Powiem Wam, że bardzo źle się dzisiaj czuję i łapię jakieś dziwne zawiasy... Siedzę przed kompem i coś tam piszę, a potem łapię się na tym, że od dwóch minut nie napisałam ani jednego słowa i tylko gapię się w monitor bez sensu. Siedzę nad tą notką od rana, teraz jest poniedziałek godzina 8:12pm i nie wiem, czy ją dzisiaj skończę... Inna sprawa to fakt, że jak tak siedzę i nic nie robię, to zbiera mi się na przemyślenia, czego będziecie świadkiem za moment :-P
Obudziłam się dzisiaj nad ranem przez burzę i powiem Wam, że prawie zawału dostałam. Jak walnęło, to wszystko się trzęsło, aż ja taka przebudzona ledwo nie wiedziałam, co się dzieje i normalnie aż mi przez myśl przeszło, że jakąś bombę ktoś zrzucił albo dom wybuchł ;-D Burze w Georgii są masakrycznie mocne i głośne, naprawdę. Przynajmniej u mnie.
Może pamiętacie, jak po powrocie z Kalifornii opowiadałam Wam o tym, że polecieliśmy do grupy ludzi, rozmawialiśmy, itp. Jeśli nie, to możecie zajrzeć TUTAJ. Ostatnie kilka dni spędziliśmy w Warm Springs w Georgii (godzinka drogi na południe od nas) również z powodu takiej właśnie grupy. Byli to jednak inni ludzie, kto inny organizował, itp. I powiem Wam, że moje doświadczenia z tego razu są o wiele gorsze, niż z Kalifornii. Mówiąc najprościej - wynudziłam się niesamowicie i miałam wrażenie, że ludzie, którzy tam byli, byli tam tylko z przyzwyczajenia. Szkoda, bo miałam nadzieję, że będę mogła opowiedzieć Wam coś ciekawego, no ale niestety nie tym razem. A przynajmniej niezbyt wiele, bo coś tam jednak dało mi do myślenia i podzielę się tym dzisiaj...
Ciekawostka: Warm Springs to miejsce znane dlatego, że 32. prezydent USA - Franklin D. Roosevelt - zmarł w tamtym miejscu. Mam wrażenie, że ludzie żyją tam głównie z turystów, a tych nie brakuje. Na przykład, jednego dnia widzieliśmy 5 autokarów wycieczek szkolnych. Ogólnie miasteczko jak miasteczko... Nic szczególnego, ale ładnie - jak to w całej Georgii :-).
A teraz to, o czym chciałam pogadać...
Nate w czasie tych spotkań powiedział coś, co było dość długie i skomplikowane, zawierało też odpowiedzi na wątpliwości innych, itp. Dokładnie nie pamiętam, JAK to powiedział, więc podzielę się Wam ogólnie moimi słowami, a pod spodem o moich przemyśleniach na ten temat. Załóżmy, że powiedział coś takiego: ja nie jestem odpowiedzialny za uczucia innych ludzi i nie lubię słowa "przepraszam", bo w wielu przypadkach naładowane jest negatywnym znaczeniem i bardzo często znaczy, że osoba, która je mówi boi się osoby, do której te przeprosiny kieruje. Poza tym, ja nie mam za co przepraszać, bo wszystko, co robię, jest perfekcyjne i zawsze daję z siebie wszystko, więc zawsze podejmuję dobre decyzje i później niczego nie żałuję.
Kontrowersyjne? Może. Co nieco już na ten temat wiedziałam, ale ostatnie zdanie usłyszałam pierwszy raz, więc zaczęłam się nad tym zastanawiać. Stwierdziłam, że to bardzo ciekawe spojrzenie na samego siebie, które pozwala człowiekowi czuć się dobrze z samym sobą, a do tego dążyłam całe życie. Później rozmawialiśmy o tym więcej w aucie, więc zrozumiałam, o co mu dokładnie chodziło. Pozwólcie, że Wam to trochę wyjaśnie z mojej perspektywy, bo żyję z takimi samymi przekonaniami :-).
