ja, Alicia i Nathan, pojechalismy do Callaway Gardens. Bylam juz tam wczesniej, ale nie wiem, czy Wam wspominalam, nie pamietam. Bardzo fajne miejsce, bardzo spokojne, mozna sie zrelaksowac i w ogole. Poprzednim razem bylam tam tylko z Nathanem i urzadzilismy sobie mega dlugi spacer dookola, powspinalismy sie na jakies wzgorza i w ogole. Bardzo fajnie bylo, tyle ze drzewa nie mialy jeszcze lisci, itp. Tym razem wszystko bylo zielone, slonce grzalo masakrycznie i ogolnie CUDOWNIE. Wypozyczylismy sobie kajak i poplywalismy po jeziorze, a na samym poczatku poszlismy poogladac motyle. Jest tam taka jakby szklarnia, gdzie miesci sie az 3.200 motyli! Oczywiscie ciezko zobaczyc chociaz polowe, ale te, ktore lataly, byly naprawde piekne. Probowalam zrobic jakies foty, ale dajcie spokoj, strasznie ciezko, bo one lataja jak powalone. Udalo mi sie cyknac tylko jedno zdjecie. Ponizej wrzucam kilka z tamtego miejsca.






A na koniec najlepsza informacja z tych, ktorymi sie tu podzielilam dzisiaj - Beyonce bedzie w lipcu w Atlancie!!!!!!!!!!! Juz sie nie moge doczekac!

Pozdrowienia i do nastepnego!
Aga

29 comments:

  1. Te kobiety to pewnie siedzą w domu i nigdzie nie wychodzą dlatego nic nie umieją, trochę straszne. A co do kobiety z Guany, niesamowite jakie są diametralne różnice kulturowe. Pozdrawiam :)
    PS: Zazdroszczę Beyonce bo zgaduje, że zrobisz wszystko żeby zdobyć bilet :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ludzie bez znajomosci jezyka prosperuja normalnie szczegolnie meksykanie bo pewnie o nich mowa moga cale zycie mieszkac i nic po ang nie mowic a to dlatego, ze tworza swoje enklawy tak jak polacy np w Chicago. Zdziwilabys sie jakbys weszla do sklepu gdzie wszyscy mowia po hiszpansku lacznie ze sprzedawca. Za pare lat dojdzie do tego, ze to amerykanie beda zmuszeni mowic po hiszpansku bo nie beda mogli sie dogadac ;) zreszta w niektorych zawodach juz tak jest, ze zatrudniaja dwujezycznych.

      Delete
    2. Karolina, tak ,zrobie wszystko, zeby zdobyc bilet. Dzisiaj o 8 rano puscili bilety na przedsprzedazy, ale jak o 8:03 odswiezylam strone, to juz ich nie bylo... Tak czy siak, na pewno kupie gdzies kiedys i tam bede! :)

      Anonimowy, nie, nie mowie o Meksykanach. Akurat w grupie nie mam ani jednej osoby z Meksyku w chwili obecnej. I nie zdziwilabym sie raczej, bo bylam juz w restauracji, gdzie nie moglam sie dogadac po angielsku, bo cala obsluga mowila po hiszpansku :).

      Delete
    3. A ja po hiszpansku nie mowie w ogole * ;)

      Delete
    4. pisząc 'siedzą w domu' dokładnie o to mi chodziło, może nie do końca zgrabnie to ujełam. Siedzą w domu z rodziną, ew, znajomymi z którymi porozumiewają się w ojczystym języku itd I jasne odnajdują się w tym środowisku w którym się obracają teraz ale co np w wyniku nagłej sytuacji, wypadek szpital...?

      Delete
    5. Zgadzam sie.
      Pomijam fakt, ze ja zwyczajnie chcialabym nauczyc sie jezyka w kraju, w ktorym mieszkam. A juz tym bardziej, jakbym mieszkala 20 lat.

