Saturday, December 13, 2014

Cloudloud Canyon State Park / "Aga nie nadaje się do tego, by być jak mama dla Alicii!"

Jakiś czas temu razem z Nathanem i Alicią wybraliśmy się do Cloudloud Canyon State Park w Rising Fawn w północno-zachodniej Georgii, po zachodniej stronie Lookout Mountain. Internet mówi mi, że jest to jedno z najbardziej malowniczych miejsc w naszym stanie, chociaż ja i tak uważam, że całość jest piękna. Wysokość od poziomu morza wynosi do 1,980ft (stóp), czyli ok. 603m. 


Chcieliśmy załapać się na ostatnie chwile jesieni w pełni. Wtedy było jeszcze w miarę kolorowo, choć i tak troszkę się spóźniliśmy. Tak czy siak, bardzo mi się to miejsce podobało!
















***

Co poza tym...

No ogólnie wszystko w miarę w porządku :). Piszę w miarę, bo tak całkiem, to chyba nie do końca. Między innymi dlatego, że ostatnio byłam trochę chora i nie miałam siły na nic, kompletnie NIC. W dodatku gorączka, więc i leki, i takie tam. Postanowiłam przesiedzieć to w domu i może poświęcić na to więcej czasu, ale nie miałam zamiaru iść do żadnego lekarza. I wtedy tak sobie pomyślałam, że widzę często na Facebooku i w różnych innych miejscach pytania od osób, które chcą być lub już są au pair i chcą dowiedzieć się czegoś na temat ubezpieczenia, cen, itp. Pomyślałam, że dodam taki post tutaj o moich doświadczeniach i może coś to komuś rozjaśni. Ale najpierw muszę to wszystko ogarnąć i złożyć w jakiś jeden sensowny kawałek. Pamiętam też o tym poście z moimi doświadczeniami ze szkoły, o którym Wam wspominałam. Nanoszę ostatnie poprawki!

Mam trochę problemów z babcią Alicii i przygotowuję się na rozmowę, która łatwa nie będzie, ale w końcu trzeba sobie wszystko wyjaśnić. A nie chcę iść tak o, po prostu na żywioł, tylko raczej wolę mieć ustalone, co chcę powiedzieć.
Nie lubię tego, że traktuje mnie, jak obcą osobę. Tak, jakbym nie mieszkała tu z nimi ponad rok już. Poza tym nie przyjmuje do wiadomości tego, że jestem kimś innym dla Nathana niż tylko osobą, która opiekuje się jego dzieckiem. Gdy ktoś nowy przychodzi do domu, to zawsze przedstawia mnie jako dziewczynę, która opiekuje się Alicią, zamiast powiedzieć, że jestem po prostu Aga, przez co ci inni myślą, że ja tu tylko pracuję. Widzę, że ma coś do mnie, gdy np. kłóci się z Alicią (jak dziecko z dzieckiem, bez kitu) i ja się odzywam. Ona nagle przestaje mówić i udaje, że nic nie słyszała, robiąc tylko te miny, jakby chciała mnie zabić. Tydzień temu odcięła mi dostęp do auta i nawet nic mi o tym nie powiedziała. Porozmawiała z Nathanem, a do mnie nie odezwała się ani słowem. Od tego momentu nasze rozmowy opierają się na zwykłym hello, how are you? albo it's cold outside. W dodatku poprawia wiecznie po mnie. Np. ja coś kupię i położę na jedną półkę, to później nie mogę tego znaleźć, bo ona wszystko poprzestawia tak, żeby jej było wygodnie. Nie możemy się zgodzić z takimi małymi rzeczami, jak np. zmywanie naczyń. Ja jestem przyzwyczajona do tego, że jak coś zrobię, to później od razu zmywam naczynia i mam czyste na bieżąco, itp. Ona natomiast robi składowisko brudnych naczyń na blacie i tak zbiera cały dzień, aż w końcu włoży wszystko do zmywarki. Nawet te rzeczy, które ja już wcześniej umyłam. Niedawno kroiłam sobie chleb, to usłyszałam złotą radę: be careful, maybe do it another way because this knife is very sharp! Jak to powiedziałam Nathanowi, to się zaśmiał i powiedział, że no tak, bo noże w Polsce to wszystkie tępe. Przed przyjściem osób, które sprzątają nam w domu, zawsze mówi mi coś w stylu: hide your towels somewhere so they won't see them albo jakiś czas temu butelka po winie stała na komodzie no i rano jej nie sprzątnęłam, bo musiałam wyjść. Po powrocie jej nie było, więc pomyślałam, że pewnie ci ludzie ją wywalili, ale później od niej usłyszałam: I put that wine bottle under the sink in your bathroom so they wouldn't think we drink alcohol. Serio?! Kiedyś przegięła całkowicie, jak powiedziała Nathanowi, że ona nie uważa, żebym ja nadawała się na to, by być jak mama dla Alicii. Nate powiedział, że nawet on się wtedy wkurzył. Do mnie tego nie powiedziała. Nie powiedziała też dlaczego, ale przypuszczam, że chodziło jej o to, że zachowuję się inaczej, niż ona. Czyli np. nie powtarzam milion razy Alicii, że powinna założyć kurtkę, gdy jedzie do matki i na dworze jest tylko przez kilka sekund albo że nie pouczam jej, że nie powinna jeść lodów przed obiadem lub też że jak ma problem, to nie powtarzam jej, że wszystko będzie w porządku i nie ma powodu do płaczu, tylko słucham jej zamiast tego, itp. Wiecie, o co chodzi, nie? Poza tym bardzo jej nie pasuje jeszcze jedna rzecz... Otóż, tuż po moim przylocie tutaj rozmawiała ze mną sporo a'propos tego, jak ona by chciała, żeby życie w tym domu wyglądało (głównie chodzi o Alicię), a jak Nathan to widzi (jak coś, wszystko jest tutaj - KLIK). Miała nadzieję, że pomogę jej zmienić jego myślenie. No ale niestety, zdecydowanie bardziej odpowiada mi jego styl życia, więc nie mam zamiaru tego zmieniać. I ona jest tym pewnie bardzo zawiedziona, więc nie ufa mi, że potrafię dobrze zająć się Alicią. Bardziej jednak interesuje mnie to, co Alicia mówi, czyli np., że wolała, jak byłyśmy same. Albo że czuje się bardzo spokojna przy mnie. Niedawno powiedziała mi też: Aga, you're like my mom... I mean, not like Fang but like a real, normal mom. Niezwykłe jest usłyszeć to wszystko od dziecka, które ma tak złe doświadczenia z innymi ludźmi!
Na zakończenie dodam, że ona bardzo przejmuje się tym, co inni ludzie o niej myślą, dlatego zawsze jest niesamowicie miła. I mimo tego, że ja nie daje sobą pomiatać i często, jak coś ode mnie chce (np. to, o czym wspomniałam, czyli schowanie ręczników, itp.), a ja odpowiadam, że tego nie zrobię, to ona nadal ani słowa. I możliwe, że w myślach wbiła mi nóż w plecy już milion razy, ale w życiu nic mi nie powie. Dlatego ja to wyjaśnię, bo tak się nie da żyć. I zobaczymy, jak będzie.
No, wygadałam się... Dzięki za taką możliwość ;).