Jeśli chodzi o kwestię braku brania odpowiedzialności za reakcje innych to nie jest to samo, co nie interesowanie się uczuciami innych. To ma dla mnie ogromny sens! Bo to też zależy od tego, jak się przekazuje te swoje emocje, wiadomo. Jeśli powiem komuś coś w rodzaju (przykład całkowicie wymyślony sekundę temu) "jak zrobiłeś to i tamto, to było mi smutno, bo poczułam się samotna" i ten ktoś odpowie mi "wkurzasz mnie!" to ja nie biorę żadnej odpowiedzialności za to jego wkurzenie. Ja podzieliłam się swoimi uczuciami i reakcja tej osoby jest jej własną reakcją, która spowodowana jest nie do końca tym, co powiedziałam, według mnie. Bardziej jego włansymi wyobrażeniami, jego własnymi wspomnieniami, które moje słowa przywołały. Nie to, że powiedziałam szczerze, że jest mi smutno, nie wierzę w to. I, jak powiedziałam na początku, to nie jest to samo, co interesowanie się uczuciami innych. Jeśli Alicia zrobi coś, co mi się nie podobało i jej to powiem (w taki sam sposób, jak przykład powyżej) i ona zacznie płakać, to również w większości przypadków płacz ten spowodowany jest jej własną wyobraźnią czy też wspomnieniami, a nie moimi słowami, ale jednocześnie przykro mi jest, że jej jest tak smutno. Inna sprawa to fakt, że nie wydaje mi się, by ktokolwiek mógł być całkiem szczery w momencie, gdy uważa na to, co mówi i boi się, że urazi drugą osobę. Nie mówię o świadomym obrażaniu kogoś ("Bogdan*, idź się wykąp, bo śmierdzisz, jak świnia!"), ale o szczerym opowiadaniu o swoich własnych uczuciach ("Bogdan, chciałabym być blisko ciebie, ale aktualnie nie czuję się komfortowo, bo zaczynam czuć, że nie kąpałeś sie jakiś czas"), bo w takim przypadku nie ma możliwości nikogo obrazić, według mnie. Wiecie, o co mi chodzi? Bo nie wiem, czy potrafię wyjaśnić to dokładnie, ciężko mi ubrać wszystko w słowa.
*Imię wymyślone na potrzeby postu :-D
Druga kwestia to słowo "przepraszam". Są różne sposoby rozumienia tego słowa... Ten, o którym ja mówię, to przepraszanie spowodowane strachem przed drugą osobą i to, według mnie, jest najczęstsze. Bo wiecie, jak to wygląda? Przypuszczam, że zdecydowana większość ludzi na świecie przeżywała w dzieciństwie momenty, gdy słyszała od rodziców teksty w rodzaju "idź i przeproś! Powtórz! Nie słyszałam! Co się mówi?!" itp. I wtedy dziecko przeprasza, bo boi się konsekwencji, jeśli tego nie zrobi. I to zostaje w głowie na zawsze! Dlatego później pierwszą reakcją w przypadku jakiejkolwiek nieprzyjemnej sytuacji jest "oj, przepraszam!" wypowiadane jak z karabinu w obawie przed reakcją drugiej osoby. Ja tak to widzę. Poza tym w sytuacjach kiedy ktoś zrobił coś, przez co ja czuję się okropnie, tak bardzo ogólne słowo "przepraszam" nic mi nie da tak naprawdę, bo nie wiem, co ten ktoś ma na myśli (może mówi to tylko po to, by mieć spokój albo coś; nie wiem, bo nic nie mówi). Nieważne, jak szczere by to było według drugiej osoby... To, czego ja bym chciała i co jest o wiele bardziej wartościowe dla mnie, to pewność, że ta druga osoba zrozumiała o co mi chodzi i nie zrobi tego ponownie. Poza tym, słowo to jest takim ogromnym skrótem. Równie dobrze jak dla mnie ktoś mógłby mi powiedzieć "oh" i byłoby to dokładnie to samo.
