Wednesday, August 12, 2015

Jestem w ciąży!

// ENGLISH VERSION HERE //



Hejka!

Normalnie napisałabym, że sorry za opóźnienie i brak postu w weekend, ale co tam... Nie będę się usprawiedliwiać tym razem :D Dobra, bez owijania w bawełnę! Mówię wprost jak jest, a co! Jest się czym chwalić no i to duża oraz bardzo ważna zmiana w życiu - kolejna, której jesteście świadkami - więc nie ma co ukrywać. Jestem w 7. tygodniu ciąży! 

Opowiem Wam co nieco, bo chcę ;) Wiem, jak to jest, że ludzie często czekają do zakończenia pierwszego trymestru, bo to tak na wszelki wypadek, ale ja w sumie nie muszę być jak wszyscy, nie? No i Nate nie ma nic przeciwko temu, więc tym bardziej spoko.


O tym, że jestem w ciąży, dowiedziałam się jakieś trzy tygodnie temu, więc wiedziałam już o tym w czasie naszego spotkania w USCIS i urzędnik się oczywiście o tym również dowiedział. Generalnie wszystko poszło dość sprawnie i szybko się zorientowałam, że coś tam jest inaczej niż zwykle, bo najzwyczajniej w świecie miałam wszystkie możliwe objawy. No i to był pierwszy raz w życiu, kiedy miałam takie przeczucie jadąc autem - dokładnie pamiętam ten moment - że hej, chyba wypadałoby to sprawdzić. Pojechałam do sklepu, kupiłam test ciążowy (w sumie to dwa... różne rodzaje - na wszelki wypadek), zrobiłam i bam - dwie kreski na jednym, a na drugim jak byk: "pregnant". Taki miałam zaciesz na twarzy, że nawet sobie nie wyobrażacie!


Dzielenie się tą radosną nowiną...
Nathanowi powiedziałam właściwie tego samego dnia. Co prawda na początku planowałam poczekać chwilkę i najpierw iść do lekarza, ale tak siedzieliśmy na kanapie, rozmawialiśmy i nie mogłam się powstrzymać, więc to z siebie wywaliłam i... zaczęłam płakać. Taka moja reakcja. Nate zareagował mówiąc "oh shit!", ale z mega uśmiechem na twarzy oczywiście. I to był czwartek. W piątek zadzwoniłam do gabinetu lekarskiego i jeśli teraz dobrze pamiętam, to w poniedziałek miałam już wizytę. Pani przez telefon powiedziała mi, że mogę iść na wizytę właściwie kiedy chcę i nie muszę czekać na jakiś tam 10 czy któryś tydzień. Zdecydowałam więc iść od razu, żeby się upewnić po pierwsze (mimo tego, iż wiem, że testy ciążowe mylą się ekstremalnie rzadko), a po drugie żeby zwyczajnie zrobić jakieś pierwsze badania krwi czy cokolwiek i wiedzieć, że jak na daną chwilę to wszystko jest okej no i dowiedzieć się też, co robić dalej.

Nie chciałam jeszcze rozpowiadać innym, bo 4 tygodnie to bardzo wczesne stadium i samo ryzyko poronienia dla kobiet w moim przedziale wiekowym wynosi aż 20-25% (wzrasta w miare starzenia się i dla kobiet powyżej 35. roku życia wynosi aż 50%). Teraz w moim przypadku wynosi mniej niż 5%, a za tydzień spadnie do poniżej 1%. Statystycznie. Tak czy siak, zależało mi więc na tym, by jeszcze nie mówić Alicii, bo wiecie, jak to jest - jak ona się dowie, to zaraz wszyscy się dowiedzą. Nathan niechętnie, ale zgodził się. Niestety przyszedł taki czas, dwa tygodnie temu, kiedy to przyjechały w odwiedziny do Margie siostry Nathana i dorosły syn jednej z nich. Jako że chcieli wszyscy spędzić razem weekend to trzeba było coś wymyślić, a ja czułam się tak źle, że w ogóle nie było opcji, by zobaczyli mnie uśmiechniętą i pełną energii, chętną do rozmów i spacerów... Nic z tych rzeczy. Także po krótkiej naradzie z mężem doszliśmy do wniosku, że okej, powiemy im. On czynił te honory i poinformował wszystkich przy obiedzie w restauracji (jak jeszcze mogłam jeść...) i wszyscy sprawiali wrażenie ucieszonych, więc kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam ich reakcje. W sumie to nie wiem, czego się obawiałam, no ale wiecie... Te czarne scenariusze, heh. No i skończyliśmy w kinie, więc właściwie nie musiałam robić nic oprócz nie spania, całe szczęście.