Na zakończenie coś zupełnie innego!
Moja znajoma z pracy z Warszawy wraz z dwójką jej znajomych, założyła cukiernię o nazwie Legal Cakes. Reklamują się tak: Legal Cakes to pierwsza w Polsce cukiernia, której wypieki spełniają wszelkie kryteria dietetyczne i mogą stanowić pełnowartościowy element każdej diety. Uważam, że pomysł jest bardzo fajny i inicjatywa godna pochwały i uwagi. Dlatego pomyślałam, że napiszę o tym tutaj, bo może ktoś z Was również się zainteresuje. Więcej info zobaczycie na TEJ stronie lub na FACEBOOKU, a poniżej filmik promocyjny!



Do następnego!
Aga

41 comments:

  1. Więź syna z matką jest bardzo silna. Nie warto więc stawiać spraw błahych na ostrzu noża (ręczniki, butelka itd.). Właśnie po to, żeby mieć szansę na postawienie na swoim w sprawach naprawdę istotnych (Alicja), ale to też trzeba robić bardzo delikatnie. Lepiej mieć w przyszłej teściowej sprzymierzeńca a nie wroga. Ważne też, czy to jest dom Nathana i to on w nim ustala reguły gry, czy też dom jego mamy. Generalnie lepiej załagadzać sytuację niż stawiać na ostrzu noża. Na razie jesteś tam jako au pair, a więc gość (i rzecz jasna kobietą życia Nathana, jednak nie jego żoną). Pewnie jeszcze trochę wody w rzece upłynie zanim mama Nathana zaakceptuje Twój inny status. Jej też pewnie nie jest łatwo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem, czy dobrze rozumiem Twój komentarz, więc popraw mnie, jeśli coś pokręciłam. Twierdzisz, że skoro sprawy są "błahe", to nie powinnam nic z tym robić, tylko przemilczeć i udawać, że wszystko jest okej, bo lepiej mieć w niej sprzymierzeńca, niż wroga. A jakbym cokolwiek powiedziała, to pewnie od razu wszystko by się popsuło, łącznie z więzią pomiędzy nią, a Nathanem. Mam rację?

