Cieszę się, że moja poprzednia notka wzbudziła takie zainteresowanie! Dzięki za te wszystkie ciekawe i momentami poruszające komentarze. Naprawdę cieszę się, że wzbudziliśmy zainteresowanie i będziecie czekać na kolejne posty. A myślę, że jest na co czekać ;). Odpowiedzieliśmy razem z Nathanem na Wasze wypowiedzi, więc zapraszam do przeczytania i ewentualnego pociągnięcia dyskusji, jeśli macie ochotę. Notka znajduje się TUTAJ. Dwa komentarze pozostały bez odpowiedzi, ale nadrobię to w piątek wieczorem lub w sobotę.
***
Jeszcze wcześniejszy post też wzbudził niezłe zainteresowanie... A raczej komentarze pod nim! Tego to się nie spodziewałam, serio. Teraz wiecie o mnie jeszcze więcej!
Aktualnie siedzę sobie w hotelu w Miami Beach razem z Kaśką, która przyleciała do Stanów już ponad miesiąc temu i wraca do Polski w piątek. Mega fajne spotkanie po takim czasie, kiedy się nie widziałyśmy! Przyleciałam więc na tydzień, by jej potowarzyszyć i mamy fajne plany na ten czas, tak myślę, więc jak wrócę, to poopowiadam trochę. Chociaż przypuszczam, że pewnie będę miała więcej zdjęć, niż tekstu, ale to też dobre, jak się jest w takim fajnym miejscu, jak Miami ;). Ale powiem Wam, że jest taki skwar, że ciężko cokolwiek robić. U mnie w Georgii jest mega gorąco nieraz, ale tutaj jest jeszcze bardziej. Dobrze, że jestem przyzwyczajona do tego w jakimś tam stopniu, bo jakbym tak przyleciała tu prosto z Polski teraz, to bym umarła z gorąca.
Posty tego typu nie są w moim stylu, bo krótki i w ogóle, ale cóż... Zawsze musi być ten pierwszy raz ;). Tak więc żegnam się na razie i odezwę się w weekend!
Kilka
dni temu wspomniałam o moich planach na publikację pewnej serii postów, która
będzie inna, niż wszystko to, co zrobiłam do tej pory. Będzie to coś, co Nathan
mi pokazał (dla tych, którzy nie wiedzą - Nathan to tata Alicii, którą się
opiekuję). Coś, czego nie znałam wcześniej i bez czego nie mogę sobie wyobrazić
mojego życia teraz. Chciałabym pozwolić Wam poznać mnie trochę bardziej i
zdecydowałam pokazać Wam tę właśnie część mnie.
Przypuszczam,
że moi czytelnicy, Wy, podzielą się na dwie części... Pierwsza pomyśli:
"hej, ona ma rację, jak mogłam/łem nie pomyśleć o tym wcześniej?!"
Druga: "o czym ona mówi?! Nie mogę tego znieść, to nie jest
właściwie!" Cóż, chce przeczytać, co myślicie. Będę wdzięczna za to i
chętnie odpowiem na każde pytania lub przedyskutuję coś, jeśli macie
jakiekolwiek wątpliwości.
Jedną
z różnic jest to, że wszystkie te posty będą dostępne w dwóch wersjach -
angielskiej i polskiej. Spowodowane jest to tym, że chcę się tym podzielić z
innymi au pair i nie tylko z au pair, ale ogólnie z ludźmi z całego świata.
Zobaczymy, czy się to uda. Te posty są oddzielną sprawą i nie sprawią, że nie będę dodawać już moich cotygodniowych notek! Cały czas będą pojawiać się one w każdy weekend, natomiast ta seria pojawiać będzie się co dwa tygodnie, w okolicach wtorku/środy. W pasku menu pod nagłówkiem znajdziecie zakładkę, w której będzie ich cały spis, by łatwiej było wszystko znaleźć.
***
Ostatnio
czytałam sporo artykułów i postów na grupach dla au pair na Facebooku o tym,
jaki jest "najlepszy" sposób na traktowanie dzieci (na przykład,
jeden mężczyzna porównał wychowanie dzieci do tresowania psów); jak z nimi
rozmawiać (albo raczej - jak je trenować); jak sprawić, by robiły wszystko,
czego rodzice od nich oczekują nawet, jeśli bardzo tego nie lubią (bo przecież
dorośli zawsze robią to, czego nienawidzą, prawda?); jak prosić (tzn.
manipulować), by były takimi, jakimi rodzice chcą je widzieć; jak kształtować
ich charakter i przekonania (żeby nie miały swojego własnego, niezależnego
życia)...
Jest
jedna rzecz, która sprawiła bardziej, niż cokolwiek innego, że postanowiłam
stworzyć tę serię właśnie teraz. Zobaczyłam, że na jednej z tych Facebookowych
grup opublikowany został filmik. Dodany był przez kobietę, która pracowała z au
pair oraz host rodzinami przez 15 lat, oraz która wierzy, że "większości
problemów można zapobiec dzięki dobrej, dogłębnej komunikacji". Dodała ten
filmik z dokładnie takim opisem: "Turlam się po podłodze lmao. Zobaczcie
ten rozbrajający filmik! Uwielbiam to!" Pomyślałam: oh, ok, więc będę
miała trochę rozrywki, skoro to takie zabawne! Obejrzałam i skończyłam ze
szczęką na podłodzę. Zapytałam sama siebie, gdzie jest ta śmieszna część, czy
ja coś przegapiłam?
Filmik
pokazuje dziecko, chłopca, który ma dwie siostry. Ich mama jest w ciąży, więc
rodzice chcieli poinformować ich czy będą mieli kolejną siostrę, czy może
brata. Mają ciasto i jego kolor w środku będzie odpowiedzią na to pytanie.
Różowy oznacza dziewczynkę i niebieski oznacza chłopca. Chłopak bierze kawałek
tortu i podnosi go nieco wyżej, by zobaczyć kolor i widzi różowy. Zaczyna
płakać, mówiąc: "to dziewczynka!!!, to dziewczynka!!!!" i wtedy staje
się bardzo smutny, jest kompletnie zdruzgotany, nie może uwierzyć w to, co się
dzieje... Rodzice, szczególnie ojciec, nie wydają się przejmować tym w ogóle.
To samo wrażenie miałam o ludziach, których komentarze przeczytałam później.
Poniżej
macie ten filmik i po obejrzeniu go, będziecie mogli przeczytać, jak ja to
wszystko widzę, co widzą inni i wtedy będziecie wiedzieli, jakie są różnice
między naszymi sposobami odbierania rzeczy, jak to wideo.
Tak
więc teraz to, jak ja to odbieram...
Na
początku widzę, że wszyscy są bardzo podekscytowani, szczególnie chłopiec.
Uśmiecha się i wydaje się, jakby był prawie całkowicie pewny, że usłyszy to, co
chciał usłyszeć. Nawet wtedy, gdy ojciec pyta, co oni myślą, on odpowiada:
"myślę, że to chłopiec!" Dziewczynki chcą kolejną siostrę, co nie
jest żadnym zaskoczeniem dla mnie. To, co chłopiec mówi i w jaki sposób to
mówi, sprawia, że potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo mu zależy na tym, by
mieć brata, co jest oczywiste w sytuacji, kiedy ma już dwie siostry. Chce mieć
brata, by bawić się we wszelkiego rodzaju "chłopięce zabawy", zamiast
bawić się lalkami (nie wiem, czym oni się bawią, zgaduję). Chce mieć kogoś, jak
on. Wciąż się śmieją i pierwszą osobą, która chwyta za nóż, jest chłopiec.