Co do tego, że wszystko robię perfekcyjnie i zawsze podejmuję dobre decyzje... Jak to pierwszy raz usłyszałam, to zatrzymałam się na moment i sobie pomyślałam - że co?! Ale im więcej Nathan mówił i im dłużej później o tym myślałam, tym większy sens to dla mnie miało! Niektórzy ludzie tam dziwili się i mówili, że to jest niemożliwe, by człowiek zawsze dawał z siebie 100%, że zdarzają się dni, kiedy tak się nie da i w ogóle. Zapytani według jakich standardów, odpowiadali: "nie wiem". I o to właśnie chodzi! Taki przykład wpadł mi wtedy do głowy... W dzień, kiedy dobrze się czuję, mam dobry humor i ogólnie wszystko jest w porządku, napiszę załóżmy 20 stron książki. Jestem z siebie dumna i uważam, że dałam z siebie wszystko. Następnego dnia złapała mnie grypa, mam gorączkę, leżę cały dzień w łóżku i piszę tylko 2 strony. O wiele mniej niż pierwszego dnia, ale znowu dałam z siebie wszystko! Znowu zrobiłam to, co mogłam; nie byłam w stanie napisać więcej, ale nadal dałam z siebie 100%. Wiecie, o co mi chodzi, nie? Nie wierzę w to, że ktokolwiek sam narzuca na siebie jakiekolwiek standardy, których nie może osiągnąć. Według mnie zawsze są to standardy narzucone przez innych (np. nauczycieli, szefa, rodzica) i to inni wmawiają nam, że nie dajemy z siebie wszystkiego. A ja jestem przekonana, że zawsze dajemy z siebie wszystko, a jedyne różnice, to po prostu kwestia tego, jak się danego dnia czujemy i ile jesteśmy w stanie zrobić. I dlatego zawsze podejmujemy dobre decyzje i zawsze wybieramy dobre rozwiązania różnych sytuacji. Nawet, jeśli jakaś decyzja ma jakieś negatywne konsekwencje później, to i tak była to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć w danej sytuacji z tymi informacjami, które mieliśmy w momencie jej podejmowania. Dlatego uważam, że przepraszanie za swoje "błędy" nie ma sensu, bo to nie są żadne błędy, gdyż uważam, że zawsze jest dobry powód na wszystko co robimy i mówimy no i opieramy to na tych informacjach, które posiadamy, więc nie lubię przepraszania za niewiedzę. Uff.
Wygadałam się :-D
Jakieś przemyślenia? Mam nadzieję, że nie pomieszałam za bardzo.
Do następnego!
Aga
PS. Pokażę Wam, co namalowałam na ścianie :-) Trochę nad tym siedziałam i bardzo podoba mi się efekt, więc chcę się pochwalić.
PS2. W odpowiedzi na dwa komentarze pod poprzednią notką napisałam, że odniosę się do nich w postach. Na pewno to zrobię, ale potrzebuję trochę czasu. I tak sobie pomyślałam - jest coś, o czym chcielibyście poczytać, a o czym jeszcze nie pisałam? W kwestii bycia w USA czy interakcji z dziećmi, czy cokolwiek... Nie mam problemów z tym, o czym pisać, ale pomyślałam, że zapytam :-).
PS3. Alicia obcięła sobie włosy na taką długość, jaką ja mam. Nie mogę z nią :-D
Ciekawostka: Warm Springs to miejsce znane dlatego, że 32. prezydent USA - Franklin D. Roosevelt - zmarł w tamtym miejscu. Mam wrażenie, że ludzie żyją tam głównie z turystów, a tych nie brakuje. Na przykład, jednego dnia widzieliśmy 5 autokarów wycieczek szkolnych. Ogólnie miasteczko jak miasteczko... Nic szczególnego, ale ładnie - jak to w całej Georgii :-).
***
A teraz to, o czym chciałam pogadać...
Nate w czasie tych spotkań powiedział coś, co było dość długie i skomplikowane, zawierało też odpowiedzi na wątpliwości innych, itp. Dokładnie nie pamiętam, JAK to powiedział, więc podzielę się Wam ogólnie moimi słowami, a pod spodem o moich przemyśleniach na ten temat. Załóżmy, że powiedział coś takiego: ja nie jestem odpowiedzialny za uczucia innych ludzi i nie lubię słowa "przepraszam", bo w wielu przypadkach naładowane jest negatywnym znaczeniem i bardzo często znaczy, że osoba, która je mówi boi się osoby, do której te przeprosiny kieruje. Poza tym, ja nie mam za co przepraszać, bo wszystko, co robię, jest perfekcyjne i zawsze daję z siebie wszystko, więc zawsze podejmuję dobre decyzje i później niczego nie żałuję.