Alicia to w ogóle tak się podekscytowała! Zaczęła pytać: "you're pregnant?! Really?! But you're not joking, right?! Oh, I've been asking for this for such a long time!" (tłumaczenie na życzenie mojej siostry: "Jesteś w ciąży?! Naprawdę?! Ale nie żartujesz, nie?! Oh, prosiłam o to przez tak długi czas!") I to prawda, bo dość często powtarzała, że chciałaby brata lub siostrę i czy może przypadkiem nie jestem w ciąży, bo ona chce, żebym była. Doczekała się, więc bardzo się ucieszyła i teraz codziennie daje całusa w mój brzuch, chociaż jeszcze w ogóle się nie powiększył ;)

A blog to wiadomo... Jak napiszę tu to już wszyscy będą wiedzieć, także tak... here we go.


Jak ja się czuję?
Ogólnie jeśli chodzi o moje samopoczucie to jest wręcz fatalne i to trwa już z dwa i pół tygodnia. Całe dnie leżę na kanapie i oglądam filmy i seriale; aktualnie powtarzam Miodowe Lata od samego początku raz jeszcze. Moje spacery ograniczają się do łażenia po domu, bo jak raz spróbowała na zewnątrz, to prawie umarłam. Kompletnie nic mi się nie chce, kręci mi się w głowie, jestem słaba, pobolewa mnie w dole pleców i nie tylko. Nate bardzo mi pomaga - robi zakupy, daje mi jedzonko jak jest w domu, sprząta moje części, gotuje dla siebie. Najgorsze jest to, że schudłam ok. 5,5kg w ciągu 3-4 dni, co w moim przypadku nie jest zbyt dobre, bo od dawna byłam na granicy niedowagi i niedawno udało mi się przytyć 1,5kg, co było sporym sukcesem. No i proszę, nagle mi ponad 5 spadło ot tak, z dnia na dzień właściwie. Tzn. w sumie to nie ot tak, bo wiecie, mówiąc najprościej - zwracałam wszystko, co zjadłam lub wypiłam. Dlatego też muszę brać tabletki na nudności, które pozwalają mi jeść trochę więcej, ale jednocześnie sprawiają, że jestem strasznie senna cały czas i np. prowadzenie auta w ogóle nie wchodzi w grę aktualnie. Słuchajcie, ja w życiu tyle nie spałam... W nocy śpię po 12-13 godzin, a potem w dzień jeszcze ucinam sobie 2-godzinną drzemkę. To jest coś! Jeszcze tylko chciałabym jeść normalnie, ale to wiecie, wszystko wróci z czasem... W ciągu pięciu tygodni powinno, a na razie najlepiej wchodzą mi owoce, lekkie zupy, herbata miętowa i woda z cytryną, co w sumie nie jest aż takie złe, bo jakbym miała ochotę na same pizze i chipsy to byłoby gorzej. I w tym momencie bardzo cieszę się, że nie mam pracy, bo nie wyobrażam sobie pracować w takim stanie. 

W ostatni poniedziałek byłam na drugiej wizycie i miałam USG, na którym widziałam mojego bobaska i jego bijące serduszko :) Jako że naoglądałam się już przeróżnych zdjęć i filmików to potrafiłam rozpoznać głowę i resztę ciała oraz zobaczyć to bijące serce, ale to tyle. Lekarz za to widział jeszcze więcej, czego moje oczy już nie doświadczyły, chociaż starał się pokazać. Powiedział, że z tego, co widzi to z dzieckiem jest wszystko perfekcyjnie okej. Miałam też pobraną krew i następną wizytę mam za miesiąc, ale w sprawie wyników badań krwi zadzwonią do mnie w ciągu tygodnia. Dostałam też torebkę z przeróżnymi informacjami, folderami z istotnymi informacjami, witaminami, itp.