Podnosi kawałek tortu nieco wyżej i widzi kolor różowy. Jego twarz zmienia się
całkowicie w ciągu jednej sekundy. Podnosi brwi, co mówi mi, że nie jest do
końca pewny, co właśnie zobaczył. Pyta "to dziewczynka?!" kilka razy,
jego głos trzęsie się troszkę, co oznacza, że emocje zaczynają w nim rosnąć
coraz bardziej i bardziej. Wskazuje palcem na tort, po czym siada na krześle
bez żadnej energii w środku. Ciągle patrzy na tort, potem na rodziców i robi to
samo kilka razy, mając nadzieję, że może oni tylko żartowali. Dziewczynki
wydają się nieco zmieszane i nie uśmiechają się już więcej. Chłopiec zaczyna
płakać, nie chce uwierzyć w to, że będzie miał kolejną siostrę. Mniejsza
dziewczynka, po lewej, uśmiecha się, patrząc na kogoś po drugiej stronie
kamery. Druga z nich nie za bardzo wie, co robić - patrzy tylko na stół
(wygląda na zaniepokojoną). Po tym, dziewczynki zwracają wzrok na chłopca, a po
chwili odchodzą, co, według mnie, spowodowane było tym, że ktoś je zawołał.
Mnie to wygląda na to, że chcieli zostawić chłopca samego w kadrze, bo przecież
tak zabawna jest jego reakcja, że "to musi być opublikowane!". On
jest teraz gwiazdą. Ciągle płacze, powtarza, że nie chce mieć więcej dziewczyn,
ma wystarczająco, naprawdę nie chce kolejnej dziewczynki, nie lubi ich, chce
mieć brata. Jest bardzo smutny, zawiedziony, nie czuje się zrozumiany, bo
ojciec pyta "cieszysz się?" mimo tego, że widzi go płaczącego.
Chłopiec siedzi więc po jednej stronie stołu, a dziewczynki są po jego drugiej
stronie - odseparowane tak, jakby coś było nie tak z nim, bo płacze, a
dziewczynki są szczęśliwe. Tak, jakby one były lepsze w jakiś sposób, bo to on
pokazuje swoje emocje i nie boi się tego w tym momencie. Mówi, że nie lubi
dziewczyn, ale nie jest zrozumiany i wspierany, bo jego ojciec nie przejmuje
się w ogóle jego uczuciami. Wydaje się nie zauważać jak źle jego syn czuję się
w tym momencie i kłóci się z nim, mówiąc "oh, kochasz swoje siostry!"
nawet po tym, jak dokładnie usłyszał, co chłopiec powiedział. Nawet, jeśli on
naprawdę je kocha, to nie jest to, co czuje w tej sekundzie. Chłopiec krzyczy
na niego, bo kilka sekund temu powiedział przecież, że ich nie lubi. Wtedy
ojciec mówi "w porządku", co jest jego sposobem na zakończenie
rozmowy, nie słuchając w ogóle syna. Głos ojca brzmi, jakby myślał "jesteś
niemądry, będzie ok!". Ponadto, ojciec mói, że chłopiec powinien być
przygotowany na to rozczarowanie i, według mnie, to sprawia, że chłopak czuje,
że coś jest nie tak z nim, nie jest przygotowany, więc to jego wina, bo gdyby
się przygotował, to nie płakałby. W każdym razie, ciągle płacze, ciężko mu
mówić przez łzy, wciąż powtarza to samo ciągle i ciągle, bo właściwie nikt nie
słyszy, co on mówi. Chce, żeby jego słowa były potwierdzone - że nie ma nic
złego w myśleniu w ten sposób w tej sytuacji. Chce, by inni zrozumieli to, jak
wszystko wygląda z jego punktu widzenia, żeby zrozumieli, jak ciężko mu jest
żyć z dwiema siostrami i tą myślą, że będzie jeszcze jedna. Nikt nie musi się z
nim zgadzać, każdy może mieć swoje własne zdanie, ale to, co jest najważniejsze
to fakt, że nikt nawet nie próbuje zwrócić uwagi w lepszy sposób, niż poprzez
nagrywanie filmiku. Chłopiec nie ma kompletnie żadnego wpływu w tej sytuacji i
to jest jeszcze gorsze uczucie - nie może zmienić tego, czego nienawidzi, nic
nie zależy od niego. Widzi swoją przyszłość z trzema dziewczynami (czterema,
jeśli policzymy matkę) i czuję się zwyczajnie przygnębiony. Odwraca nawet głowę
w drugą stronę. Czuje się kompletnie zignorowany przez ludzi, którzy, w jego
oczach, powinni pokazać mu coś więcej, niż tylko nagrywanie filmiku i bycie
rozbawionym przez to, co on robi - chłopiec ma zdecydowanie inne zdanie o tym.
Poza tym, ciągle powtarza to samo (może wciąż ma nadzieję, że ktokolwiek to
usłyszy?). Ojciec przerywa mu jednak w połowie. To wygląda tak, jakby chłopiec
nie miał w ogóle żadnych praw, by powiedzieć cokolwiek, bo jego ojciec mówi
"powiedz wszystkim pa!" i to mówi mi, jak bardzo ignoruje to, co się
dzieje. Chłopiec ma dużo złości w sobie i nie może tego wyrazić w żaden sposób.
Nawet dziewczynki wydają się być zmieszane, co nie powinno być żadnym
zaskoczeniem w sytuacji, kiedy po jednej stronie widzą płaczącego brata, który
jest bardzo, bardzo smutny, a po drugiej ich ojca, który chłopcem nie przejmuje
się w ogóle i jest w dobrym humorze, co łatwo da się wywnioskować, słuchając
jego głosu. Chłopiec nie przestaje płakać i po chwili ojciec przestaje
nagrywać. Powinien zrobić to o wiele wcześniej. Uważam również, że publikowanie
tego filmiku jest zwyczajnie smutne.
Wczoraj,
gdy szukałam tego wideo na YouTube, znalazłam jeszcze jeden z tą samą rodziną.
Zszokowałam się, gdy zobaczyłam, że mówili o tym w FoxNews! Możecie to zobaczyć
poniżej.
Tak
więc jest to spora sensacja, że chłopiec nie lubi wizji siebie z jeszcze jedną
siostrą. Większość lubi ten filmik, większość myśli, że jest zabawny. Domyślam
się, że rodzice są szczęśliwi, że inni ludzie mogą ich rozpoznać, że mają uwagę
rodziny i przyjaciół, są "spoko". Nie wierzę w to, że zapytali
chłopca, co on myśli o tym, by być w amerykańskich wiadomościach, być w
internecie, co myśli o pokazywaniu go ludziom na całym świecie. Możliwe, że
czuje się zawstydzony i nikt nie ma o tym pojęcia. Widzicie ten moment, gdy
prowadząca pyta czy jest szczęśliwy, że będzie miał jeszcze jedną siostrę? Słyszycie,
jak mówi "tak"? Przekonuje Was to? Wierzycie mu? Myślicie, że mówi
to, co naprawdę myśli? Ja nie. Nie wierzę w to w ogóle.
