Licznik odliczający dni do wylotu w niebezpiecznie szybkim tempie zbliża się do pokazania zaledwie jednej cyferki. A ja dodaję posty jak powalona ;), bo wiem, że później mogę nie mieć czasu, a wiecznie mam coś do powiedzenia, więc robię to jakby na zapas. Pamiętam, jak mój Host powiedział, że zostało tylko 6 tygodni i mam wrażenie, jakbym usłyszała to zaledwie wczoraj. A tu proszę, patrzę w prawo i co widzę? 10 dni! Niesamowite.
Zaczął się dość intensywny czas pożegnań (o czym tworzy się notka - kolejna z tych długich) i chyba powoli zaczynam sobie zdawać sprawę z tego, jak wszystko się zmieni za kilka dni. Z tego, że nie będę mogła już umówić się z Martą na za tydzień albo z Magdą na śniadanie następnego dnia; że nie będę wracała wkurzona z pracy, by w dzień wolny narzekać, że do niej nie idę; że nie pojadę sobie do Berlina, żeby zjeść tego pysznego kebaba; nie będę śledzić na żywo postępów w budowie metra; nie pójdę na żaden występ Łowców; nie będę się śmiała z siostrą z głupot przed snem; nie będę organizować i prowadzić spotkań FanClubu...
Ale w zamian za to będę mogła przejść się po Central Parku i zobaczyć hotel, który tyle razy widziałam, oglądając film "Kevin sam w Nowym Jorku"; będę mogła wjechać na Willis Tower w Chicago; popatrzeć na nocny pokaz tańczących fontann przed Bellagio Hotel w Las Vegas; usiąść na czerwonych schodach na Times Square; popatrzeć na zachód słońca na plaży w Santa Monica; zrobić sobie zdjęcie nad Wielkim Kanionem; "potrzymać" napis Hollywood; spędzić Sylwestra w Los Angeles; spalić się w słońcu na Miami Beach; spotkać Jima Carrey'a!!!!!; pójść na występ Łowców, gdy przylecą do Stanów :D; spełnić swoje największe marzenia!
Jednocześnie, mówiąc całkiem szczerze, nadal nie mogę uwierzyć w to, że już tak mało czasu zostało do momentu, aż będę mogła wyjść z samolotu i powiedzieć: "F*CK YEAH, NEW YORK CITY!!!".
Tak naprawdę, to wcale nie czuję żadnego smutku. Może to dziwne, ale nie jest mi przykro, że to wszystko tu zostawiam na tak długi czas. Cieszę się, że będę miała okazję zmienić moje życie i odciąć się od tylu negatywnych rzeczy, które mnie tu otaczają. Niestety moje życie wcale nie jest takie kolorowe, jak się wydaje, dlatego nie mogę się doczekać dnia aż zamknę drzwi mojego mieszkania i pożegnam się z nim na długi, długi czas. Oczywiście wiem, że może w końcu nadejść moment, kiedy nagle poczuję, że niesamowicie brakuje mi tego, o czym napisałam na początku, ale w tym momencie jestem mega, ale to mega podekscytowana wszystkim, co mnie czeka. Tym bardziej, że właściwie nie wiem dokładnie, jak to wszystko będzie wyglądać. Wiecie, to uczucie adrenaliny przed nieznanym jest dość ciekawe i wcale mi nie przeszkadza. Poza tym, już od kilku osób usłyszałam, że podziwiają moją determinację i odwagę, co tylko sprawia, że jestem tym bardziej pewna tego, że dobrze robię. Oczywiście nigdy nie miałam żadnych wątpliwości i od dnia, kiedy postanowiłam, że wyjadę wiedziałam, że w końcu to osiągnę, ale jednak miło jest dodatkowo od innych usłyszeć coś takiego.
A co konkretnego teraz robię? Nadal siedzę nad moim projektem i mam chwilowe zaćmienie, ale i tak jestem już prawie na finiszu. Pewnie powrzucam parę zdjęć, jak już będzie całkiem gotowy.
I tym pozytywnym akcentem kończę mój dzisiejszy wywód :).
Buziaki!
Rzeczywiscie to szybko zlecialo! Moim marzeniem jest spedzic sylwestra w NYC :)
ReplyDeleteA, jak wiadomo, marzenia się spełniają! :)
DeleteI Ty jestes tego najlepszym przykladem :) !!
DeleteWow! super. Mam nadzieję, że spędzisz tam dobry czas. Powodzenia!
ReplyDeleteNa pewno! :) Nie dziękuję!
DeleteOch czas leci leci ! Czasami potrzeba odpocząć, zdystansować się do rzeczywistości ! To pomaga spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy. ;)
ReplyDeleteTo prawda :).
