Saturday, July 12, 2014

Misz masz z ostatniego tygodnia.

Hejka!

Minął tydzień od mojego ostatniego postu i tak sobie siedzę i myślę, że przydałoby się napisać kolejny. Problem w tym, że tym razem nie za bardzo wiem, czym się z Wami podzielić, bo właściwie, to nic ciekawego się nie działo. Dam Wam więc pare losowych ciekawostek z ostatnich dni.

Jakby ktoś z Was był zainteresowany nieco bardziej tym, co działo się na spotkaniu fanklubu Filipa (poprzednia notka), to serdecznie zapraszam do przeczytania relacji i obejrzenia zdjęć, które znajdują się na TEJ stronie. Może będziecie mieli nieco większe pojęcie o tym, jak to właściwie działa, jeżeli chcecie się dowiedzieć :).

Plany na weekend mi się rozwaliły (znowu). Miałam jechać z koleżanką do Panama City na Florydzie, czyli jakieś pięć godzin autem ode mnie. Nawet samochód mogłam zabrać na cały weekend! Nie wyszło jednak, czego powodem była host family owej koleżanki. Wkurzyłam się strasznie, bo nie zdążyłam zwerbować nikogo innego, a samej nie chciało mi się jechać. 
Planem awaryjnym było pojechanie na plażę nieco bliżej, nad jezioro, z parkiem wodnym czy tam czymś. Z Nathanem i Alicią. To też nie wypaliło, bo nawet słońca dzisiaj nie ma w ogóle, chociaż jest bardzo ciepło. Ja bym pojechała mimo to, ale Nate twierdzi, że lepiej wybrać jakiś inny dzień, więc... Cóż.

Pamiętacie, jak Wam mówiłam, że wysłałam papiery na przedłużenie programu? Zrobiłam to dzień przed wylotem do Europy, czyli 20 czerwca. Dzisiaj mamy 12 lipca i nadal nie dostałam żadnej odpowiedzi. Oni tam napisali, że skontaktują się po zaakceptowaniu wszystkiego i w ogóle, nie wcześniej, ale ja nawet nie wiem, czy wszystko było prawidłowo wypełnione, itp. Denerwuje mnie to, bo nie wiem, na co czekam! Oczywiście mam jeszcze dużo czasu, ale wiecie, jak to jest... Skoro już wysłałam, to oczekuję odpowiedzi.
W ogóle dlaczego to tak jest, że au pairki mają przestrzegać wszystkich zasad, a host rodziny mogą robić, co chcą? Nie mówię tu o moim przykładzie, ale o innych, o których czytam w internecie. Odpowiedź jest prosta: bo agencje zarabiają na rodzinach, a nie na au pairkach. Jakiś czas temu na fejsie czytałam historię jednej dziewczyny (jeśli czytasz, to pozdrawiam!), która była gdzieś tam w okolicach Seattle u polskiej rodziny. Po zaledwie kilku dniach wiedziała, że chce iść w rematch, bo ci ludzie tak źle ją traktowali. Skontaktowała się z agencją, która powiedziała jej, że ma czekać... trzy miesiące! Jak ona to skomentowała? Dokładnie tak: "to były najgorsze trzy miesiące mojego życia".
Jest jeszcze jedna rzecz, której nie rozumiem... Dziewczyny, które wyjeżdżają jako au pair, a nie lubią dzieci. Nad tym, to ja się nawet nie zastanawiałam, bo i tak nie znalazłabym odpowiedzi na moje pytania...

Ostatnio strasznie bolą mnie plecy. Ale to tak maksymalnie. Moje lewe ramię, to jest jakiś żart w ogóle. Ciężko mi ruszać ręką, bo mam wrażenie, jakby mi się kości o siebie ocierały. Okropne to jest, męczy mnie ten ból bardzo, a też niewiele mogę z tym zrobić. Pobolewa mnie też w dole pleców. Kaleka, nie? Ja to nie wiem, na starość pewnie na wózku będę jeździć, bez kitu. Wiecie, czym to jest spowodowane? Wycieczką do Europy... Siedzenie w samolotach po kilka godzin, zmiana czasu, zmęczenie, stres, itp. Wysoką cenę przyszło mi za to zapłacić. Mam nadzieję, że szybko mi to minie!

Nie robiłam nic nadzwyczajnego 4 lipca, czyli w Independence Day. Dzień później za to pojechałam z Nathanem na Stone Mountain, by zobaczyć sobie pokaz laserów i fajerwerki. Mnóstwo ludzi wszędzie, ładna pogoda, super pokaz... Podobało mi się :). I mogłam się dowiedzieć czegoś więcej o historii Stanów i samej Georgii. Nie robiłam żadnych zdjęć, ale w necie jest ich sporo, więc możecie sobie obczaić np. TUTAJ.

Mam w planach pewną serię postów, która Was zaskoczy. Tzn. tak przypuszczam, że Was zaskoczy. Na razie nie mówię nic więcej, ale zapowiadam, żeby mieć większą motywację do napisania ich ;).

Co tam jeszcze...

Pokażę Wam dwa filmiki...

Jeden z fajniejszych filmików, jakie widziałam w ostatnim czasie!

Yanis Marshall - jeden z moich ulubionych tancerzy.

I na koniec taka ja...


Do następnego!
Aga

PS. Dzięki za wszystkie wejścia i komentarze :)!