Kiedy
czytam komentarze na Facebooku pod tym filmem, jestem zaskoczona, jak ludzie, którzy
opiekują się dziećmi, mogą mieć takie podejście. Nie chcę podważać niczyich
kompetencji i obrażać nikogo. Może dzieci naprawdę Was lubią, ale ja po prostu
nie wierzę w to, co widzę. Czytałam to wszystko z szeroko otwartymi ustami.
Poniżej macie osiem przykładów z tych, których nie lubiłam (zatrzymuję
oryginalną pisownię i nie tłumaczę tych komentarzy):
1. "It doesn't affect the
kid. Common it is funny! I would be posses too if I was a kid...stuck with 3
sisters haha" (There's a mistake, I
guess. Should be "pissed" instead of "posses".)
2. "When he sees this
video in 10 years he will laugh his asset off too" ("Asset"? Is it a censorship?)
3. "Throwing a temper
tantrum at that age is not unusual. And the reason why he throws a tantrum is
pretty funny. He wants a brother and not another sister. Poor little guy is
just going to have to suffer through living with another sister. I don't think
he has a choice in the matter. Hysterical = very funny."
4. "It's hilarious
:D"
5. "Hahahahah made my day
:D :D :D"
6. "I foung it kinda
sad.. especially for the sisters.. I would have stopped the camera and let him
get a time out, until he calmed down.. or perhaps a time in.. with a hug."
7. Oh come in Agnieszka, it
really is funny and noone is bullying the kid, hell lough about that one
day" (This is the comment directly
to me. By the way, "lough" means "laugh", I guess.)
8. "The only thing wrong
with it is the dads response "You got the same reaction I did." If
and when the girls sees it, she's gonna feel awful. Other than that, it's
funny. But they shouldn't have let him go on for THAT long about it. A minute
is funny, but any longer and it's annoying. The parents should've jumped and
consoled him properly, and at the same time talked to him about it properly,
but sadly they think that parenting nowadays is videoing their kids tantrums
and showing them off to the world instead of parenting properly. It IS funny,
but they could've handled it better than just sitting there with a video
camera."
Chcę do
nich nawiązać i powiedzieć coś nie tylko o tych powyżej, ale również o tych,
których nie lubiłam - nie skopiowałam ich wszystkich.
Wydaje
mi się, że niektórzy ludzie bardzo lubią oglądać cierpiące dzieci. Jest to dla
nich ogromna przyjemność widzieć je płaczące i cierpiące. Lubią, gdy dzieci źle
się czują, zabawne to jest dla nich, gdy widzą je kompletnie bezbronne.
Przypuszczam, że lubią czuć, że mają tę kontrolę nad nimi, wiedząc, że dzieci
będą sfrustrowane. Możliwe, że powodem tego jest to, że sami cierpieli w taki
sam lub podobny sposób kiedyś wcześniej i dobrze jest czuć, że ktoś inny
doświadcza tego samego, bo wtedy nie są sami z tym uczuciem. Chciałabym więc
usłyszeć coś od tych, którzy widzą ten filmik jako zabawny, co dokładnie jest
takie przyjemne w oglądaniu tego.
Jedna
osoba stwierdziła, że odbieram ten filmik "zbyt poważnie". Jak
możecie siędomyślić, nie zgadzam się z tym. Potrafię sobie wyobrazić siebie w
takiej sytuacji. Widzę siebie w bardzo złym humorze, bo coś okropnego mi się
przytrafiło, płaczę i nie mogę mówić przez moje łzy, jestem bardzo smutna. I
wtedy, jedyni ludzie, którym ufam, nagrywają ten filmik i są rozbawieni moimi
reakcjami nawet wtedy, gdy ja nie widzę nic śmiesznego w tym, co właśnie
doświadczam. Nie chcę, by traktowali mnie w taki sposób. Nie muszą dawać mi
żadnych rad ani mówić nic, co miałoby sprawić, bym poczuła się lepiej.
Słuchanie byłoby wystarczające. Ale oni wolą sobie ze mnie żartować i później
pokazać to innym ludziom, zamiast być ze mną wtedy, gdy ich potrzebuję.
Co
więcej, nie lubię tego wytłumaczenia, że to tylko taki wiek... "Oh, to
tylko dziecko!" Uważam, że to nie działa w ten sposób. Każdy ma prawo, by
być sobą. Gdy jakaś 80-letnia kobieta płacze na ulicy, powiedzielibyście, że
"to tylko taki wiek!"? Nie wydaje mi się. Dlaczego więc mówicie tak o
dzieciach?
Myślę,
że ta sytuacja ma duży wpływ na chłopca, ale o tym wszystkim mówiłam już
wcześniej, więc nie wydaje mi się, żebym musiała się powtarzać. Co więcej,
myślę, że ci, którzy współczują dziewczynkom, zamiast ich bratu, są tym
rodzajem ludzi, którzy nie akceptują innych, kiedy ci mają w sobie dużo silnych
uczuć i je wyrażają. Może jesteście zmęczeni, słuchając płaczącego dziecka,
może nie jesteście wystarczająco "cierpliwi", może jest coś jeszcze
innego, nie wiem. Co wiem, to fakt, że są dwie opcje na przyszłość. Pierwszą
jest to, że chłopiec będzie się z tego śmiał, gdy obejrzy ten filmik, a drugą
jest to, że nie będzie mógł uwierzyć w to, że jego rodzice mogli zrobić coś
takiego, że mogli zachować się w tej sposób. Jeśli będzie się śmiał, to dobrze,
ale nie zmieni to niczego! To, co się liczy, to fakt, że cierpiał wtedy, w tym
konkretnym momencie i nie czuł się dobrze z tymi, którym ufał najbardziej.
Poniżej
znajdziecie cały dialog z filmiku, który został wzbogacony nieco poprzez
dodanie zaledwie kilku z wielu różnych rzeczy, których nikt nie powiedział, a
które bardzo pomogłyby chłopcu. Te części napisane są w innym kolorze, żeby nie
wprowadzać zbędnego zamieszania. Poza tym, znajdziecie również kilka komentarzy
w nawiasach, by wyjaśnić, gdzie dokładnie są te części, o których mówiłam
wcześniej. Dialogu nie tłumaczę na polski.