      Jeśli chodzi o moje zdanie w tym temacie, to uważam, że jeśli tych małych problemów jest coraz więcej i więcej, to nagle przestają być małe, tylko rosną do większych rozmiarów i w końcu jest naprawdę kiepsko, bo człowiek się dusi tym wszystkim. Jeśli mamy żyć pod jednym dachem, to nie mam zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku, gdy nie jest. Ja wolę rozmawiać i rozwiązywać wszelkie problemy razem z osobą, która mi je stwarza, niż uśmiechać się i udawać, że nic się nie dzieje. Jakbym powiedziała coś w stylu "przestań mnie tak traktować i nie dotykaj moich rzeczy, bo mnie to denerwuje", to oczywiście wszystko poszłoby w niewłaściwym kierunku. Są jednak inne sposoby, niż wkurzanie się na starcie :).
      Poza tym nie zawsze więź matki z synem jest silna.

      Delete
    2. Agnieszka, to nie ona stwarza ci problemy, tylko inaczej obie patrzycie na pewne sprawy i to jest wasz problem. Macie go obie. Butelka, gary i ręczniki to naprawdę nie są sprawy, o które warto się bić na śmierć i życie. Zwłaszcza, że to jest jej dom, była w nim gospodynią dłużej niż ty i wypadałoby to uszanować. Uszanować też choćby z uwagi na to, że jest matką mężczyzny którego kochasz. Porozmawiaj z nią szczerze, ale z ciepłem w głosie. W kwestii zmywarki ona ma rację, że jej używa, bo zmywarka zmywa zwykle w temp. pow. 60 ciu stopni, więc zabija choćby rotawirusy. Rotawirusy są groźne dla dzieci. Dzieci, które złapały rota odwadniają się bardzo szybko, i jeśli nie uda się dziecka nawodnić (a to może być trudne, kiedy dziecko wymiotuje nawet po łyżeczce wody) lądują w szpitalu. Jeśli przeszkadzają ci stojące brudne gary, to umów się z mamą Nathana, że będziesz wkładała je do zmywarki, jeśli ona nie ma nic przeciwko temu, sukcesywnie w ciągu dnia. Niech ci pokaże jak je jej zdaniem układać i już. Znacznie ważniejsza jest sprawa rozbieżności w wychowaniu Alicji. Ale w sprawie lodów przed obiadem czy płaszczyka/kurtki ona też ma trochę racji. W kwestii uspokajania Alicji już nie. Myślę, że dla dobra wzajemnej relacji i dobrej atmosfery w domu w którym jest małe dziecko, bezbłędnie wyczuwające, że coś jest nie tak, warto pójść na te drobne w gruncie rzeczy ustępstwa. Kiedy mama Nathana będzie czuła, że ją szanujesz i liczysz się z jej zdaniem, inaczej będzie patrzyła na twój inny już status i przyszłe życie u boku Nathana. Co do więzi syna z matką - niestety to jest silna więź, nawet kiedy z zewnątrz tego nie widać. Również nie byłam tego świadoma do pewnego momentu. Poza tym: mężczyzna nie lubi być stawiany w sytuacji, kiedy musi wybierać pomiędzy matką a kobietą życia. Życzę ci powodzenia w szczęśliwym rozwiązaniu tej sytuacji, która łatwa nie jest. Troszkę niepokojące jest to, że ona odebrałą ci samochód, a Nathan się na to zgodził :(

      Delete
    3. może warto.... przed rozmową z mamą Nathana przypomnieć sobie, porozpamiętywać i pamiętać podczas rozmowy wszystkie dobre rzeczy, które ona dla ciebie zrobiła, a przecież na początku było między wami (o ile pamiętam) bardzo dobrze. Ci ludzie wspaniale cię przyjęli. Myślę, że to wiesz (poczytaj blogi innych au pair w USA i gdzie indziej). Ważne, żebyś w środku miała do niej bardzo pozytywne nastawienie. Ona to na pewno odczuje. Liczę, że rezultat rozmowy w takiej pozytywnej wzajemnej aurze będzie owocny dla obu stron.

      Delete
    4. Widzę, że bardzo martwisz się o to, co się u mnie dzieje; nie wierzysz, że sobie poradzę, że wiem, co robię i co mam robić dalej. Udzielasz mi rad, bo zależy Ci, żebym nie popełniła błędów. Rozumiem!

      Delete
    5. Lepiej jednak uczyć się na cudzych błędach niż na własnych. To duża oszczędność czasu.