Mój styl życia i ewentualne zmiany.
W razie, jakby ktokolwiek się zastanawiał, to w sumie nic nie mam zamiaru nic zmieniać. Nie wrócę do jedzenia ani nabiału, ani tym bardziej mięsa i to w ogóle nie podlega żadnej dyskusji. Wiem, że "wegańska ciąża" wzbudza kontrowersje, do których bardzo chętnie się odniosę, jeśli będzie okazja. Gdy poczuję się lepiej to mam zamiar wrócić na moje zajęcia taneczne, ale oczywiście z pewnymi modyfikacjami, bo wielu rzeczy to ja już teraz nie mogę robić. Od kawy to i tak teraz mnie strasznie odrzuca, więc z tym problemu nie ma, a jak już mi to minie to nie będzie to dla mnie żaden wysiłek, by ograniczyć do minimum i wypić np. bezkofeinową po obiedzie. W końcu smakuje tak samo, a mi tu o smak chodzi, a nie o żadne pobudzanie ani nic takiego (swoją drogą, mówią, że bezpieczna ilość kofeiny w ciąży to max. 2 filiżanki dziennie, chociaż ja wolę tego unikać dla spokoju, bo ta ilość określona jest dlatego, że nie ma badań na kobietach, które piłyby te dwie lub mniej - są tylko na tych, które piły więcej niż 2; dodatkowo, lekarz powiedział, że jakbym miała jakiś ból głowy, to spokojnie mogę poratować się np. właśnie kofeiną). Alkoholu nie piję i papierosów nie palę, więc z tym mam spokój całkowity na starcie.


Ostrzegam, że będę o tym pisać na blogu regularnie gdzieś tam, więc nie zdziwcie się :) Mam nadzieję, że znajdą się jacyś zainteresowani tematem!

Także no... Ja się cieszę, Nate się cieszy, Alicia się cieszy, więc chyba jest okej :D I teraz oby wszystko poszło tak samo dobrze aż do końca... i jeszcze później. Trzymajcie kciuki!



Do następnego!
Aga

98 comments:

  1. ale cudnie! gratulacje dużo zdrówka! :)

    ReplyDelete
  2. OMATKOBOSKA, GRATULACJE! Jejku, aż mi się ciepło na sercu zrobiło, bo czytam Twojego bloga od samego początku i nadal nie mogę uwierzyć w to, jak wszystko się potoczyło!
    I z chęcią dowiem się czegoś na temat wegańskiej ciąży (haters, bring it on :D), bo do tej pory się w to nie zagłębiałam ;)
    Dbaj o siebie i dawaj znać na bieżąco co i jak! ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj, to miło :)
      Okej, coś tam na pewno o tym napiszę, bo myślę, że to pomoże innym ludziom, jeśli przypadkiem będą szukać czegoś o tym w internecie. Sama szukałam... nie znalazłam tego, co chciałam.
      Dzięki! :)

      Delete
  3. o kurde Aga, gratulacje! informuj na bieżąco!

    ReplyDelete
  4. Wow gratulacje!!! Ależ u Ciebie wszystko się sprawnie w życiu układa ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba za dużo już miałam złych doświadczeń wcześniej :) Oby tak dalej! Dzięki!

      Delete
  5. Wow, pierwsze co jak zobaczyłam linka na fb, pomyślałam 'pewnie Aga jest w ciąży, ale nie gdzie tam, taka spryta reklama posta :P'. Wchodzę, a tu się okazuje, że to prawda :) Gratuluję Ci z całego serducha, i cieszę sie Twoim szczęściem!! :)

    ReplyDelete
  6. Serdeczne gratulacje! :)

    ReplyDelete
  7. A ja jak zobaczyłam tytuł to sobie myślę.. ee jakaś ściema i kolejny wkręt z tytułem!
    A tu Ci niespodzianka!!
    Super.. gratulacje ogromne i duuużo zdrowia!! Alee fajnie! :))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahah jak to "kolejny wkręt"?! :D
      Dzięki! :)