Gunter: It's
a girl! Me: You're really disappointed that it's a
girl. Gunter:
It's a girl!? Dad: Yep
it's gonna be a girl. Gunter:(Visibly in distress, looks defeated.) Me: You didn't want a girl! Dad:
It's OK Gunt. It's alright! (Here Dad
contradicts Gunter's feelings.) Gunter:
I knew it was a girl! I hate... don't want another girl! Dad: Hey,
you had the same reaction I did, bud. (Gunter
doesn't care what dad feels or felt at this moment; Gunter still hasn't been
acknowledged.) Me: [To all]: Gunter does not want another
girl! Gunter:(Sobbing) I don't want a girl! Dad:
It's alright. (Again, contradicting
Gunter's feelings.) Gunter:
I won't eat the cake. Dad: You
don't want the cake because it's a girl? Gunter:
I knew it was a girl! Me: You were afraid of this from the beginning
and now it has happened! Harper:
It has jelly in it! (Clearly not tuned into
Gunter.) Gunter:
I don't like girls! Dad: Oh,
you like your sisters. (And now he's
arguing with the boy as if to change his mind, telling him how he feels.) Gunter:
No... Not anymore, I don't! (Gunter now
switches to defending himself against his dad's lawyering.) Dad:
Casey, are you happy? Paisley:(Looks angrily at Gunter with arms folded
before the answer.) Yah! Dad:
Harper, are you happy? Harper:
Yah! (She's daydreaming about jelly.) Gunter:
It's girls, and I'm not happy! (Here
Gunter points out that they are biased, and HE is unhappy, that is HE and not
THEM!) Dad:
Gunter are you happy? (Here implying that
since Gunter's feelings are different from his sisters, his feelings are
probably wrong.) Gunter:
No!! It's stupid!! (Looks like he's
getting upset, probably fed up with the games his dad is playing.) I knew
it was a girl. I knew it. It's another girl! I hate girls! Every time it's girl
girl girl girl! It's all gonna be girls! Mother?:
[laughter] Gunter: Just
girls! It's always girls! I don't want girls! Mother?:
Really enjoying this... Dad: Hey
that's alright. (What exactly is alright,
dad?) Gunter:
I want to leave this house and never come back! I want to live by myself! (Understandable when your mother laughs at
you while your father argues with you because you feel disappointed. On top of
that, one sister resents you and the other just wants you to eat jelly.) Gunter:
I don't want another girl, it's too much girls! I don't want five girls,
it's too much! Dad: We
don't have five, how many girls will we have in our family? (Again with the lawyer act...) Gunter:
Three! I want.. It's OK if we have two boys and two girls! Dad: I
know, that's what I wanted too... (Gunter
doesn't need anyone to agree with him. He needs to feel safe while expressing
his feelings, free from people trying to change him, ridicule him, or
intimidate him.) Gunter:
... I knew it was a girl, and it was girl! Dad:(Sounding annoyed) Well then you should
have been prepared for this... disappointment. (Translation: Son, you're an idiot for not having come to accept this
earlier.) Gunter:(Realizes he is talking to people who cannot
hear his feelings, stops trying.) I don't want a girl... I want to leave! Dad: Oh
you'll love her, you'll love your new little sister. (Here the dad is antagonizing Gunter.) Gunter:
NO!!! I don't want more girls! Mother:
[Still chuckling] Gunter: I
want zero girls! I want a boy! Dad:
Gunter, say goodbye to everybody. Gunter:
No! I don't want to!!
Większość swojej energii chłopiec włożył w powtarzanie
siebie w dążeniu do bycia usłyszanym przez kogoś oraz w frustracje i uczucie
zdrady, które to pojawiły się po tym, jak się zorientował, że jego rodzina może
być bardzo niemiła, gdy ma "niepopularne" uczucia.
Rozumiem
go bardzo dobrze, bo doskonale znam to uczucie bycia ignorowanym, niemożności
do bycia sobą i bycia pouczanym, gdy ma się jakiś problem. Na przykład, gdy
miałam 11 lat, zmarł mój wujek. Wujek, którego bardzo kochałam, z którym
spędzałam dużo wolnego czasu. Czułam się z nim bardzo dobrze, obchodziło go to,
co działo się ze mną i moją siostrą. Nie był chory ani nic, więc był to tym
większy szok dla wszystkich - nagła śmierć podczas snu. Moja babcia (od strony
mamy, jego matka) zadzwoniła i powiedziała nam o tym. Zaczęłam płakać i nie
mogłam przestać. Na początku, nie próbowałam się powstrzymywać. Ale wtedy moja
rodzina, tzn. mój ojciec i jego rodzice (mieszkałam z nimi wszystkimi) zaczeli
mówić mi, bym nie płakała. Cały czas powtarzali: "Aga, nie ma powodu do
płaczu! Nie powinnaś płakać tak bardzo!" Nie ma powodu? Nie powinnam? Nie
mogłam uwierzyć w to, co mówili, bo przecież miałam już nigdy nie zobaczyć
kogoś, kogo kochałam! To sprawiło, że byłam zdruzgotana, a oni mówili mi, że
nie powinnam się przejmować. Mówienie, że nie powinnam płakać było, jak mówienie
mi, że powinnam się cieszyć, że już go więcej nie zobaczę. Czułam się
całkowicie sama. I wtedy, miesiąc po jego śmierci, miałam 11. urodziny. Byłam w
lepszym humorze i chciałam zaprosić kilka znajomych ze szkoły. Usłyszałam wtedy
od rodziny: "jak możesz myśleć o tym po tym, co się stało?!" oraz
"nie masz za grosz szacunku dla swojego wujka!" Wtedy znów zaczęłam
płakać i możecie się domyślić, co usłyszałam: "dlaczego znów
płaczesz?!" Byłam bardzo zmieszana, bo jak płakałam i byłam smutna, to
było źle, a kiedy próbowałam życ normalnie, to było jeszcze gorzej. Pytałam
więc sama siebie: jak teraz powinnam się zachowywać? Co oni chcą ode mnie? Nie
znałam odpowiedzi i nikt nie zdawał się słuchać do tej 11-letniej dziewczynki,
która straciła swojego wujka po zaledwie trzech latach od śmierci jej mamy.
Zamknęłam się w sobie i trzymałam wszystkie uczucia w środku, tylko dla siebie.
Nie widziałam żadnego sensu w pokazywaniu ich komukolwiek innemu, skoro
traktowali mnie w taki sposó. To nie było właściwie dla nich, więc zdecydowałam
być bardziej samotna. Mówię "bardziej samotna", bo czułam, że to oni
zostawili mnie samą wtedy. Próbowałam to zmienić, ale nic nie działało, więc
odsunęłam się od nich bardziej. Jeszcze jeden przykład: kiedy miałam 15 lat
byłam wielką fanką jednego popularnego zespołu dla nastolatek. Czekałam na
dzień, kiedy przylecą do Polski i pewnego dnia wreszcie zobaczyłam informację
na ten temat. Byłam bardzo, bardzo zadowolona i podekscytowana. Przygotowywałam
się na ten dzień i kiedy on nadszedł, mój ojciec powiedział: "jesteś
chora, nigdzie nie idziesz!" Bolało mnie gardło i miałam lekki kaszel, ale
to wszystko, ogólnie czułam się dobrze. Na początku, zaczęłam mówić, jak bardzo
ważne to dla mnie było, jak bardzo chciałam iść, jak bardzo czułabym się zawiedziona.
Szczególnie dlatego, że nie wiedziałam do ostatniej minuty, że nie będę mogła
iść. Mój ojciec powtarzał: "nie obchodzi mnie to, nigdzie nie idziesz, nie
chcę chodzić z tobą później po lekarzach, to nie jest takie ważne, po prostu
kilku facetów, głupia jesteś!" Cóż, to nie było nic ważnego dla niego, nie
chciał chodzić do lekarzy (wiecie, w Polsce wtedy - bo nie wiem, czy coś się
zmieniło - trzeba było mieć min. 16 lat, by móc iść do lekarza samemu), chciał
wybrać to, co było najłatwiejsze dla niego. Mówił mi, jak się czułam. Nie
myślał wtedy o mnie w ogóle. To, co ja mówiłam, nie było w ogóle ważne, nie
wydaje mi się, by w ogóle mnie słuchał. Zignorował mnie całkowicie. To, co nie
było ważne dla niego, było moim ogromnym marzeniem. Kiedy płakałam, on się
śmiał mówiąc, jak "dziecinna" jestem. Czułam się okropnie, gdy nie
byłam kompletnie zrozumiana i traktowana, jakbym była nienormalna, bo naprawdę
chciałam zrobić to, na czym tak mi zależało.