Kontrowersyjne? Może. Co nieco już na ten temat wiedziałam, ale ostatnie zdanie usłyszałam pierwszy raz, więc zaczęłam się nad tym zastanawiać. Stwierdziłam, że to bardzo ciekawe spojrzenie na samego siebie, które pozwala człowiekowi czuć się dobrze z samym sobą, a do tego dążyłam całe życie. Później rozmawialiśmy o tym więcej w aucie, więc zrozumiałam, o co mu dokładnie chodziło. Pozwólcie, że Wam to trochę wyjaśnie z mojej perspektywy, bo żyję z takimi samymi przekonaniami :-).
Jeśli chodzi o kwestię braku brania odpowiedzialności za reakcje innych to nie jest to samo, co nie interesowanie się uczuciami innych. To ma dla mnie ogromny sens! Bo to też zależy od tego, jak się przekazuje te swoje emocje, wiadomo. Jeśli powiem komuś coś w rodzaju (przykład całkowicie wymyślony sekundę temu) "jak zrobiłeś to i tamto, to było mi smutno, bo poczułam się samotna" i ten ktoś odpowie mi "wkurzasz mnie!" to ja nie biorę żadnej odpowiedzialności za to jego wkurzenie. Ja podzieliłam się swoimi uczuciami i reakcja tej osoby jest jej własną reakcją, która spowodowana jest nie do końca tym, co powiedziałam, według mnie. Bardziej jego włansymi wyobrażeniami, jego własnymi wspomnieniami, które moje słowa przywołały. Nie to, że powiedziałam szczerze, że jest mi smutno, nie wierzę w to. I, jak powiedziałam na początku, to nie jest to samo, co interesowanie się uczuciami innych. Jeśli Alicia zrobi coś, co mi się nie podobało i jej to powiem (w taki sam sposób, jak przykład powyżej) i ona zacznie płakać, to również w większości przypadków płacz ten spowodowany jest jej własną wyobraźnią czy też wspomnieniami, a nie moimi słowami, ale jednocześnie przykro mi jest, że jej jest tak smutno. Inna sprawa to fakt, że nie wydaje mi się, by ktokolwiek mógł być całkiem szczery w momencie, gdy uważa na to, co mówi i boi się, że urazi drugą osobę. Nie mówię o świadomym obrażaniu kogoś ("Bogdan*, idź się wykąp, bo śmierdzisz, jak świnia!"), ale o szczerym opowiadaniu o swoich własnych uczuciach ("Bogdan, chciałabym być blisko ciebie, ale aktualnie nie czuję się komfortowo, bo zaczynam czuć, że nie kąpałeś sie jakiś czas"), bo w takim przypadku nie ma możliwości nikogo obrazić, według mnie. Wiecie, o co mi chodzi? Bo nie wiem, czy potrafię wyjaśnić to dokładnie, ciężko mi ubrać wszystko w słowa.
*Imię wymyślone na potrzeby postu :-D
Druga kwestia to słowo "przepraszam". Są różne sposoby rozumienia tego słowa... Ten, o którym ja mówię, to przepraszanie spowodowane strachem przed drugą osobą i to, według mnie, jest najczęstsze. Bo wiecie, jak to wygląda? Przypuszczam, że zdecydowana większość ludzi na świecie przeżywała w dzieciństwie momenty, gdy słyszała od rodziców teksty w rodzaju "idź i przeproś! Powtórz! Nie słyszałam! Co się mówi?!" itp. I wtedy dziecko przeprasza, bo boi się konsekwencji, jeśli tego nie zrobi. I to zostaje w głowie na zawsze! Dlatego później pierwszą reakcją w przypadku jakiejkolwiek nieprzyjemnej sytuacji jest "oj, przepraszam!" wypowiadane jak z karabinu w obawie przed reakcją drugiej osoby. Ja tak to widzę. Poza tym w sytuacjach kiedy ktoś zrobił coś, przez co ja czuję się okropnie, tak bardzo ogólne słowo "przepraszam" nic mi nie da tak naprawdę, bo nie wiem, co ten ktoś ma na myśli (może mówi to tylko po to, by mieć spokój albo coś; nie wiem, bo nic nie mówi). Nieważne, jak szczere by to było według drugiej osoby... To, czego ja bym chciała i co jest o wiele bardziej wartościowe dla mnie, to pewność, że ta druga osoba zrozumiała o co mi chodzi i nie zrobi tego ponownie. Poza tym, słowo to jest takim ogromnym skrótem. Równie dobrze jak dla mnie ktoś mógłby mi powiedzieć "oh" i byłoby to dokładnie to samo.