      Delete
  8. Gratuluuuuuuuuuuuje! Cieszę się, że tak potoczyło Ci się w życiu c:

    Ja za tłumaczenie z angielskiego też dziękuję, przyda się, bo za kazdym razem musiałam odpalać tłumacza. Niestety ale język angielski to nie język dla mnie
    Co do wegańskiej ciąży - można to zrobić bez krzywdy dla dziecka, jak niektórzy uważają. Moja Mama jest weganką i też nią była jak była ze mna w ciąży.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :)
      Ok, będę pamiętać!
      Pewnie, że tak, ale jeszcze dużo czasu minie, aż ludzie ogólnie będą bardziej otwarci.

      Delete
  9. Czytam Twojego bloga od maja dopiero, ale bardzo się zadomowiłam :) Taaak się cieszę, jesteś kochana i miła, cieszcie się :) :3 Słodką wiadomość mi z rana zaserwowałaś. Miłego dnia :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to witam w moich czterech ścianach! ;)
      Dziękuję bardzo!

      Delete
  10. gratulacje! dużo zdrowia i poprawy samopoczucia :)

    ReplyDelete
  11. To wspaniała wiadomość! Agnieszko, gratulacje! :)

    ReplyDelete
  12. Gdy na facebook`u zobaczyłam opis ' taaaaaka nowina' od razu pomyślałam że jesteś ciąży ;-) i przepuszczenie mnie nie myliło ;)
    GRATULACJE dla Ciebie i Nathana ;-)
    Oczywiście jestem ciekawa ciąży wegańskiej ;-) nigdy nie wgłębiałam się w weganizm.. mojego kuzyna dziewczyna jest weganką poza dziewczyną mojego kuzyna nigdy nie spotkałam się w moim otoczeniu z osobą wegańską.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Widzisz, te przeczucia! :D
      Okej, na pewno coś o tym tutaj poczytasz!
      Dzięki :)

      Delete
  13. MEEEEGA GRATULACJE :))) Ja bardzo interesuję się tym tematem więc pisz jak najczęściej!! :))

    ReplyDelete
  14. Gratulacje :) Szczerze mówiąc to nawet się tego spodziewałam. Nawet kiedyś chciałam pisać kiedy planujecie, ale stwierdziłam, że to zbyt prywatna sprawa, żeby się o to wypytywać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pytać możesz naprawdę o cokolwiek chcesz, tylko po prostu musisz się liczyć z tym, że czasami mogę odpisać mówiąc, że nie chcę odpowiedzieć na dane pytanie :)
      Dzięki!

      Delete
  15. Gratuluje Kochana!

    Lekarz ginekolog w programie śniadaniowym podkreślał że im kobieta gorzej się czuje w pierwszym trymestrze tym dziecko się zdrowiej rozwija! Tak więc trzymaj się do 4. miesiąca a później będzie lepiej :)
    Dużo zdrówka dla Was! :)
    Kasia

    ReplyDelete
    Replies
    1. O, no to ciekawe! Tak będę myśleć, pomoże mi to przetrwać :D
      Dzięki! :)

      Delete
  16. Gratuluję Aga z całego serca;) Cieszę się razem z Wami;) Dużo zdrówka życzę ;)

    ReplyDelete
  17. Gratuluję imienniczko ;) Ja też na początku ciąży spałam i spałam! Było mi niedobrze, ale nie wymiotowałam. Pomagało mi czasem jedzenie migdałów, ale gdy kończyłam je jeść, nudności wracały. Mówią, że imbir pomaga. Nie wiem... Obecnie moja córka ma skończone 4 miesiące i jest naszym ogromnym szczęściem.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję!
      No właśnie ja z imbirem mam to samo, co Ty miałaś z migdałami... Jak piję herbatę imbirową to faktycznie jest okej, a jak skończę to wszystko mi wraca po 10 minutach. Bez sensu :P
      Super! Gratulacje :) Jako świeżo upieczona mama czuj się zaproszona do dzielenia się opiniami w razie, jakbym pisała, że mam jakeiś wątpliwości i tak dalej :)