Po
sytuacjach, jak te powyżej, stworzyłam swoją własną muszlę, w której się
chowałam. Nie widziałam, żeby było możliwe, bym rozmawiała z kimkolwiek o moich
uczuciach, bo nie czułabym się wspierana. Za bardzo bałam się, że ludzie
śmialiby się ze mnie, że by mnie ignorowali. Zdecydowanie lepszą opcją było więc
nie mówić nic, zamiast brać tak duże ryzyko bycia odrzuconym ponownie.
Zatem,
wyrażanie swoich uczuć jest bardzo ważne w życiu. Zazwyczaj ludzie nie mają
problemu z pokazywaniem ich szczęścia, uśmiechają się, gdy są szczęśliwi,
mówią, że wydarzyło się coś dobrego, rozmawiają o tym, itp. Ale nie pokazują,
że są smutni, gdy dzieje się coś złego, kiedy są zdruzgotani, zagubieni, nie
wiedzą, co robić, są źli na kogoś. Nie płaczą publicznie, bo kiedy byli mali,
rodzice mówili im "nie płacz, ciiiii, uspokój się, wszystko jest w
porządku!" Dzieci nie mogą mówić, jak źli są na kogoś, kto nazwał ich
"małymi słodziakami" w momencie, gdy nienawidzą, gdy ludzie nazywają
ich w taki sposób. Muszą się usmiechnąć i są zmuszani, by podziękować
(pamiętacie to: "powiedz dziękuję!" albo "co powinnaś/neś teraz
powiedzieć?"?). Rodzice stają się źli na swoje smutne dziecko, które
płacze i ściąga uwagę innych na siebie i rodzica. Czują się zażenowani i wolą
zakryć usta swojego dziecka (co widzę zbyt często) i zmusić go, by przestał,
zamiast zatrzymać się na moment i dać dziecku kilka minut, by porozmawiać o
problemie. Rodzice nie pokazują żadnej empatii, żadnej miłości, żadnego
wsparcia, w ogóle nie rozumieją, nie są warci zaufania, bo jak można ufać
komuś, kogo nie obchodzi, jak się czujesz i co myślisz. Tak więc później, kiedy
te dzieci są o wiele starsze, nie rozmawiają ze swoimi rodzicami o problemach,
nie chcą, by rodzice wtrącali się w ich życie. Dlaczego? Bo nie ufają im
wystarczająco, myślą, że nie warto z nimi rozmawiać, gdy pojawia się jakiś
problem, nie wierzą, że mogą być zrozumieni. Dlaczego? Ponieważ jakiś czas temu
rodzice nie pozwolili im wyrażać swoich emocji, kiedy byli smutni (albo nawet
weseli - kiedy biegasz dookoła i jesteś uspokajany przez kogoś, bo jesteś
"zbyt głośny"), nie pozwalali im być złymi, kiedy coś nieprzyjemnego
się stało, nie pozwalali być im tym, kim naprawdę byli. To było po prostu
niewłaściwe. Ponadto, jestem pewna, że wiele z Was słyszało coś w stylu
"inni ludzie mają większe problemy!" Ale w tym jednym momencie, to
Wasz problem jest największy i nie obchodzą Was inni ludzie, których nawet nie
znacie, chcecie rozwiązać swój i to jest najważniejsza rzecz dla Was w tej
chwili.
Dzieci
nauczyły się więc: dobrze jest być szczęśliwym, ale nie za bardzo i nigdy nie
powinieneś płakać publicznie, nigdy nie bądź smutny, gdy masz gości w domu,
nigdy nie bądź zły, bo to nie jest właściwe zachowanie, ukrywaj te emocje, nie
bądź gorszy, niż inni!
Ten
post nie jest tylko o dzieciach. Tzn. wszystkie te rzeczy z filmiku, o którym
opowiadałam, mają wpływ na życie tego chłopca w przyszłości. Możliwe, że będzie
miał tylko troszkę szacunku do innych ludzi, rodziców w tym przypadku, ale nie
dlatego, że był urodzony w ten sposób - NIE był. Tylko i wyłącznie dlatego, że
rodzice (i nie tylko rodzice) traktowali go w taki sposób, gdy był młodszy. I
wiem, że idę tu daleko w przód z tym, ale kiedy widzę tego typu postawę w
stosunku do dziecka w jego ojcu, mogę sobie wyobrazić wiele innych sytuacji,
które tylko dodadzą smutek i niepewność do jego życia.
Tak
więc myślę, że gdy jesteście w związku z kimś, gdy macie przyjaciół, rodzinę,
bardzo ważne jest to, by traktować ich, jak ludzi. Nie jak rzeczy bez uczuć, bo
każdy ma uczucia, nieważne, ile ma się lat. Czasami "mała rzecz" dla
Was może być OGROMNĄ rzeczą dla kogoś innego. To działa jak zamknięte koło -
jeśli rodzic jest agresywny w stosunku do dziecka (albo jeśli kolega nie jest
fair w stosunku do drugiego kolegi; lub jeśli siostra kłamie siostrze; itp.),
dziecko nie będzie miało żadnego spokoju w swoim życiu i, w większości
przypadków, będzie zachowywało się tak samo w stosunku do rodzica. Później jego
dzieci będą takie same i kolejne, i kolejne. Wszystko, o czym dziś mówię oraz
wiele innych rzeczy, o których jeszcze nie wspomniałam, idą w dokładnie taki
sam sposób.
Ostatnią
rzeczą dziś jest to, że moim celem nie jest zmienienie Waszego zdania. Moim
celem jest pokazanie Wam innej możliwości patrzenia na różne rzeczy - pokazanie
Wam moich sposobów, które pokazał mi Nathan, gdy tu przyleciałam. To jest coś,
w co teraz wierzę i chcę podzielić się tym z Wami wszystkimi. Może niektórzy z
Was znajdą coś interesującego dla Was, może nie, ale przynajmniej będę czuła,
że zrobiłam to, co chciałam zrobić.
Zostawiajcie
komentarze lub wysyłajcie maile do mnie. Z przyjemnością poczytam Wasze reakcje
o tym, o czym dziś mówiłam i dowiem się, co Wy na ten temat sądzicie. Będę
również wdzięczna za rozsyłanie linku dalej.
A
few days ago I mentioned my plans to do a series of posts which will be
different than everything I've done so far. This is going to be something that
Nathan showed me (for people who don't know - Nathan is Alicia's - my
"host kid" - dad). The way I haven't known before and the way I can't
imagine my life without now. I'd like you to know something more about me and I
decided to introduce you to this part of me.
I suppose my readers, you, will divide into two
parts... First will think: "hey, she's right, how could I not think about
this before?!" Second one: "what is she talking about?! I can't stand
it anymore, this is so wrong!" Well, I want to hear from you. I'll appreciate
it and I'll willingly answer your questions and discuss whatever you have
doubts about.
Also, one of the differences is that the whole series
will be posted in two versions - English and Polish. It's because I want to
share everything with other au pairs, and not only au pairs, but people from
all over the world. We'll see how it works.