Co do tego, że wszystko robię perfekcyjnie i zawsze podejmuję dobre decyzje... Jak to pierwszy raz usłyszałam, to zatrzymałam się na moment i sobie pomyślałam - że co?! Ale im więcej Nathan mówił i im dłużej później o tym myślałam, tym większy sens to dla mnie miało! Niektórzy ludzie tam dziwili się i mówili, że to jest niemożliwe, by człowiek zawsze dawał z siebie 100%, że zdarzają się dni, kiedy tak się nie da i w ogóle. Zapytani według jakich standardów, odpowiadali: "nie wiem". I o to właśnie chodzi! Taki przykład wpadł mi wtedy do głowy... W dzień, kiedy dobrze się czuję, mam dobry humor i ogólnie wszystko jest w porządku, napiszę załóżmy 20 stron książki. Jestem z siebie dumna i uważam, że dałam z siebie wszystko. Następnego dnia złapała mnie grypa, mam gorączkę, leżę cały dzień w łóżku i piszę tylko 2 strony. O wiele mniej niż pierwszego dnia, ale znowu dałam z siebie wszystko! Znowu zrobiłam to, co mogłam; nie byłam w stanie napisać więcej, ale nadal dałam z siebie 100%. Wiecie, o co mi chodzi, nie? Nie wierzę w to, że ktokolwiek sam narzuca na siebie jakiekolwiek standardy, których nie może osiągnąć. Według mnie zawsze są to standardy narzucone przez innych (np. nauczycieli, szefa, rodzica) i to inni wmawiają nam, że nie dajemy z siebie wszystkiego. A ja jestem przekonana, że zawsze dajemy z siebie wszystko, a jedyne różnice, to po prostu kwestia tego, jak się danego dnia czujemy i ile jesteśmy w stanie zrobić. I dlatego zawsze podejmujemy dobre decyzje i zawsze wybieramy dobre rozwiązania różnych sytuacji. Nawet, jeśli jakaś decyzja ma jakieś negatywne konsekwencje później, to i tak była to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć w danej sytuacji z tymi informacjami, które mieliśmy w momencie jej podejmowania. Dlatego uważam, że przepraszanie za swoje "błędy" nie ma sensu, bo to nie są żadne błędy, gdyż uważam, że zawsze jest dobry powód na wszystko co robimy i mówimy no i opieramy to na tych informacjach, które posiadamy, więc nie lubię przepraszania za niewiedzę. Uff.
Wygadałam się :-D
Jakieś przemyślenia? Mam nadzieję, że nie pomieszałam za bardzo.
Do następnego!
Aga
PS. Pokażę Wam, co namalowałam na ścianie :-) Trochę nad tym siedziałam i bardzo podoba mi się efekt, więc chcę się pochwalić.
PS2. W odpowiedzi na dwa komentarze pod poprzednią notką napisałam, że odniosę się do nich w postach. Na pewno to zrobię, ale potrzebuję trochę czasu. I tak sobie pomyślałam - jest coś, o czym chcielibyście poczytać, a o czym jeszcze nie pisałam? W kwestii bycia w USA czy interakcji z dziećmi, czy cokolwiek... Nie mam problemów z tym, o czym pisać, ale pomyślałam, że zapytam :-).
