Dawno nie było takich notek, więc czas najwyższy na post o zbiorze z ostatniego czasu, czyli o rzeczach, o których jeszcze nie pisałam, a które nie nadają się na jeden pełny post...
W ostatni czwartek października poszłam na koncert Jasona Derulo, który odbył się w tym samym miejscu, co koncert Ne-Yo (post o tym koncercie TUTAJ), czyli w The Tabernakle w Atlancie. Towarzyszyła mi Isabelle i świetnie się bawiłyśmy!
W ostatni czwartek października poszłam na koncert Jasona Derulo, który odbył się w tym samym miejscu, co koncert Ne-Yo (post o tym koncercie TUTAJ), czyli w The Tabernakle w Atlancie. Towarzyszyła mi Isabelle i świetnie się bawiłyśmy!
Bilety, jakie miałyśmy, upoważniały nas do wcześniejszego wejścia do środka oraz miałyśmy dostać również plakietkę i czapkę na pamiątkę. Kosztowały one po $90, więc całkiem spoko cena. Tym razem nie miałam meet&greet, bo nie chciałam wydać za dużo kasy ($165), co i tak wyszło nam na dobre, ale o tym zaraz...
Od samego początku wszystko szło jakoś inaczej i każda kolejna rzecz odwracała się nam na dobre. Podeszłam do okienka odebrać bilety i później zapytałam ochroniarza, w której kolejce mamy czekać. Nie dostałam nic, o czym wspominali w mailu wcześniej. Na początku pomyślałam sobie, że pewnie dostaniemy to w środku, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że nie mamy nawet tych opasek uprawniających do wejścia do środka wcześniej, niż reszta. Pomyślałam jednak, że skoro tego nie dostałam w kasie, to pewnie tak ma być. Trochę bez sensu, ale co poradzić, jakoś nie przejęłam się specjalnie. Gdy zaczęli wpuszczać do środka najpierw ludzi z fanklubu Jasona, pan, który dał mi bilety wcześniej, wyszedł na zewnątrz i machał do mnie, trzymając w ręku kopertę z moim nazwiskiem. Powiem Wam, że czasami dobrze jest nazywać się bardzo oryginalnie, bo przynajmniej ludzie pamiętają. Podeszłam do niego, dał mi kopertę i powiedział, że to nasza kolej, by wejść do środka. W kopercie były owe opaski na ręce, plakietki i jedna dodatkowa kartka, której nie powinno tam być. Mianowicie, była to kartka wyjaśniająca, jak dostać się na spotkanie z Jasonem po koncercie! Po przeczytaniu tego zrobiłam oczy jak pięciozłotówki i pokazałam Isabelle, która ucieszyła się tak samo, jak ja.
Po koncercie zrobiłyśmy więc to, co napisane było na owej kartce. Stałyśmy w kolejce i ochroniarz, którego wcześniej pytałam o kolejkę, przechodził po ludziach i sprawdzał czy mają fioletowe opaski. Uprawniały one do spotkania z Jasonem. My ich oczywiście nie miałyśmy... Ale miałyśmy tę kartkę. Pokazałyśmy mu ją więc, na co on, że powinnyśmy mieć opaski. Postanowiłyśmy kuć to żelazo i powiedziałyśmy głosem pełnym zdziwienia i oburzenia: ale my nie dostałyśmy żadnych bransoletek! Na co ów pan, że to dziwne, ale że nas pamięta sprzed koncertu, więc spoko. Tak łatwo poszło!
I tym oto sposobem weszłyśmy na meet&greet nie mając odpowiednich biletów i oszczędzając 80 dolców tylko dlatego, że ktoś się pomylił i wsadził tę kartkę do koperty z moim nazwiskiem :-).
***
Uwaga, uwaga! Zwracam się do tych, którzy są w Polsce i wybierają się na warszawski koncert The Baseballs; do tych, którzy znają kogoś, kto idzie; do tych, którzy chcieliby pomóc w nagłośnieniu sprawy, za co byłabym niesamowicie wdzięczna!