My weekly posts will be still available in the same way - every weekend! This series will be posted every two weeks around Tuesdays/Wednesdays. You'll find all of them in the menu bar after I create a new tab for them.
***
Lately, I've been reading a lot of articles and posts
on Facebook groups for au pairs about what's the "best" way to treat
kids (for example, one man compared raising kids to training dogs); how to talk
to them (or rather - how to train them); how to make them do whatever parents
want them to do, even when they don't like it very much (because adults always
do what they hate, right?); how to ask (I mean, manipulate) to make them be the
way parents want them to be; how to shape their personality and beliefs (so
they can't have their own, independent life)...
There's one thing that pushed me to post something
about this more than anything else. I saw there was a new video posted on one
of those groups on Facebook. It was posted by a woman who was working with au
pairs and their host families for 15 years and who believes that "most
problems can be prevented with good in-depth communication". She posted
this video, typing a description exactly like this: "I am rolling on the floor lmao. Watch this hilarious video! Love it!"
I thought: oh, okay, so I'll have some good time watching this if it's that
funny! I watched it then and I ended up with my jaw on the floor. So, I asked
myself, where was the funny part, did I miss something?
The video shows a kid, a boy, who has two sisters.
Their mother is pregnant so both parents want to let the kids know if the new
baby will be a girl or a boy. They have a cake and the color inside it will
tell them the answer. Pink means a girl and blue means a boy. The boy takes a
piece of the cake a little bit higher so he can see the color, and he sees
pink. He starts saying: "it's a girl!, It's a girl!!!" and then he
gets very upset, he's totally crushed, he can't believe what's happening... The
parents, especially father, don't seem to care, at all. The same with most of
the people who posted some comments out there.
Here is the video and after you watch it, you'll be
able to read what I experience while watching it, what others think and then
you'll know what's the difference between our ways of receiving stuff like this.
So now, how I see what's happening in the video...
What I see at the beginning is that they're excited,
especially the boy. He's smiling and it seems like he's almost sure he'll hear
what he wants to hear. Even when the father is asking a question about what
they think, he says: "I think it's a boy!". The girls want one more
girl and it doesn't surprise me, at all. So what the boy says and how he says
it tells me how much he wants to have a brother what is obvious in the
situation when he has two sisters already. He wants to have a brother to do
"boy-stuff" instead of playing with dolls and so (I don't know what
they play with, just guessing). He just wants to have someone like him. They're
still laughing and the first who takes the knife, is the boy. He takes it a
little bit higher and he sees pink. His face changes completely in one second.
He raises his eyebrows a bit and it tells me how unsure he is about this. He
asks "it's a girl?!" few times, his voice is a bit shaking which
means he's getting more emotional every single second. He points at the cake
and then he sits down on the chair with no energy in him. He keeps looking at
the cake and his parents and he does the same few times, still hoping that
maybe they're joking. The girls seem to be confused by what's happening, they don't
smile anymore either. He starts to cry, he doesn't want to believe that he'll
have one more sister. The little girl on his left is smiling, looking at
someone behind the camera. The second one doesn't really know what to do - she
just looks at the table (looks concerned). Then, the girls look at the boy and after
a while they go away what, in my opinion, is caused by someone who called them.
For me it looks like they wanted to leave the boy all alone in the video
because it was so funny for them how he reacted that it "has to be
published!". He's the star from now. He keeps crying, he repeats he
doesn't want any girls, he has enough, he really doesn't want girls, he doesn't
like them, he wants to have a brother. He's very sad, disappointed, he doesn't feel
understood because his father asks him "are you happy?" even then,
when he sees his son crying so much. So now the boy is sitting on the one side
of the table and the girls are on the other one - separated as if there's
something wrong with the boy because he's crying and the girls are happy, like
they're better than he is because he shows his emotions and he's not afraid of
expressing himself then. He says he doesn't like girls but he can't feel understood
and supported because his father doesn't care about his feeling, at all. He
seems not to notice how bad his son feels and he argues with the boy by saying
"oh, you love your sisters!" even after he heard exactly what the boy
said. Even if the boy does love them, it's not the way he feels right now, right
this second. The boy yells at the man because he said he didn't like them like
few seconds ago. Then the father says "alright" which is his way to
finish this talk, not listening to his son. Father's voice sounds like he
thinks "you're being silly, you'll be fine!". Also, the father says
the boy should've been prepared for this disappointment and, I think, it makes
the boy think there's something wrong, he's not prepared so this is kind of his
fault because if he had prepared before, he wouldn't cry. Anyway, the boy still
cries, it's hard for him to talk, and he still repeats the same over and over
again because nobody actually hears what he's saying. He wants his feelings to
be acknowledged. He wants others to get his point, to understand how difficult
it is for him to have two sisters and to live with this thought that he'll have
one more. Nobody has to agree with him, everyone can have their own opinions
but what's important is that nobody tried to pay attention in a better way than
recording a video. The boy has totally no influence in this case and this is
even worse feeling - he can't change what he hates, nothing depends on him. He
sees his future with three girls (four if you count the mother) and he's just
depressed. He even turns his head to a different direction because of this. The
boy feels completely ignored by people who, in his eyes, should show him
something more than just recording everything and being amused by what he's
doing - the boy definitely has a different opinion on it. Moreover, the boy
still repeats the same (maybe he still hopes someone will hear?). The father
interrupts him in the middle, though. It feels like the boy doesn't have any
rights to say anything because his dad says "say goodbye to
everybody!" and it shows me how much he ignores what's happening. The boy
has a lot of anger in himself and he's not allowed to express it in any way.
Even the girls seem to be a little bit confused and this is not surprising
because on the one side they see their brother crying and being very, very sad,
and on the other one they see their dad not caring about the boy and being in a
good mood, what I can conclude from the tone and the sound of his voice. The
boy doesn't stop and then the man stops recording. He should've done it much earlier,
though. Also, I think publishing video like this is just sad.
Yesterday, when I was searching for this video on
YouTube, I found another one with the same family. I was shocked when I saw
they were talking about this in FoxNews! You can find it below.
So it's a big sensation that the boy doesn't like the
idea of having one more sister, most of the people like the video, they think
it's funny. And I guess the parents are happy that other people can recognize
them, that they have their friends and family's attention, they're
"cool". I don't believe that they asked the boy what he thinks about
being in the American news, being in the internet, showing him to people from
all over the world. It's possible he feels embarrassed and nobody has an idea
about this. Do you see this moment when the host asks the boy if he's happy now
that he'll have one more sister? Do you hear how he says "yes"? Does
it convince you? Do you believe in it? Do you think he says what he really
thinks? I don't. I don't believe in it, at all.
When I read the comments on Facebook under this
video, I'm surprised how people taking care of kids can think this way. I don't
want to undermine your competences or insult anyone. Maybe kids really like you
guys but I just can't believe what I see. I was reading this with my mouth wide
open. So, here you have eight examples from these I don't like (I keep the
original spelling):
1. "It doesn't affect the
kid. Common it is funny! I would be posses too if I was a kid...stuck with 3 sisters
haha" (There's a mistake, I guess.
Should be "pissed" instead of "posses".)
2. "When he sees this
video in 10 years he will laugh his asset off too" ("Asset"? Is it a censorship?)