      Delete
    6. Serdeczne podziękowania dla osoby, która napisała wszystkie powyższe komentarze i poświęciła swój czas ! Z przyjemnością przeczytałam twoje słowa, bardzo merytoryczne wypowiedzi! Zgadzam się również z tobą. Ewa

      Delete
    7. Wolę uczyć się na swoich własnych błędach, dlatego o żadne rady nigdy nikogo nie proszę.

      Delete
    8. Rozumiem, że wolisz popełniać sama błędy (do czego masz wszelkie prawo) i jej ci ciężko zaakceptować jakiekolwiek opinie odmienne od własnych. Do spojrzenia na problemy z innej perspektywy potrzeba po prostu więcej dojrzałości i elastyczności. Ewa

      Delete
    9. Czyli uważasz, że jestem niedojrzała, nieelastyczna i nie potrafię zaakceptować opinii innych, gdy są inne od moich. OK, przyjęłam!

      Delete
  2. Hmm dziwna kwestia z mamą Nathana....
    w każdym razie powodzenia w rozwiązywaniu problemu, mam nadzieję, że choć coś się poprawi!

    A Alicia... boże to jest taki słodziak, że masakra!! :D

    ReplyDelete
  3. Nie znam do końca sytuacji, więc przepraszam jak powiem coś zle, ale moze dopiero do niej dotarło, ze to, ze jesteś w ich zyciu jest powazniejsze niz jej się wydawało. W sensie przedłuzyłaś swój pobyt, dalej jesteś z Nathanem i moze poczuła się zagrozona, ze ktoś tak mlody będzie zajmował się jej wnuczką i trochę burzyl jej zasady, zwłaszcza jak sama mówisz, nie jesteście po tej samej stronie w tej kwestii. Mam nadzieję, ze w końcu jakoś jej przejdzie. Trzymam kciuki w kazdym razie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to, że się tego nie spodziewała, to fakt. Kto się spodziewał! Twoje rozumowanie ma dla mnie sens, jednak w tym przypadku chodzi chyba o coś innego. Dlatego nie chcę tego tak zostawiać, tylko wolę wszystko wyjaśnić.

      Delete
  4. Nie zaszkodzi wyjasnic sprawe . W koncu to z tycb "drobiazgow" zklada sie zycie .... no popatrz...popatrz jak zmadrzalam w tej Wwie ;-p .... ja jednak mysle, ze jak tak na spokojnie i rzeczowo porozmawiacie to dojdziecie do porozumienia. W koncu obie kochacie te same wazne dla Was osoby :-). W kazdym bedz razie.... Powodzenia :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie też tak myślę, że to z tych drobiazgów składa się życie (fajnie napisane!), dlatego nie lubię zostawiać nic na później, bo wszystko rośnie do większych rozmiarów i potem jest trudniej.
      Dzięki!!

      Delete
    2. To prawda, że z tych drobiazgów składa się życie, jednak im dłużej się jest na ty padole, tym częściej zdaje się sobie sprawę z tego, jak mało tak naprawdę są ważne wobec czyjejś choroby czy śmierci. Człowiek sobie uświadamia, że najważniejsze jest to, że się jest razem, że ma się u boku bliskiego człowieka, na którego pomoc można (lub nie można) liczyć itd. No i to, żebyśmy wszyscy zdrowi byli. Banał, ale jakże prawdziwy.

      Delete
    3. Miałam to samo napisać! Tak, życie składa się z drobiazgów, ale takie rzeczy jak przytoczone ręczniki czy butelka to jednak tak mało istotne. Poza tym również uważam, że babcia Nathana ma tu rację, przecież odłożenie tych rzeczy to sekunda. Ewa

      Delete
    4. @Anonymous 4:26pm
      Wydaje mi się, że każdy ma w życiu swoje własne priorytety i nie warto ich porównywać do innych. Jeśli Tobie wystarcza to, że jesteś zdrowa i masz przy sobie kogoś, na kogo możesz "lub nie możesz" liczyć, to cieszę się, że Twoje potrzeby są spełnione. Ja jednak mam ich trochę więcej.

      @Ewa
      Okej, uważasz, że mama (a nie babcia) Nathana ma rację. To jest Twoje zdanie. Widzę, że z powyższej notki zrozumiałaś, że chodzi mi o to, że odłożenie tego zajmuje zbyt dużo czasu i dlatego nie chcę tego zrobić. Cóż, nie o to tu chodzi.