PS3. Alicia obcięła sobie włosy na taką długość, jaką ja mam. Nie mogę z nią :-D
Przepraszam, jeżeli to o co zapytam będzie za bardzo prywatne, robię to z czystej ludzkiej ciekawości. Jak zareagowała mama Alici na to, że wzięliście ślub? W przyszłości myśleliście o tym, żeby przeprowadzić się do jakiegoś innego miejsca, czy raczej zostajecie w Georgii? I na koniec - planujecie może własne dzieci z Nate'm? :)
ReplyDeletePozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego! :)
Alicia powiedziała swojej matce "Nathan i Aga wzięli ślub, teraz mam nową mamę!" i ona podobno nic nie powiedziała; nie wiem, co sobie pomyślała, ale przypuszczam, że nie było to nic pozytywnego ;).
DeleteNie ma żadnych planów dotyczących jakiejkolwiek przeprowadzki.
Mój życiowy cel to posiadanie dzieci :).
Dzięki! Pozdrawiam również!
Całkowicie się z Tobą zgadzam ;) choć nie zmienia to faktu, że wciąż lubię używać słowa przepraszam jeśli naprawdę jest mi przykro. Po prostu nie przepraszam dla innych tylko dla ssiebie ;)
ReplyDeleteSpoko! Jak napisałam, są różne sytuacje, różne sposoby przepraszania, różne motywy... Ja pisałam o tym konkretnym, które mi strasznie przeszkadza. Mi też czasem wymsknie się "przepraszam" i mówię "wymsknie", bo złapałam się na tym, że nawet o tym nie myślę! Wiesz, uderzę niechcący Alicię czymś i pierwsze co, to mówię "oh, I'm sorry!", a ona do mnie "you don't have to be sorry" :P.
DeleteA co powiesz o np takiej sytuacji: "Wczoraj dalam z siebie wszystko i napisalam 20 stron, a dzisiaj nie bylam chora, czulam sie dobrze, a nie napisalam nic bo np przez pol dnia ogladalam telewizje". Czy podepniesz to pod dawanie z siebie 100%? Rozumiem dobrze twoj tok myslenia, ale uwazam, ze niemozliwe jest dawanie zawsze z siebie 100%, nawet jesli te procenty dopasujemy do naszych wlasnych standartow.
ReplyDeleteNat i ty zaskoczyliscie mnie stwierdzeniem, ze "przepraszanie spowodowane strachem przed drugą osobą" Nigdy o tym tak nie myslalam. Moze dlatego, ze ja gdy przepraszam, to robie to "z serca" i mowie to bo naprawde jest mi przykro, a nie bo boje sie czyjejs reakcji
Tak. Dalej podtrzymuję, że dałam z siebie 100%. Jeśli nie napisałam nic, tylko oglądałam telewizję to znaczy, że nie chciałam nic napisać i tyle, co też jest okej. Jakby to była moja praca i szef by się na mnie zaczął wkurzać to oznaczałoby, że nie spełniłam jego oczekiwań. Ale spełniłam swoje własne, czyli relaks przed telewizorem ;-).
DeleteJak pisałam, są różne sposoby i różne sytuacje; nie twierdzę, że wszystkie są złe. Ja pisałam o tym, które spowodowane jest tym, że inni nam każą przepraszać, co jest niestety bardzo szczere. Wiesz, niedawno jeden facet przeprosił drugiego faceta, na co ten drugi powiedział "twoje przeprosiny nie były szczere", co oznaczało mniej więcej "przeproś jeszcze raz". To nie jest fajne jak dla mnie. Jeśli przepraszasz z serca bez strachu przed reakcją drugiej osoby, to super!
Słowa mają moc zmieniania rzeczywistości, na lepsze też. Do tych słów należy również szczere "przepraszam".
ReplyDeleteA przykład ze spełnianiem oczekiwań szefa nie jest chyba adekwatny do sytuacji: umowa o pracę jest zobowiązaniem obu stron: szef zobowiązuje się do tego, że będzie płacił za pracę wykonaną zgodnie z jego oczekiwaniami, ty zobowiązujesz się do tego, że ta takie to a takie pieniądze będziesz pracowała w określonych godzinach i że spełnisz oczekiwania szefa w zakresie wymagań co do tej pracy. Każde z was jest rzecz jasna wolne w swoich decyzjach: ty możesz w czasie pracy nie pracować, a szef ma prawo cię zwolnić, jeśli nie dotrzymujesz warunków umowy. Z zastrzeżeniem, że jeśli twoje niewywiązanie się z umowy naraziło firmę na straty, to szef ma prawo obciążyć cię karą za spowodowanie strat. Słowo "przepraszam" ma się do tego tak, że może ono pomóc tobie wyjść z tej sytuacji z twarzą. Nic więcej.