3. "Throwing a temper
tantrum at that age is not unusual. And the reason why he throws a tantrum is
pretty funny. He wants a brother and not another sister. Poor little guy is
just going to have to suffer through living with another sister. I don't think
he has a choice in the matter. Hysterical = very funny." (The comment from this woman who added the video. I don't have words...)
4. "It's hilarious
:D"
5. "Hahahahah made my day
:D :D :D"
6. "I foung it kinda
sad.. especially for the sisters.. I would have stopped the camera and let him
get a time out, until he calmed down.. or perhaps a time in.. with a hug."
7. Oh come in Agnieszka, it
really is funny and noone is bullying the kid, hell lough about that one
day" (This is the comment directly
to me. By the way, "lough" means "laugh", I guess.)
8. "The only thing wrong
with it is the dads response "You got the same reaction I did." If
and when the girls sees it, she's gonna feel awful. Other than that, it's
funny. But they shouldn't have let him go on for THAT long about it. A minute
is funny, but any longer and it's annoying. The parents should've jumped and
consoled him properly, and at the same time talked to him about it properly,
but sadly they think that parenting nowadays is videoing their kids tantrums
and showing them off to the world instead of parenting properly. It IS funny,
but they could've handled it better than just sitting there with a video
camera."
I want to say something more about these comments and
also comments like this in general - I didn't copy them all.
It seems to me that some people really like seeing
suffering kids. It's such a pleasure for them to watch crying and sad kids in
pain. They like it when they feel bad and it's funny for them to watch kids
being powerless. I suspect that they enjoy having this power over them, of
knowing that they will be frustrated in the end. Perhaps the reason for this is
that they suffered the same treatment in their lives and that it feels good
when someone else experiences the same because then they're not alone with this
feeling. I would like to hear more from those who find this video amusing what,
precisely, it is that they find pleasurable.
Also, someone said I take it "too
seriously". As you can guess, I don't agree. I can imagine myself in a
situation like this. I see me in a very bad mood because something terrible
happened to me, I'm crying, I can't talk freely because of my tears, I'm very
sad. And then, the only people I trust, are recording the video and are amused
by my reactions even if I don't see anything funny in what I'm experiencing
right now. I don't want them to treat me like this. They don't have to give me
any advices or say anything to make me feel better. Listening would be enough.
But they prefer to make fun of me and then show other people how I reacted
instead of just being with me when I need them.
What else, I don't like the explanation that it's
just the age... "Oh, he's just a kid!". In my opinion, it doesn't
work like this. Everyone has their own right to be themselves. If a 80 year-old
woman cried out loud on the street, would you say "oh, it's just the
age!"? I don't think so. So why do you say this about a kid?
I think it affects him very much but I talked about
what I saw earlier so I don't have to repeat myself, I hope. Also, I think
those who felt compassion to the girls instead of the boy are that kind of
people which don't accept others when they have a lot of strong feelings and
they actually express them. Maybe you're tired of listening to a crying kid,
maybe you're not "patient" enough, maybe there's something else, I don't
know. What I know is that there are two options for the future. First is that
the boy will laugh watching the video and second is that he won't believe how
his parents could be like this and they did something like that. If he laughs,
that's fine but this won't change anything! What matters is that he was suffering
at that concrete moment and found no comfort from those he trusted most.
Below, you have a dialogue from the video but also
you can find just few of a lot of things that nobody said and which would be
very helpful for the boy. Those are typed in a different color to make it
easier. You can also find some comments in brackets which will tell you where
exactly were those parts I was talking about earlier.
Gunter: It's
a girl! Me: You're really disappointed that it's a
girl. Gunter:
It's a girl!? Dad: Yep
it's gonna be a girl. Gunter:(Visibly in distress, looks defeated.) Me: You didn't want a girl! Dad:
It's OK Gunt. It's alright! (Here Dad
contradicts Gunter's feelings.) Gunter:
I knew it was a girl! I hate... don't want another girl! Dad: Hey,
you had the same reaction I did, bud. (Gunter
doesn't care what dad feels or felt at this moment; Gunter still hasn't been
acknowledged.) Me: [To all]: Gunter does not want another
girl! Gunter:(Sobbing) I don't want a girl! Dad:
It's alright. (Again, contradicting
Gunter's feelings.) Gunter:
I won't eat the cake. Dad: You
don't want the cake because it's a girl? Gunter:
I knew it was a girl! Me: You were afraid of this from the beginning
and now it has happened! Harper:
It has jelly in it! (Clearly not tuned into
Gunter.) Gunter:
I don't like girls! Dad: Oh,
you like your sisters. (And now he's
arguing with the boy as if to change his mind, telling him how he feels.) Gunter:
No... Not anymore, I don't! (Gunter now
switches to defending himself against his dad's lawyering.) Dad:
Casey, are you happy? Paisley:(Looks angrily at Gunter with arms folded
before the answer.) Yah! Dad:
Harper, are you happy? Harper:
Yah! (She's daydreaming about jelly.) Gunter:
It's girls, and I'm not happy! (Here
Gunter points out that they are biased, and HE is unhappy, that is HE and not
THEM!) Dad:
Gunter are you happy? (Here implying that
since Gunter's feelings are different from his sisters, his feelings are
probably wrong.) Gunter:
No!! It's stupid!! (Looks like he's
getting upset, probably fed up with the games his dad is playing.) I knew
it was a girl. I knew it. It's another girl! I hate girls! Every time it's girl
girl girl girl! It's all gonna be girls! Mother?:
[laughter] Gunter: Just
girls! It's always girls! I don't want girls! Mother?:
Really enjoying this... Dad: Hey
that's alright. (What exactly is alright,
dad?) Gunter:
I want to leave this house and never come back! I want to live by myself! (Understandable when your mother laughs at
you while your father argues with you because you feel disappointed. On top of
that, one sister resents you and the other just wants you to eat jelly.) Gunter:
I don't want another girl, it's too much girls! I don't want five girls,
it's too much! Dad: We
don't have five, how many girls will we have in our family? (Again with the lawyer act...) Gunter:
Three! I want.. It's OK if we have two boys and two girls! Dad: I
know, that's what I wanted too... (Gunter
doesn't need anyone to agree with him. He needs to feel safe while expressing
his feelings, free from people trying to change him, ridicule him, or
intimidate him.) Gunter:
... I knew it was a girl, and it was girl! Dad:(Sounding annoyed) Well then you should
have been prepared for this... disappointment. (Translation: Son, you're an idiot for not having come to accept this
earlier.) Gunter:(Realizes he is talking to people who cannot
hear his feelings, stops trying.) I don't want a girl... I want to leave! Dad: Oh
you'll love her, you'll love your new little sister. (Here the dad is antagonizing Gunter.) Gunter:
NO!!! I don't want more girls! Mother:
[Still chuckling] Gunter: I
want zero girls! I want a boy! Dad:
Gunter, say goodbye to everybody. Gunter:
No! I don't want to!!
Most of this boy's emotional energy was spent in
repeating himself in an effort to be heard by someone and in the frustration
and betrayal that comes from finding that your family can be very unkind when
you have unpopular feelings.
