Do Orlando pojechaliśmy na spotkanie rodzinne. Nathan ma czwórkę rodzeństwa i wszyscy oni, wrac z Margie oczywiście, spotykają się przynajmniej raz do roku w jednym miejscu. Czasem ktoś zabiera swoje dzieci, ale Alicia jest najmłodsza; po niej jest jedna dziewczyna, która ma 19 lat. Jechaliśmy autem i w jedną stronę wychodzi 6,5 godziny nie licząc przerw. Tragedii więc nie ma.
Szczerze, to nie mam jakoś nic ciekawego do opowiadania. Nie działo się nic niesamowitego, a ze spotkaniami rodzinnymi, to wiadomo, jak to jest. Tym bardziej dla kogoś totalnie z zewnątrz, czyli mnie. Zazwyczaj siedziałam w grupie, wszyscy o czymś rozmawiali, wspominali, śmiali się, a ja tak myślałąm... Mhm, nie mam pojęcia, o czym oni mówicie, więc tylko tak sobie tu posiedzę.
Jednego dnia ja, Alicia i Nate poszliśmy do Disneyworld (kolejny punkt na mojej liście odhaczony!). Pierwszym pomysłem było ogarnięcie Hollywood Studios, ale niestety zamykali bardzo wcześnie, bo o 4pm! Ostateczna decyzja padła więc na Magic Kingdom, czyli różnego rodzaju ksieżniczki, itp. Dobre i to! Mimo tego, że byliśmy tam poza sezonem, w środku tygodnia i w dodatku nie było jakoś bardzo ciepło - ludzi było niesamowicie dużo!
Powiem Wam, że byłam kiedyś w Disneyland w Paryżu i niby to samo, ale jednak ten park w Paryżu podobał mi się bardziej.
Bardzo podobał mi się ten klimat wieczorem, który tworzyło milion światełek dookoła, te wszystkie ozdoby świąteczne i zapachy z restauracji.
Bardzo podobał mi się ten klimat wieczorem, który tworzyło milion światełek dookoła, te wszystkie ozdoby świąteczne i zapachy z restauracji.
Dzień po Disneyworld pojechaliśmy do Busch Gardens, czyli do parku rozrywki, który mieści się w Tampie. Tym razem wszyscy podzieliliśmy się na dwie grupy. Jedna to ci, którzy szli na rollercoastery, czyli ja, Nathan, jego dwóch braci i jedna z sióstr; druga grupa to cała reszta i oni robili rzeczy typu głaskanie zwierząt, itp. Baaaardzo fajnie było, naprawdę! Ta adrenalina jest super! Pokażę Wam trzy filmiki z YouTube...
Ten rollercoaster powyżej nazywa się SheiKra i pamiętam, jak może dwa miesiące temu przypadkiem trafiłam na filmik z nim w roli głównej na Facebooku. Nie miałam pojęcia z jakiego parku to, bo nikt nie odpowiedział na to pytanie w komentarzach, a post był w jakimś arabskim czy coś. Jakie więc było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam ten właśnie rollercoaster w Busch Gardens! I to był pierwszy w moim życiu, w którym usiadłam w pierwszym rzędzie ;-).
Jeśli ktoś z Was był na "tradycyjnej" wieży, na którą wjeżdża się po to, by za moment spaść na dół, to znacie pewnie to uczucie, że wszystkie Wasze wnętrzności podnoszą Wam się do góry... Nie jest to zbyt przyjemne. To, co na filmiku, widziałam pierwszy raz w życiu. Fotele przechylają się (od 0:58) tak, że twarz skierowaną macie w stronę ziemi i dzięki temu nie ma w ogóle tego dziwnego uczucia, o którym wspomniałam przed chwilą. Ktoś miał super pomysł!
To też jest coś, czego nigdy wcześniej nie spotkałam. Zazwyczaj jest tak, że rollercoastery na początku jadą dość wolno i przez to rośnie adrenalina pewnie :-P, a w tym jest tak, że wystrzela bardzo szybko od samego początku. Nie widziałam żadnych filmików ani nic i nie spodziewałam się tego, więc bardzo fajnie było się zaskoczyć, siedząc już w fotelu.
Brzmi to trochę tak, jakbym reklamowała ten park rozrywki, nie? Szkoda, że nikt mi nie zapłacił :-P.
Do następnego!
Aga
PS. Nie mam nic do powiedzenia na temat Thanksgiving oprócz filmiku, który wrzucam poniżej. Wiem, że to głupie i w ogóle, ale mimo to naprawdę mnie rozbawiło! A kto mi to pokazał? Nate oczywiście!