      Delete
  2. To się nazywają "nogi do nieeeba !" :D:D:D ... śliczna fotka ;) ... zresztą nie tylko ta ;p ... ale ...ale ...dlaczego nie umieściłaś fotki tej "ptaszkowej rodzinki" ? ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Coooo? Jakiej rodzinki?! :D

      Delete
    2. "Mianowicie, dwa jakies duze ptaki, nie znam nazwy, oraz kilka ich malych dzieci. Jeden z duzych szedl na poczatku, po srodku malenstwa, a na koncu drugi rodzic. I tak sobie przechodzili przez chodniki. Takie urocze to bylo!" :D

      Delete
    3. AaaaaaAAAAA... Boze, nie zczailam, sory :D. Nie umiescilam, bo nie zrobilam zdjecia ;)

      Delete
  3. Ten park wygląda jak z jakiejś bajki, jest przepiękny!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nooo to prawda! Zaluje ,ze nie porobilam zdjec, jak bylam na srodku jeziora, no ale to juz trudno. Nastepnym razem!

      Delete
  4. ... oo matko dałabym się pokroić za bilet na koncert Beyonce

    ReplyDelete
  5. To jest niesamowite jak ludzie z innych kultur żyją obok nas a my o tym jak żyją tak naprawdę nic nie wiemy. Sama bardzo chętnie porozmawiałabym z tą kobietą. wiesz może jak to rodzinnie wygląda? To znaczy czy jej ojciec decyduje o zamążpójściu czy ona sama ma cokolwiek do powiedzenia?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ona powiedziala, ze jej rodzice przyprowadzili tego faceta do domu, ale ona mogla sie nie zgodzic. Zgodzila sie jednak mimo tego, ze znala go tylko kilka tygodni przed slubem. I zobacz, ile lat sa ze soba :). I sa szczesliwi z tego, co mowila.

      Delete
    2. kiedyś czytałam jakąś książkę, fabularną co prawda, ale własnie w podobnej sytuacji ojciec powtarzał nastoletniej córce, że "miłość przyjdzie z czasem" i trochę przerosło to moje pojęcie. ale jak widać, jednak coś w tym jest.

      Delete
    3. No to prawda. W niektorych krajach nadal panuje to przekonanie, ze to rodzice wiedza, kto jest najlepszy dla corki jako maz nawet, gdy ta ma te 10 lat... Na szczescie jej rodzice nie byli tym typem, ktory jej kazal. Nie wiem, jak generalnie u nich w kraju to wszystko wyglada, o szczegoly juz nie mialam czasu sie dopytac.

      Delete
  6. yaaay dzięki Ci! to w takim razie ja też idę na Beyonce :D

    ReplyDelete
  7. Bardzo lubię czytać Twojego bloga. Nie jest o niczym jak połowy lasek, które lecą do Stanów i tylko opisują jak imprezują 24h ;)

    Zapraszam rownież do siebie www.overneath-us.blogspot.com
    Pozdrawiam ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też to zauważyłam :). Zdecydowanie mój ulubiony blog.

      Delete
    2. Dziekuje Wam! Bardzo mi milo :)).

      Patty, zajrze na Twojego bloga!

      Delete
  8. Agunia, przeżyłaś tornado?! :D
    Haha, Ty się przestawiłaś na wstawanie o 7, a ja codziennie budzę się przed 6 i mój organizm odmawia spania po 6.15. Nie wierzę, że to piszę... zwłaszcza, że w Polszy spałam do 11-12 i nie dało się wcześniej wstać :P

    PS. Wygląda na to, że mogę pojawić się w Atlancie w lipcu :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przezylam, ale taka burza byla, ze prawie zawalu dostalam, jak sie obudzilam w nocy O_o

      PS. SUPER! A wiesz mniej wiecej kiedy? Bo lipiec u mnie bedzie mega zajetym miesiacem.

      Delete
    2. heh...kup czerwone pantofelki "Dorotko z Oz" ;p ... żebyś mogła wrócić do Kansas ...albo, żeby Cię do tego Kansas na dobre nie wywiało ;p...:D:D:D ...to tak apropos tornada ;)

      Delete
    3. przeżyłaś burzę - to najwazniejsze :D
      haha, jakoś w lipcu właśnie :D ale to nie ode mnie zależy, bo ma to być mój 'business trip' :P

      Delete
  9. Napiszesz cos o tornado? ;))

    ReplyDelete