      Delete
  5. Ewa, dziękuję za miłe słowa. Agnieszko, to prawda każdy ma życiu swoje własne priorytety i jest w ich wyborze wolny. Miło by jednak było, gdybyś pomyślała o mamie Nathana trochę cieplej. W końcu to, że Nathan, którego kochasz, jest tak wspaniałym facetem, to również jej zasługa. I to jest jednak trochę nieładnie odmawiać zrobienia drobnych przecież rzeczy w kuchni będącej własnością kobiety, która okazała ci ogromne serce i przyjęła cię pod swój dach nie zaganiając od pierwszych godzin do roboty. Z twoich relacji wynika, że dzięki niej i Nathanowi od ponad roku masz w USA właściwie nieustające wakacje. Być może jest to obraz mylący, ale Alicja jest słodziakiem i przebywanie z takim dzieckiem jest w po prostu przyjemnością. Oczywiście zrobisz jak zechcesz. W najgorszym wypadku co najwyżej wrócisz do kraju szybciej niż planowałaś. Nikt ci przecież w domu Nathana głowy nie utnie, więc wielkiego ryzyka zachowań nieco aroganckich nie ma.

    ReplyDelete
  6. Zachowujesz się strasznie niedojrzale i Nathan pewnie niedługo się zorientuje, że jednak różnica wieku ma tutaj znaczenie i to całkiem spore. No ale rób jak uważasz. Powodzenia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Agnieszka to z bardziej dojrzałych kobiet jakie znam. Odkąd ją poznałam widziałam jak odstaje swoim myśleniem, dojrzałością, podejściem do życia od rówieśników. Nawet ta sytuacja pokazuje jak bardzo jest dojrzała. Nie udaje, że nic się nie dzieje, nie nagaduje na mamę Nathana tylko właśnie chce to jak człowiek rozwiązać rozmową i trzymam kciuki aby przyniosła ona jakieś efekty..

      Delete
  7. Nie wiem, czy Agnieszka jest niedojrzała. Nie znam jej. Raczej zalecam ostrożność w ocenianiu kogokolwiek. Pisząc te swoje nieco przydługie posty chciałam tylko, żeby Agnieszka spróbowała spojrzeć na sprawę z perspektywy mamy Nathana. Przyszło mi też na myśl że mama Nathana dlatego innym wciąż mówi, że jesteś au pair, bo być może ma świadomość, że ujawnienie bliższych relacji pomiędzy tobą a Nathanem (hostem) może nie być mile widziane przez Agencję, która cię do USA sprowadziła. Weź to proszę pod uwagę.

    ReplyDelete
  8. wy to wszystkie takie madre w tych komentarzach jestescie, ze klekajcie narody... zwracam sie tu do wszystko wiedzacego anonimowego oraz do ewy, ktora chociaz odwazyla sie podpisac... nie znam ani autorki bloga ani nikogo innego tutaj, ale wystarczy poczytac wasze wypowiedzi zeby wyrobic sobie pewne zdanie... wy, komentujace, usilnie probujecie wymusic na agnieszce, zeby zrobila tak jak to wy chcecie... gdy ona mowi, ze nie chce rad to jej mowicie, ze zachowuje sie niedojrzale i nie jest elastyczna.. bo co? bo sie was nie slucha? wasza potrzeba kontroli jej jest duza.. kim wy jestescie, ze mialaby zaraz rzucic wszystko i sluchac sie kogos takiego kto ja atakuje? ona jedyna madra z waszej trojki chce porozmawiac z kobieta i wszystko wyjasnic a nie zgadywac o co jej chodzi jak wy robicie i to jest oznaka waszej upragnionej dojrzalosci, a nie to co wy wmawiacie .. siedzenie cicho... ona jedyna nie ciagnie tych dyskusji a wy ja tylko obrazacie... mam nieodparte wrazenie ze obie jestescie w wieku tej matki nathana i dlatego wkurza was to , ze ktos tyle mlodszy nie slucha waszych rad i ma czelnosc sie sprzeciwic i byc szczerym jesli cos jest nie tak... pewnie same macie zle doswiadczenia z tego typu sytuacjami i was to boli... powiem wam cos... zajmijcie sie swoim zyciem bo chyba sa mega nudne i zle skoro wyzywacie sie tutaj... i nie wymyslajcie bajek, bo ja nie wiem skad wy wzielyscie spora czesc tego o czym pisalyscie w komentarzach... skas wy wiecie te wszystkie rzeczy.. chyba czytalysmy inne notki. wiek to tylko liczba i na szacunek trzeba sobie zapracowac... bycie starszym nie jest powodem by mlodsi mieli we wszystkim ustepowac i sluchac wszystkiego co oni tylko powiedza. radze to zapamietac bo inaczej bedziecie sie wkurzac co minute do konca swojego zycia...