      Delete
  18. Gratulacje !!! ;)
    Jeśli mogę coś dordzić to idź do CVSu i tam mają takie opaski na nadgarstki, na chorobę morską. Moja znajoma miała niesamowite nudności i to jej pomogło ! Aż sama nie chciałam uwierzyć. Może Tobie też pomoże ! ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję! :)
      Wiesz co, kiedyś próbowałam tych opasek i kompletnie mi to nic nie dawało, więc nieszczególnie im ufam już :(

      Delete
  19. Kochana Gratulacje!! :) Dużo zdrówka dla Was! :) :*

    ReplyDelete
  20. A ja sobie tak ot pomyslalam, ze cos duga masz przerwe w pisaniu, wiec albo wakacje albo ciaza:D
    Super!
    Ale najpiekniesze dla mnie jest to, ze wszyscy najwazniejsi ludzie w Twoim zyciu ciesza sie razem z Toba. Pozytywnie zazdroszcze:)
    Odpoczywaj, pozwalaj Nathanowi na rozpieszczanie. To ten czas.
    Fajnie wiesz?
    Czytam kazdy post i staram sie skomentowac, wiec pisz pisz koniecznie.
    Masz dar lekkiego pisania bez nadecia.
    Pozdrawiam
    Agulaw

    ReplyDelete
    Replies
    1. Haha nieźle. Więc w sumie az tak dużym zaskoczeniem to nie jest :D
      Oj, lubię być rozpieszczana.
      Dzięki za wsparcie!

      Delete
  21. Wielkie gratulacje! Cieszy mnie Twoje pozytywne podejście do tak wielu spraw, podziwiam!
    Trzymajcie się cieplutko :)
    Mimbla

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też mnie to cieszy, chociaż kryzysy też mi się zdarzają ;P
      Dzięki!

      Delete
  22. Hej Aga
    Gratulacje dla Was. Wszystkiego dobrego życzę ��dużo zdrowia ��
    3 maj się ��
    Pozdrawiam serdecznie ��
    Anulka z ofc Filipa �� ☺
    P/S 3 mam kciuki ☺ ��

    ReplyDelete
  23. Myslalam o tym czy moze planujecie powiekssyc rodzine bo jak zawsze powtarzam jestes super matka ale takie pytania wydajaal sie mi niegrzeczne wiec nawet nie pisalam nic. Ciesze sie niesamowicie, pozdrawiam i przesylam mnostwo ciepla dla Was:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Haha spoko, jak już napisałam komuś innemu - możesz pytać o co chcesz, tylko po prostu musisz się liczyć z tym, że czasem mogę napisać, że na dane pytanie nie chcę odpowiedzieć :)
      Dzięki! :)

      Delete
  24. gratulacje! :)
    trafiłam na Twojego bloga przed chwilą, szukając tematyki au pair, po czym zobaczyłam, że Twoim mężem jest obcokrajowiec. wiem, że musiałabym przeczytać nawet całego bloga, by znaleźć odpowiedź, więc spytam tu: czy poznałaś męża będąc au pair? ;) jeśli tak, w jaki sposób?

    pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hej :) Tak, a sposób bardzo prosty, chociaż zaskakujący dla niektórych... Ja przyleciałam do rodziny składającej się z dziewczynki i jej ojca singla, który na początku był moim "host dad". To właśnie on jest moim mężem :)

      Delete
    2. Zaznaczyłam ,że był singlem, żeby nie było, że rozwaliłam małżeństwo ;)

      Delete
    3. tak myślałam :) w takim razie życzę dużo szczęścia :)
      i jeśli nie jest to zbyt osobiste pytanie.. jesteś o wiele młodsza od męża?

      Delete
    4. szczerze mówiąc związki z co najmniej kilkuletnią różnicą wieku są moimi ulubionymi :)

      obserwuję! ;)

      Delete
    5. No to witam w moich skromnych prograch! :)

      Delete
    6. ciekawi mnie Wasza historia :) jest opisana w postach czy unikałaś podawania takich informacji?