W przykładzie z szefem chodziło mi bardziej o standardy narzucane na nas - a dokładniej o to KTO je narzuca. Oczywiście jeśli ktoś ma pracę, w której nic nie robi, to jest narażony na zwolnienie, a skoro człowiek jest istotą myślącą, to zdaje sobie raczej sprawę z ewentualnych konsekwencji każdego zachowania. Ja osobiście nie przeprosiłabym w takiej sytuacji, bo nie uważałabym, że mam za co. Zapłaciłabym karę w razie, gdyby taki był zapis umowy. Nie wydaje mi się jednak, bym łamała umowę po zgodzeniu się na jej warunki. No ale ludzie są różni, wiadomo.
DeleteMasz za co przeprosić: nawet jeśli zapłacisz karę. Już choćby za to, że naraziłaś na szwank dobrą opinię o firmie czy dobre imię szefa. Po wpadce firmie może być trudniej zdobywać nowe kontrakty. Być może ta sytuacja spowoduje, że niektórzy z twoich kolegów i pracowników firmy stracą przez twoje lenistwo pracę (pośrednio) bo nie będzie kontraktów. Warto czasem wyjrzeć choć trochę poza czubek własnego nosa,
ReplyDeleteJeśli tak uważasz, ok! Dzięki za podzielenie się swoim zdaniem!
Deleteśliczne drzewko :)
ReplyDeleteDzięki! :)
DeleteDrzewo odlotowe:)
ReplyDeleteJestem pelna podziwu, ze odpowiadasz na dosc osobiste pytania, choc pytajacy nie ma odwagi sie podpisac.
Ja bym do Twoich rozwazan dorzucila umiejetnosc przyznania sie do bledu i przyjecia na klate konsekwencji.
Alicja rozbraja normalnie:) Piekna jest milosc dziecka.
Agulaw
Dzięki! :)
DeleteW sumie to nie odebrałam tutaj żadnego pytania jako zbyt osobistego. A faktu, że od dawna moim największym marzeniem było posiadanie rodziny, nigdy nie ukrywałam :-).
Zgadzam się z przyjęciem konswekwencji, natomiast w pierwszej części nie użyłabym słowa "błąd", ale z sensem sie zgadzam :)
No urocza jest, to prawda!
Rzeczywiście to pierwsze pytanie jest bardzo osobiste, ale nie wygląda na to, żeby osoba pytająca miała złe intencje. Chyba jest po prostu ciekawa i już.
ReplyDeleteNo w tamtym komentarzu było napisane: "robię to z czystej ludzkiej ciekawości". Nie wiem, ja się tam nie doszukałam żadnej złośliwości ani nic z tych rzeczy.
DeleteJestem osoba, która zadała to pierwsze pytanie i jeżeli Cię (osobę wyżej, która mówiła, że nie mam odwagi się podpisać) interesuje, to mam na imię Monika i mam 18 lat, nazwiska wybacz nie podam, ale mam nadzieję, że ta informacja odmieniła Twoje życie :) Nie wiem co prawda co to zmienia ale widocznie dużo :). Na górze napisałam, cytuję: "Przepraszam, jeżeli to o co zapytam będzie za bardzo prywatne, robię to z czystej ludzkiej ciekawości", więc jak widać miałam na myśli, że jeżeli Aga nie odpowie na te pytania, to ją rozumiem w zupełności :)
ReplyDeleteHej, Monika! :-) Ja tam cieszę się, że to ja mogę decydować o tym, co jest dla mnie zbyt prywatne, a co nie.