Deletematko, ale ci zazdroszczę... mi to się marzy słoneczna Kalifornia....
ReplyDeleteBAW SIĘ DOBRZE KOCHANA ♥
kill em all
Też mi się marzyła Kalifornia :D.
DeleteBędę!!
ale szyyyybko! jeszcze tak niedawno pamiętam mówiłąs o perfect, a tu juz lot. Ja niestety jeszcze nie moge namówić rodziców na wyjazd, sa nie ugięci ;D ale przynajmniej przekonałam ich na wyjazd do Stanów w wakacje na miesiac ;)
ReplyDeleteMiesiąc też super! Jak macie taką możliwość to super :D. A moze jednak kiedyś się zgodzą. Próbować nie zaszkodzi :)
DeleteO JEZU :D 10 dni !!!! A przed Toba jeszcze podroze do tego czasu liiiii :D
ReplyDeletenooo, istne szaleństwo :D
DeleteBaw sie dobrze, spelniaj marzenia, wycisnij zycie jak cytryne ;) i miej z tego niesmowite wspomnienia gdy bedziesz juz starsza osoba ;) pozdrawiam jagoda i nie zapomnij o nas o czytelnikach )
ReplyDeleteNo, no, teraz jest najlepszy czas na pracowanie na wspomnienia :)).
DeleteNie zapomnę!
Jezu !!! 10dni tylko kurde ! Musze zaczac sie ogarniac.. hehe
ReplyDeleteHaha no ja też powinna, ale w sumie to nie wiem, co by tu jeszcze zrobić :D
DeleteJa nadal czekam na perfect match, ale gratki dla Ciebie i mam nadzieje, ze nie opuscisz bloga po drugiej stronie oceanu i nadal bedziesz do nas pisać z taka sama czestotliwością ! :) Buziaki !
ReplyDeleteNa pewno nie! Obym dotrzymała słowa danego samej sobie, że na pewno będę pisać :D.
DeleteJa wylatuje do UK juz jutro z rana i mam to samo. Każdy się ze mną żegna, mama płacze a ja po prostu się cieszę. Wiem, że kryzys poczuję po jakiś 2 tygodniach kiedy zabraknie mi przyjaciół, rodziny i polskiej rutyny.
ReplyDeleteAle najważniejsze są marzenia. Będzie dobrze :)
Zapraszam do mnie: www.republikaoperki.blogspot.com
Czyli takie samo nastawienie, jak u mnie :). Na pewno będzie dobrze! Inaczej być nie może.
DeleteNie wierzę, nie wierzę, nie wierzę...że to już ! ;o
ReplyDeletePamiętam dopiero Twojego posta na temat klientów, z którymi masz do czynienia ! :D
A tu już za 10 dni dołączysz do naszego grona ! Pięknie!
Cieszę się, że towarzyszą Ci takie pozytywne emocje :)
Życzę jak najmilej spędzonych tych ostatnich dni w Polsce i czekam na dalsze relacje !
Buziaki :*
Haha też pamiętam ten post :D Kiedy to było!!
DeleteDzięki, dzięki :))
jeszcze tylko tydzien i hello usa :)
ReplyDeletedokładnie tak :)))
DeleteZazdroszcze ! :-) doczekac sie nie moge Twoich postow z USA :-)
ReplyDeleteJesli moge zapytac o co chodzilo z tym Twoim projektem ? :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Każda dziewczyna, która jest w AuPair Care, musi zrobić "orientation project", czyli taki jakby album, który później może być prezentem dla rodzinki. Opowiadamy w nim, gdzie będziemy mieszkać w Stanach, skąd pochodzimy, o Polsce, polskich tradycjach, kuchni, itp. Warto dodać np. zabawy dla dzieci, jakieś przepisy czy coś takiego :)
DeleteDoskonale wiem co czujesz, bo sama nie czułam rozdzierającego serca smutku przed wyjazdem ;). Jestem w Stanach ponad dwa miesiące i poza krótkimi momentami tęsknoty, nadal rozporządza mną adrenalina ;).
ReplyDeleteŻyczę Ci wspaniałego roku/dwóch lat i równie cudownej host rodziny, jak moja! Na pewno będę śledziła Twojego bloga.
Pozdrawiam :).
Dzięki! Fajnie, że tak masz i mam nadzieję,że u mnie będzie podobnie :))
DeleteHmmm.....zawsze można umówić się na śniadanie za pół roku. Lepsze to niż nic, nie? :) Wybór miejsca pozostawiam Tobie haha :D
ReplyDelete