    ReplyDelete
    Replies
    1. W końcu ktoś odpowiednio podsumował poprzednie wywody...Dzięki! Podpisuję się pod tym komentarzem obiema rękami ;)
      I może dodam coś od siebie...
      Każdy ma swoje zdanie, może je wypowiadać głośno, może się zgadzać ze zdaniem innych lub nie, ale takie ocenianie, pouczanie i dawanie dobrych rad komuś, kto o nie nie prosi, jest już poniżej poziomu dobrego wychowania...To jest życia Agi, jej relacje z ludźmi, jej sytuacje, w których tylko ona bierze udział, a że na tym blogu opisuje jedynie momenty wyrwanie z kontekstu całego codziennego życia, to nie uważam, żeby ktoś mógł lepiej wiedzieć, co powinna zrobić z danym problemem. Ludzie! Nie macie pojęcia o wieeelu rzeczach, o innych snujecie jakieś domysły, więc pomyślcie o tym, bo naprawdę czasem takie bzdury piszecie, że ręce opadają.

      @Ewa z pierwszą koleżanką powinna się chyba na kawę umówić, bo czuję, że mogłyby się w końcu nagadać ;)

      Btw, Aga, fajne miejsce ten Cloudloud Canyon State Park!! Piękne widoki :)

      Delete
    2. To jest publicznie dostępny blog. Aga specjalnie nie zachowuje tu dyskrecji. Jeśli wystawia się swoje życie dla wszystkich do wglądu warto mieć świadomość, że daje się w ten sposób prawo wszystkim czytającym do wypowiadania się na ten temat co kto uważa za stosowne. Magda - autorka sama do siebie może mieć pretensje, i do nikogo innego. Albo jest się dyskretnym i nie obgaduje przyszłej mam nadzieję teściowej, albo jest tak jak widać. A w komentarzach na publicznym blogu każdy może pisać co chce o ile nie obraża innych, a ja nikogo nie obraziłam. I to by było na tyle.

      Delete
    3. @ Anonymous December 21, 2014 at 10:49 AM
      Zapomniałeś (/-łaś) sam się podpisać, czy wstawić chociaż inicjał, więc poprawę proponuję zacząć od siebie. Nikt tu nie ma potrzeby kontroli i dawania rad poza samą autorką bloga. Wiek mamy Nathana nie ma tu znaczenia, a wręcz obraźliwe jest twoje wytykanie wieku tej starszej pani.

      @Magda
      Zapomniałaś skomentować godziny, o której pojawiły się posty na blogu! Czyżbyś już nadrobiła zaległości i dowiedziała się, że 4am EST plus 6 godzin różnicy czasu do przodu daje 10am w Europie, a 4am EST daje 12am PST cztery godziny do tyłu w stosunku do czasu na zachodnim wybrzeżu?
      Daruj sobie ironie wraz z autorką bloga! Nie napisałam nic pod twoim adresem i nie wiem, dlaczego to ty sama przekraczasz zasady dobrego wychowania, o których wspominasz, nadużywając mojego imienia.

      I tak, nie uważam, by osoba, która napiasała powyższe komentarze, zrobiła coś złego, obraźliwego czy wywyższała się. Wręcz przeciwnie, pojawiają się tam rzeczowe argumenty oparte przykładami i propozycje (jedynie propozycje!) spojrzenia na kwestie sporne z innej strony. A ty sama wraz i innymi koleżankami anonimowymi (Anonymous December 20, 2014 at 11:46 AM, Anonymous December 21,2014 at 10:49 AM) ciągniecie tą dyskusję. Jeśli miałabym odpowiedzieć ci na twoją „dobrą radę” (by umówić się na kawę) na twoim poziomie, to sama umów się z autorką bloga na wino (co zresztą zostało wspomniane na blogu: post November 27, 2014) i pozostałymi koleżankami by więcej „obgadać” mamę Nathana, bowiem piciem alkoholu rzeczywiście udowodnicie swoją dojrzałość. A ja na przekór tobie, jak najbardziej zapraszam na kawę wspomnianą osobę i nie potrzebny mi alkohol, by coś udawadniać.

      Być może Departament Stanu określając zasady programu Au-Pair, nie wyszczególnił każdej potencjalnej sytuacji, ale na pewno, program ten, nie ma w sobie założenia o treści matrymonialnych. I jest to argument rzeczowy. Nawet dziewczyny Au-Pair’ki, których rodzina sponsoruje studia, mają świadomość, że po zmanie statusu w USA, w czasie przyjazdu do kraju i ubiegając się o nową wizę, gdzie sposorem jest była HF, mogą jej nie uzyskać.