      Delete
    7. Coś tam pisałam, ale nie wszystko. Dużo piszę, ale nie zdradzam wszystkich szczegółów :)

      Delete
    8. Przeczytałam sporo postów i dotarłam do Twojego komentarza, w którym napisałaś, że Wasz związek zaczął się tak jakby od początku pobytu. To znaczy, że szybko się to rozwinęło po dotarciu do USA czy leciałaś tam już będąc bliską Nathanowi? ;)

      Delete
    9. Prawie od początku, to prawda. Szybko się rozwinęło, bo jak leciałam to nie miałam żadnych, ale to żadnych myśli, że moglibyśmy być w związku ani nic takiego. Pisałam gdzieś nawet na blogu, jak ludzie się mnie pytali o Nathana, że "nie jest w moim typie" haha Rzeczy się zmieniają :)

      Delete
    10. Rozumiem :)
      W takim razie dlaczego przedłużałaś pobyt na drugi rok jako au pair, skoro i tak byliście w związku? Ułatwiało to zdobycie jakichś dokumentów?

      Delete
    11. Gdybym nie przedłużyła programu to nie mogłabym zostać legalnie w Stanach, a pozostanie nielegalne nie wchodziło w grę w moim przypadku.

      Delete
  25. Jestem chyba tak samo szczęśliwa jak Ty :D
    Pamiętaj żeby mówić do bobasa po polsku żeby ciotka się dogadała!

    PS. Dzięki za przetłumaczenie ale widziałam wśród komentarzy że nie tylko ja mam problem że nie kminie cytatów angielskich! HA!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ciotka niech się angielskiego nauczy, żeby się ze szwagrem dogadać :P

      Delete
    2. Jednak myślę że oni wszyscy szybciej nauczą się polskiego niż ja angielskiego hahahahha :D

      Delete
    3. No z takim podejściem to pewnie tak :P

      Delete
    4. no więc właśnie, to nie męczmy mnie :D

      Delete
  26. Gratulacje!!! Cieszę się twoim Szczęściem ;** powiedz mi a ile czasu byłas Nathana au paira zanim zostalicie para?? ;) Czysta ciekawość

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki :)
      Niezbyt długo... z miesiąc ;) W sumie na blogu napisałam o tym po 7 albo 8 miesiącach, a cały czas byłam w agencji au pair i dopiero wczoraj wszystko załatwiłam i zakończyłam program wcześniej.

      Delete
  27. Gratuluję i bardzo się cieszę :) Nudności powinny minąć na początku 2 trymestru. Gdyby nie minęły zgłoś to lekarzowi.

    ReplyDelete
  28. Hej Aga, już pisałam na facebooku ale jeszcze raz powtórzę gratulacje!! Czytałam sobie tego posta ze 2 lub 3 razy bo jest taki pozytywny. Czekam na dalszy rozwój akcji i dalsze relacje z różnych etapów ciąży.
    PS. Inspirujesz mnie swoim blogiem i swoją otwartością, ja mam dosyć podobną historię, bo również wyjechałam jak au pair do single father, i zostaliśmy parą już ponad 2 lata, jednak u nas różnica to (aż) 26 lat. Zawsze bałam się o tym otwarcie pisać na blogu choć czytelnicy i tak pewnie już dawno się domyślili. Ale teraz sobie myśle. A co tam. Nie ma co się przejmować opiniami innych.
    Jeśli pozwolisz to może odezwę się jeszcze w wiadomości prywatnej na fb jako że mam kilka pytań związanych z Twoją sytuacją.