Jako że na poprzednim koncercie, trzy lata temu, fan-akcja, jaką przygotowałyśmy z Anią na koncert od wszystkich fanów, zachwyciła chłopaków, postanowiliśmy zrobić dla nich coś jeszcze. Bardzo łatwa, ale też efektowna akcja! Wszystkich zainteresowanych zapraszam do zajrzenia TUTAJ, gdzie poznacie wszystkie szczegóły :-).
Poniżej dodaję moją ulubioną piosenkę z ich najnowszej płyty... Łapie mnie za serce i jak oglądałam klip, to aż się wzruszyłam. Mogę podpasować tekst trochę pod moje życie, tak myślę.
***
Wcześniej, tzn. przed koncertem Jasona, pojechaliśmy z Nathanem i Alicią na Stone Mountain i tam spotkalśmy jednego z jego kolegów z pracy z jego rodziną. Wejście na górę zajmuje jakąś godzinkę i chodzi się głównie po kamieniach, co było niesamowitą frajdą dla Alicii, która skakała jak mała sarenka, a potem spała cała drogę do domu. Stone Mountain mieści się na północy i od nas jedzie się 45 minut. Bardzo fajny widok rozciąga się z samej góry!
Ta ramka dookoła, to niechcący.
***
Pamiętacie, jak Wam wspominałam, że nie wiem czy chcę dalej chodzić na moje zajęcia? Podjęłam decyzję i zrezygnowałam z nich. Już za bardzo się tam nudziłam, a mój angielski stanął w miejscu i momentami nawet się cofał. Zajęcia miały być dla osób o "wyższym poziomie", a mieliśmy ludzi, którzy ledwo zdania składali... Totalna strata czasu dla mnie. Nie chodzę tam więc więcej, a w późniejszym czasie znajdę sobie coś innego.
Na razie zapisałam się na parę innych zajęć, żeby się trochę rozruszać i w końcu ogarnęłam taniec na rurze! Chciałam zapisać się na te zajęcia od ponad dwóch lat, ale w Polsce to jakoś szkoda mi było kasy, bo drogie to tam. Powiem Wam, że bardzo mi się podoba, a jedyną rzeczą, której mi brakuje, to mocniejsze mięśnie haha Ale spoko, wszystko da się ogarnąć!!
Do następnego!
Aga
Piękny ten widok na Atlantę...Musisz mnie kiedyś tam zabrać! :D
ReplyDeleteCo do spotkań z sympatycznymi panami, to takie nieoczekiwane są chyba najlepsze!
Nieoczekiwane najlepsze, fakt :).
DeleteWow, widzę Aga, że bardzo angażujesz się w różne akcje z gwiazdami. Nie myślałaś o pracy event menagera albo wedding plannera? Chyba byś się nadawała :)
ReplyDeleteŚlicznie wyglądacie na zdjęciu z Alicią :) No i gratuluję wkręcenia się na meet&greet :D
Pozdrawiam!
Kiedyś o tym myślałam :). Dużo czasu spędzałam na różnego rodzaju akcjach tego typu, na różnych planach, itp., i interesowało mnie to. Ale nie chcę tego robić jako coś stałego.
DeleteHejj :) a na english as a secon language to sie zapisuje online czy w szkole?
ReplyDeleteHej :) To pewnie zależy od szkoły. Ja musiałam iść osobiście wypełnić wszystkie formularze. Nie wiem, jak jest w innych miejscach.
DeleteFuksiara!! :P
ReplyDeletePięknie te widoki, mam nadzieję, że uda mi się kiedyś odwiedzić Atlantę :))
Polecam i zapraszam! :D
DeleteMam pytanie.Czy "love" wymawia się "laf" czy "lof"?
ReplyDeletePrzez "o" i ja poszłabym w twardsze "f", prawie jak "w", zamiast naszego zwykłego "f".
DeleteDzięki.
DeleteFarciara z tym koncertem!
ReplyDeleteSuper śliczne jest do zdjęcie z małą :)
Dzięki :))
DeleteChyba Atlantę musze tez "zaliczyć" ;)... Nie była na mojej liście ale cóż...;) i wpadnij w końcu do Manhattanu ;)
ReplyDeleteW końcu listy zawsze można poszerzać! :D Wpadnę, wpadnę. Ale nie za bardzo chcę w te zimne miesiące... Nie uśmiecha mi się specjalnie kupować zimowej kurtki :P
Delete