      Czy słowa autorki bloga: „o żadne rady NIGDY NIKOGO nie proszę”, mają potwierdzać jej dojrzałość? Jak to ma się odnosić do związku małżeńskiego? Być może autorka powyższego bloga ma tak wiele telantów i rozległą wiedze, iż nie korzysta z porad lekarza, mechanika, hydraulika, dentysty, aptekarza itd.

      A już tak na margesie, to w blogu tym jest wiele sprzeczności i niespójności.
      „Złote rady” szczególnie odnośnie wychowania i rodzicielstwa to sama autorka bloga publikuje cyklicznie, wcielając się a to w psychologa dziecięcego, pedagoga, a nawet dietetyka (jak się jednak rozpisała w powyższym poście, to mama Nathana pilnuje by Alicia nie jadła lodów przed obiadem) , w czasie gdy sama nie ma wykształcenia zawodowego, ani doświadczenia z własnym macierzyństwem jeszcze. Proponuje najpierw ukończyć pełne studia magisterskie chociaż w jednym z tych kierunków, a następnie umieszczać publicznie swoje porady.
      A o dojrzałości możecie mówić, jak już pożyjecie dłużej niż 22 lata, doświadczycie życia w związku małżeńskim, ciąży i porodu, lub pokonacie z zakwalifikowaniem się proces adopcyjny, Jak zdobędziecie pracę i same bedziecie mogły się utrzymać, zapłacić za mieszkanie, samochód, rachunki, a nie żyć na koszt rodziców, czy HF.
      Ewa

      Delete
    4. Anonymous 1, Anonymous 2 i tam jeszcze jeden Anonymous, chociaż pewności nie można mieć, ile to różnych osób, plus Magda i Ewa, której imienia może nie powinno się tu wymieniać, bo się jeszcze oburzy przez to nadużywanie! -> Śmiesznie się Was czyta, ludzie. Przekrzykiwanie się kto bardziej dojrzały, kto głupszy, kto pije alkohol, kto kawę, kto ma magistra, kto wie lepiej, kto urodził dzieci, kto się sam utrzymuje, kto wie więcej nt. zasad programu au pair... Brawo, brawo! Nie będę tu nikogo bronić, bo to nie w moim interesie, ale to, co tu widzę jasno i wyraźnie to obrażanie, wymuszanie wręcz na drugim człowieku robienia tego, co osoba wymuszająca chce (a później nazywanie tego "propozycjami" i wnerwianie się, gdy rady zostają odrzucane) i zwalanie całej winy na tę osobę, która nic tu nawet już nie pisze. I to wszystko ze strony tych "bardziej dojrzałych i doświadczonych", które próbują zbawić świat i, mam wrażenie, podporządkować wszystkich pod schemat, jaki im pasuje nie tolerując tego że ktoś inny może mieć inne wyobrażenie na temat swojego własnego życia. No, nie dziwię się, że autorka bloga się nie odzywa. Nie ma co zawracać sobie głowy i tracić czasu. Dziwię się natomiast, że mój komentarz się tu pojawił, ale ciężko było się powstrzymać tym razem.
      Spokoju i porządku w życiu życzę, bo chyba tego najbardziej Wam trzeba.

      Delete
    5. O szacunku słów kilka:
      Jeśli szacunek rozumiemy jako okazywanie podziwu dla drugiego człowieka to OK na taki szacunek trzeba zasłużyć czy też zapracować. Ale jeśli szacunek to uznawanie prawa drugiego człowieka:
      - do dobrego imienia,
      - nietykalności cielesnej,
      - do posiadania własnych przekonań itd
      - do popełniania błędów itd.
      - do kulturalnego traktowania,
      to jest on niezbywalny i należy się każdemu człowiekowi.



      Offline

      Delete
    6. Rozumiem, że to jest Twoje osobiste zdanie i tego się trzymasz. Ja jednak najpierw wolałabym zgodzić się z innymi w kwestii definicji "prawa", "szacunku" oraz "kultury", bo każdy ma inne rozumienie owych słów. Dopiero po tym mogłabym ewentualnie zacząć jakąkolwiek dyskusję.

      Delete
    7. O tym przecież napisałam:
      szacunek to uznawanie prawa drugiego człowieka:
      - do dobrego imienia,
      - nietykalności cielesnej,
      - do posiadania własnych przekonań itd
      - do popełniania błędów itd.
      - do kulturalnego traktowania,
      to jest on niezbywalny i należy się każdemu człowiekowi."