    Trzymaj się i do usłyszenia :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie dziwię się, że się bałaś, bo wiesz, jacy ludzie są... Gadali, gadają i będą gadać. Ja też miałam lekkie obawy na początku, że będę dostawać komentarze, że to pewnie dla kasy albo dla zielonej karty i tak dalej. Ale w końcu doszłam do wniosku, że kurde, to moje życie i moja sprawa, a na blogu piszę co chcę, więc olałam te obawy i kompletnie nie przejmuję się tym, 'co ludzie mogą powiedzieć'.
      Pewnie, pisz śmiało jeśli chcesz :)

      Delete
  29. Wow! Aga! Super!! Ale sie ciesze ;) ogromne gratulacje z mojej strony!! Jak sie juz lepiej bedziesz czula koniecznie musimy sie spotkac! Buziaki dla Ciebie i maluszka! Trzymajcie sie ;)

    ReplyDelete
  30. Gartuuuluje :)

    A tak z ciekawości będziesz uczyła dzieciętko uczyć polskiego?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki :)
      Jeśli dziecko będzie chciało, to jestem jak najbardziej otwarta, więc poczekam z tym. Na siłę uczyć go na pewno nie będę.

      Delete
    2. Ogromne gratulacje Aga! Super, że Wasza rodzina się powiększy :)
      Z tym polskim to jeszcze pomyśl, każdy język, czy szwedzki, suahili czy polski, to inwestycja na przyszłość dla dziecka. Widzę to na przykładzie kuzynów z zagranicy. Mówią średnio ( ale jak przyjeżdżają do PL to po tygodniu już się rozgadują ), za to rozymieją praktycznie wszystko:)
      Jeszcze raz gratulacje!

      Delete
    3. Dziękuję! :)
      Powiem raz jeszcze - to czy moje dziecko będzie mówić po polsku, czy nie i w jakim stopniu, jeśli tak zależeć będzie tylko od niego.

      Delete
  31. Moje gratulacje dla ciebie i Nathana!
    Zycze zdrowia i oby zle samopoczucie szybko przeszlo.

    ReplyDelete
  32. Od początku wiedziałaś że coś między tobą a nathanem może wyjść? W sensie wyczuwalas ta chemię? ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia ;) Przez pierwsze dwa tygodnie to my właściwie w ogóle nie rozmawialiśmy tak naprawdę. Tzn. nie rozmawialiśmy o niczym innym niż o tym, co Alicia robiła wciągu dnia ;)

      Delete
  33. Weszłam sprawdzić czy coś nowego dodałaś bo miałam jakieś dziwne przeczucie, że może nastąpiły jakieś przełomy w Twoim życiu i ha! Nie myliłam się :) Gratuluję!

    ReplyDelete
  34. Gratulacje. Cieszę się ,że twoja rodzina się powiększy. A Alicia wreszcie będzie miała braciszka albo siostrzyczkę. Dużo zdrówka życzę i dbaj o siebie. Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  35. Moze dziwne pytanie, ale masz jakies przeczucie co do plci dziecka? :)
    Oczywiscie gratuluje, ciesze sie, ze ci sie dobrze uklada. Zycze zdrowka tobie i calej rodzince. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przeczucia nie mam, ale mam nadzieję :) Na razie nie zdradzę, ale w którymś poście na pewno o tym napiszę :)
      Dziękuję!

      Delete
  36. Nawet nie wiem co powiedzieć, trafiłam na twój blog prawie na początku i w miarę na bieżąco przeżywałam całą tą niesamowitą historię razem z tobą. Gratulacje to mało powiedziane na to jakie bezpieczne i szczęśliwe wywalczyłaś sobie życie. Nawet Cię nie znam, ale jesteś inspiracją - dzięki Aga

    ReplyDelete
  37. jejku gratuluję!
    a macie juz jakies wymarzone imiona dla dziecka?
    nie musisz pisac jakie, tylko chodzi mi o to czy macie haha XD
    pozdrawiam
    -k.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wymarzone to może nie. Ja mam kilka, które mi się podobają, ale jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, bo tak sobie pomyślałam, że skoro tyle czasu jeszcze to wolę się jeszcze nie zastanawiać, bo później z czasem tyle imion mi się zabiera, że się nie zdecyduję ;D
      Dzięki!

      Delete
  38. GRATULACJE! Aż sama się ucieszyłam! Pomyślnego rozwiązania i dużo zdrowia! :D

    ReplyDelete
  39. Gratulacje!!
    Kochana, niedługo to Ty będziesz szukać au pair! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzieki :) Haha ee tam, raczej nie wydaje mi się :)

      Delete