19 comments:

  1. Nie wiem czemu nie wiedziałam o Twoim blogu wcześniej! Chyba muszę podziękować za to Filipowi, bo od niego się o nim dowiedziałam.
    Polka pojechała do polskiej rodziny, kurde zamiast ją wspierać to robią jakieś dzikie akcje. Nie potrafię tego pojąć co się dzieje z naszym narodem nie tylko w kraju, ale też za granica.
    Mnie lewy bark boli od maja, odkąd odwiedziłam swojego Brata i cały czas narzekał, że go tak boli. Śmieje się, że się zaraziłam ... a my też się widziałyśmy więc uważaj! ;-)
    Całusy i czekam na następny post!
    Ps. Pogoda zazwyczaj jest głównym przeciwnikiem planów ;(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lepiej późno, niż wcale! :D
      Masz rację... Też nie ogarniam, co się dzieje z Polakami, ale jestem pewna, że nic się nie zmieni :/

      Delete
  2. Cześć Aga!
    Możesz mi powiedzieć ile kosztuje fryzjer w USA?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja zapłaciłam $45, ale spokojnie można znaleźć taniej. Nie szukałam najtańszego miejsca. Zależy też, jaką masz długość włosów i co chcesz robić, wiadomo. W Polsce płaciłam ok. 50zł, więc w sumie jakby patrzeć na to w ten sposób, to, według mnie, nie jest to dużo. Bo bez sensu jest przeliczać na złotówki, mieszkając tu :).

      Delete
  3. Aż ciekawa jestem co to za seria postów :P O tym laser show pisała już Little Fighter to musi być niesamowite. A jak po tej rehabilitacji? Skończyłaś ją? Tamten ból już Ci nie przeszkadza?
    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz co, to nie jest do końca rehabilitacja (może nagram jakiś filmik, by Wam pokazać, hmm) i chodzę tam co tydzień. A przez ten wyjazd miałam dwa tygodnie przerwy, więc można powiedzieć, że wszystko mi się rozregulowało...

      Delete
  4. Jak to jest, że udało Ci się zwiedzić tyle miejsc będąc w USA? Nie hejtuję, po prostu jestem ciekawa, jakim cudem masz tyle wolnego czasu ;p
    Pozdrawiam!

    ~ Ciekawska Podróżniczka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wydaje mi się, że odpowiednia organizacja czasu, to połowa sukcesu :). Wychodzę z założenia, że wszystko się da, jak się chce. A jak się trafi na kogoś takiego, jak Nathan, to już w ogóle ;). Generalnie według mnie nawet w ciągu jednego weekendu można sporo zobaczyć! Jest wiele ciekawych miejsc blisko siebie. Chociażby takie Los Angeles, z którego jedzie się 4 godziny do Las Vegas i następne 2 godzinki nad Wielki Kanion.

      Delete
  5. Przykro mi, że dolega Ci znowu ten ból w plecach :( Trzymaj się tam!
    Ja dzięki Tobie dostałam powera w pisaniu na swoim blogu :) Wręcz kupiłam sobie domenę, co by być bardziej... oryginalną :) Ślę uściski! :)

    Ala
    alniac

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki!
      O, fajnie słyszeć! Zajrzę jutro i poczytam :).

      Delete
  6. też miałam match z rodziną z seattle, najlepsze było to, że ich esej to był z kosmosu chyba. Pisali jak to będę miała jak w rodzinie i umówili się na rozmowe na skype. Pamiętam, że hostka coś pisała o Pl albo coś miała z nią wspólnego nie pamiętam już ale rozmowe wyobraź sobie postanowiła przeprowadzić opiekunka która tam jest i będzie, do tego zażyczyła sobie żebym włączyła webcam i odpowiadała na pytania, które ona mi prześle na czacie, bo swojej kamery ani mikrofonu nie włączy! Wtf!? Nie wspomne już o tym czego to ona nie opowiadała ( a raczej nie wypisywała na czacie) haha. Jak najdalej od takich hostów!! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. No co Ty! W ogóle nawet bym nie zawracała sobie głowy z kontynuowaniem takiej rozmowy O_o Słyszałam o tym, jak jedna rodzina prosiła swoją obecną au pair, by gadała z nowymi, a sami rodzice w ogóle się w to nie angażowali. Nie wiem tylko, czy to była ta sama, czy nie. Tak czy siak, mam to samo zdanie - jak najdalej od takich hostów!

      Delete
  7. Nie martw się swoimi papierami. Moje szły 2 tygodnie (biuro agencji jest 20 min ode mnie) i doszły w dniu deadline'u. Możliwe, że już to wiesz z mojej ostatniej notki, ale tylko Cię uspokajam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. aaa i zgadzam się z tym co napisałaś o agencjach/rodzinkach. Oni mogą robić co chcą i mają wszystko 'na już'. Jak moim powiedziałam, że z nimi nie zostaje to kolejnego dnia już mieli swój room otworzony.

      Delete
    2. Tak, tak, czytałam! Nie napisałam tego, ale pomyślałam sobie, że chyba bym zawału dostała, jakbym miała deadline za moment, a oni nie mają moich papierów... Masakra :P.
      No widzisz! Kolejny dowód.

      Delete
  8. nie daj nam zbyt długo czekać z tą serią postów :P
    patrząc na zdjęcia pokaz musiał być świetny!
    oo czyli nie jestem sama, też mnie często bolą takie miejsca, o których istnieniu zazwyczaj dowiadują się 70-latkowie :P co to z nami będzie w tym wieku!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A daj spokój, lepiej nie myśleć i na razie cieszyć się tym, że chodzimy ;P

      Delete
  9. Laser show mega imponujący :P
    A ta dziewczyna w Seattle odpisała na mój post właśnie o nich, bo to był mój drugi match i pytałam się na grupie au pair o nich. Dzięki Bogu, że ona się pojawiła! Poza tym i tak bym nie chciała pójść do PL rodziny :)

    ReplyDelete