DeleteNie interesuja mnie dane osob, ktore z jakis powodow nie podpisuja sie nickiem
ReplyDeleteJa po prostu bez zadnej zlosliwosci wyrazilam swoj podziw dla Agnieszki, ze odpowiada na tak zadane pytania. Bez zadnych podtekstow i ukrytych znaczen to napisalam.
Mam podobnie jak autorka bloga (to w Tobie cenie) zwyczaj mowienia wprost. Bo to wiele ulatwia. Oczywiscie umiejetnego mowienia (wiele elementow takich rozmow widze w postach).
Pozdrawiam
Agulaw
Ja doceniam Twoją szczerość w komentarzach.
DeleteA jaki widzisz sens podpisywania się nickiem, który i tak nie daje żadnego pojęcia o osobie, która się wypowiada?
DeleteZarzuciłaś mi brak odwagi podpisania się pod moją wypowiedzią - "...choc pytajacy nie ma odwagi sie podpisac.". Więc nie mów proszę, że nie było żadnych złośliwości :)
Sens? Kultura osobista. Dla mnie rozmowa w komentarza to taka sama rozmowa jak w realu. Jesli z kims rozmawiam, a zwlaszcza, gdy chce mu zadac osobiste pytanie, to sie przedstawiam. Tyle, ze w realu podaje imie, a internet to najczesciej nick.
ReplyDeleteNie chodzi mi o to, by Cie namierzyc:)
Ja sie tutaj czuje po prostu jak gosc. I gosciem jestem. Wiec sie tak zachowuje.
Ta czesc Agnieszki, ktora tu pokazuje, wzbudza moj podziw. Nie zawsze sie zgadzam ze wszystkim, ale caloksztalt jest niesamowity. I dlatego z szacunku dla niej i dla rozmowcow sie podpisuje.
Pozdrawiam
Agulaw
Jesli odebralas te czesc mojego komentarza jako zlosliwosc to przepraszam. Nie bylo to moim zamierzeniem.
DeleteAgulaw
Szanuję Twój tok myślenia, po prostu nie jestem jedyną osobą, która zadaje Agnieszce pytania w komentarzach, niektóre mniej lub bardziej prywatne, nie podpisując się ani nickiem ani imieniem. Akurat o moim komentarzu napisałaś, dlatego zareagowałam. Dziękuję za przeprosiny i pozdrawiam Cię serdecznie :)
ReplyDeleteWiesz, że mam identyczne drzewo u siebie w pokoju w PL!!
ReplyDeleteAle fajny pomysł z tymi zdjęciami, muszę też coś takiego zrobić! :D
Śmiem twierdzić, że identyczne być nie może, ale bardzo podobne owszem :D
Deletea co np. w sytuacji, gdy zrobiłam coś złego CELOWO osobie, która jest dla mnie ważna i czuję się z tym źle?
ReplyDeletePS. Nathan to powinien swój kierunek filozoficzny stworzyc, hah XD
nie no naprawde uwazam, ze 'ma glowe' do takich rzeczy :)
Moim osobistym zdaniem, bez konsultacji z Nathanem :P, sprawa wygląda inaczej, gdy robisz coś wiedząc, że druga osoba tego nie chce. Gdy np. ktoś Ci powie, że boi się w momencie, gdy na tę osobę krzyczysz i nie chce byś to robiła lub powie Ci, że nie lubi, gdy ją bijesz, że to boli i w ogóle.. czy cokolwiek; a Ty i tak to zrobisz, bo wiesz, że zranisz tego kogoś i chcesz go zranić, no to według mnie wtedy bierzesz pełną odpowiedzialność za to, co robisz i za to, że ranisz tę osobę i jak ta osoba się czuje. A to jest znak, że między Tobą i tą osobą są kiepskie relacje... W końcu gdyby wszystko było okej, to nie czułabyś potrzeby, by celowo robić jej coś złego, nie? :) Tak myślę.
Deletetzn, to oczywiscie byl przyklad, zeby nie bylo haha
Deleteps. to znowu ja-k.
stwierdzilam, ze sie bede podpisywac, zeby nie bylo zamieszania bo tu jest duzo anonimow :)
no nic, mysle, ze na razie limit pytan do Ciebie wyczerpany xd
Spoko! Ja też tak tylko teoretycznie to mówię :)
Delete