      Prawo rozumiem jako niezbywalny przywilej. Tak rozumiany szacunek należy się każdemu, w tym bezdomnemu leżącemu na ulicy. Moim zdaniem nie musi on sobie na szacunek (dobre traktowanie) zapracowywać. Kulturalne traktowanie można spokojnie rozumieć jako zgodne z normą kulturalnego traktowania w danym społeczeństwie. Potocznie - jako nie ubliżanie i nie czynienie krzywdy. To nic trudnego.
      Dobrym punktem wyjścia jest przyjęcie do wiadomości, że nikt nie jest doskonały, w tym my sami. To się nazywa pokora. Nie ma nic wspólnego z obniżonym poczuciem własnej wartości. To jest realne spojrzenie na samego siebie. Warto też czasem spróbować "wejść w skórę" drugiego człowieka, żeby choć niedoskonale ale jednak poczuć się w jego sytuacji.

      Najniższa może, ale bardziej skuteczna argumentacja: nie traktuj nikogo tak, jak sam nie chciałbyś być traktowany. Trochę przydługo wyszło.

      Delete
    8. Tak, ja potrafię czytać. To jest jednak nadal tylko Twoje zdanie. Inni mogą rozumieć te rzeczy w inny sposób.

      Delete
    9. Podaj proszę przykłady.

      Delete
    10. A szacunek od poszanowania prawa innych ludzi? Zajrzałam do paru dość ważnych dokumentów, w których zapisane są prawa obywateli, i nigdzie nie jest napisane, że muszą na te prawa w jakiś szczególny sposób zasługiwać:

      Przyda Ci się do egzaminu na obywatelstwo

      Z Deklaracji Niepodległości:

      "Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście"

      Z I poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych:

      "

      "Poprawka I

      Żadna ustawa Kongresu nie może wprowadzić religii ani zabronić swobodnego praktykowania jej, ograniczać wolności słowa lub prasy ani prawa ludu do spokojnych zgromadzeń lub do składania naczelnym władzom petycji o naprawienie krzywd"

      Te dwa cytaty dają już jakiś pogląd na sprawę, jakie prawa przysługują obywatelom (a przestrzeganie prawa to inaczej poszanowanie prawa, więc i praw innych obywateli, określonych w tych zapisach".

      Z Europy - ale tu będzie nieco szerzej:

      Karta Praw Podstawowych UE

      Treść Karty[edytuj | edytuj kod]

      link= Zobacz w Wikiźródłach tekst
      Karty praw podstawowych Unii Europejskiej

      Nazwanie owego aktu „kartą” ma charakter tradycyjny. W ten sposób podkreśla się związek z aktami historycznymi, np. angielską Magna Carta Libertatum z 15 czerwca 1215 roku, której przyjęcie było przełomem w kwestii prawa i wolności[3].

      http://pl.wikipedia.org/wiki/Karta_praw_podstawowych

      Delete
    11. Jak będę już miała zdawać egzamin na obywatelstwo, to sobie poradzę, dzięki za troskę! I przyznam szczerze, że nie za bardzo chcę wyrażać tu swoje zdanie. Głównie dlatego, że to, co czytam od Ciebie, to fakty, przepisy i tego typu rzeczy. Ja rozmawiam bardziej o moich odczuciach i nie chcę się zagłębiać w historię, a w religię już tym bardziej.

      Delete
    12. To nie jest tylko historia - to co wymieniłam (Deklaracja niepodległości oraz Konstytucja USA) to podstawy prawa Stanów Zjednoczonych. A że piszą o religii - no cóż, jesteś w kraju ludzi wierzących. "Amerykańscy ateiści domagali się, żeby motto Stanów Zjednoczonych "In God We Trust" ("W Bogu nasza ufność") zostało usunięte z amerykańskich banknotów i monet. W ubiegłym tygodniu pozew kilku organizacji, na czele z Freedom From Religion Foundation, odrzucił okręgowy sąd federalny w Nowym Jorku"

      Delete
    13. Fajnie, że masz szeroką wiedzę na temat tego typu spraw :).

      Delete
    14. To są prawa podstawowe, na które nie trzeba sobie w jakiś szczególny sposób zasługiwać. Jedne z najbardziej podstawowych to prawo do wolności i wolność słowa. Wielu o nich nie pamięta. Szkoda

      Delete
  9. Nie przesadzaj z tym szacunkiem wielce anonimowa Tess Gabriel

    ReplyDelete
  10. Przypominam nieśmiało, że wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia :) Życzę więc wszystkim tu piszącym zdrowych, spokojnych i szczęśliwych Świąt i bardzo pomyślnego Nowego 2015 roku :)

    https://www.youtube.com/watch?v=7XOwqm2T0Yo

    ReplyDelete