I understand him very
well because I know this feeling of being ignored, not being able to be myself
and being reprimanded when I had a problem. For example, when I was 11 years
old, my uncle died. The uncle who I loved very much, who I spent a lot of time
with. I felt very good with him, he cared about me and my sister. He wasn't
sick or anything and it was shocked for everyone - a sudden death while
sleeping. My grandmother (maternal side, his mother) called and told us about
this. I started to cry and I couldn't stop myself. At first I didn't try to
stop, though. But then my family, I mean my father and his parents (I lived
with them) started to tell me not to cry. They kept saying: "Aga, there's
no need to cry! You shouldn't cry that much!" No need to cry? I shouldn't?
I couldn't believe what they said because I'd never see someone who I loved!
This is the thing that made me feel depressed and they were telling me not to
care. Telling me that I shouldn't cry was like telling me I should be happy he
was not around anymore. I felt totally alone. And then, a month after his
death, I had my 11th birthday. I was in a better mood and I wanted to invite
some of my friends to a little party. And then I heard from my family:
"how can you think about this after what happened?!" and "you
have no respect toward your dead uncle!". Then I started to cry again and
you can guess what I heard: "why are you crying again?!" I was
extremely confused because when I cried and I was sad, it was wrong, when I
tried to live normally, it was even worse. So I was asking myself: how should I
act now? What do they want me to do? I didn't have the answer and nobody seemed
to listen to that 11 year-old girl who lost her uncle after just three years
after she lost her mom. I just closed myself and I kept all the feelings
inside, just for myself. There was no sense to show them to anyone if they
treated me like this. It was not right for them so I decided to be even more alone.
I'm saying "more alone" because I felt like they left me alone. I
tried to change it but it didn't work so I went further away from them.One more example: when I was 15 I was a huge fan of
one of the very popular bands for teenagers at that time. I was waiting for
them to come to Poland and one day I finally found an information about their
visit in my country. I was very, very happy and excited. I was preparing for
this day and when it came, my father said: "you're sick, you're not going!"
I had a sore throat and a little bit of cough and that was all, I felt good.
Firstly, I started to say how important it was for me, how much I wanted to go,
how much I wanted to see them and how disappointed I'd be. Especially because I
didn't know I wouldn't be able to go for the last minute. My father kept
saying: "I don't care, you're not going, I don't want to go to doctors
with you afterwards, it's not that important, just few guys, you're
silly!" Well, it was not important for him, he didn't want to go to doctors
(in Poland, at least at that time, you had to be 16 years old to be able to go
to a doctor by yourself), he wanted to choose the way that would be the easiest
one for him. And he was telling me how I felt. He didn't think about me then,
at all. What I said, was totally not important, it seemed to me like he didn't
even listen. He ignored me completely. What was not important to him, was a
very big dream for me. When I cried, he started to laugh, saying how
"childish" I was. It felt horrible not to be understood and
treated like I was crazy because I really wanted to do something that he didn't
like.
So
after things like this, I created my own shelf and I started to hide in it. I
didn't see it possible to talk about my feelings because I didn't feel I'd be
supported. I was too afraid people would laugh at me, ignore me. So it was much
better not to say anything instead of taking such a high risk of being rejected
again.
Therefore, expressing your feelings is very important
in your life. Usually people don't have problems with showing their happiness,
they smile when they're happy, they say something good happened, they talk
about this a lot, etc. But they don't show it when they're sad, when something
very bad is happening, when they're crushed, lost, they don't know what to do,
they're mad at someone. They don't cry in public, because when they were young,
their parents used to tell them "don't cry, shhh, calm down, everything is
fine!". Kids can't say how angry they are after someone calls them
"little cuties" if they hate it when people call them like this. They
need to smile or they're forced to say "thank you" (you remember
this: "say thank you!" or "how should you say now?"?)
Parents get mad at a kid who's sad, who cries and makes people look at them,
wondering what's going on. They feel embarrassed so they prefer to cover the
child's mouth (what I've seen a lot of times) and force him to stop instead of
stopping for a moment and give the kid few minutes to talk about the problem.
Parents don't show any empathy, any love, any support, they completely don't
understand, they're not trustworthy because how you can trust someone who
doesn't care about how you feel and what you think. So later, when these kids
are much older, they don't talk to their parents about their problems, they
don't want their parents to interfere with their lives. Why? Because they don't
trust them enough, they don't think it's worth it to talk about problems, they
don't believe they can be understood. And why is that? Because a long time ago
the parents didn't let them express their emotions while being sad (or even
very happy - when you run around and you're being calmed down by someone
because you're "too loud"), they didn't let them be angry when
something bad happened, they didn't let the kids be themselves. It was just not
right. Also, I'm sure a lot of you heard something like "other people have
worse problems!". But at that moment, your problem is the biggest for you
and you don't care about other people who you don't even know, you want to
solve yours and this is the most important thing for you now.
So the kids learned: that's okay to be happy but not
too much and you should never cry in public, never be sad when you have guests
at home, never be mad because it's wrong, hide these emotions, don't be worse
than other people!
My post is not only about kids. I mean, all the
things from the video I talked about effect the kid for later. It's possible he'll
have little respect towards other people, parents in this case, but this is not
because he was born this way - he was NOT. It's just because the parents (and
not only parents) were treating him like this during childhood. And I know I'm
going far, far away with this but when I see this attitude toward children in
the father, then I can imagine a lot of different situations which will result
in adding sadness and anxiety to this boy's life.
So, I think, when you're in a relationship with
someone, whether it be a spouse, friends or family, then it's very important to
treat them as human beings. Not as things without any feelings because everyone
has feelings, doesn't matter how old you are. Sometimes a "little
thing" for you can be a HUGE thing for someone else. It's like a circle -
if a parent is aggressive toward a kid (or a friend is not fair toward a
friend; or if sister lies to a brother; etc.), then the kid won't have any
calmness in his life and, in most cases, will be the same way as his parent.
Then his kids will be like this and then next ones and next ones. Everything I
said in this post, and a lot of different things I haven't mentioned yet, goes
exactly the same way.
The last thing for today is that my goal is not to change
your mind. My goal is to show you a different way of looking at things - to show
you my way that Nathan showed me after I came here. This is something I believe
in now and I want to share it with you all. Maybe some of you will find
something interesting for themselves, maybe not, but at least I'll feel I did
what I wanted to do.
Feel free to leave comments or send e-mails to me.
I'll be glad to read your reactions about what I said and your point of view. Also,
I'd be thankful for sharing this post with others.
Jak ma się jeden tydzień bez żadnych spektakularnych wydarzeń, to w następnym dzieje się coś więcej :). "Co działo się tym razem?" - zapytacie. Już spieszę z odpowiedzią!
W niedzielę po tym, jak wrzuciłam ostatni post, wybrałam się z Nathanem na plażę nad Lake Lanier. Droga tam zajmuje ode mnie jakąś godznię i kilka minut. Sporo jest takich miejsc w okolicy, a to wybraliśmy głównie dlatego, że jest tam cały park wodny, czyli jakieś tam zjeżdżalnie, itp. Poza tym, mają spory basen o głębokości od zera do 8 stóp (8 stóp ~ 2,40m), w którym generowane są całkiem duże fale, czyli można poczuć się, jakby się było w oceanie, co jest całkiem fajne. Mnóstwo ludzi, miliony dzieci... Bardzo fajne miejsce, by spędzić dzień z rodziną czy tam przyjaciółmi. A z taką pogodą, to już w ogóle! Powinni coś tam jednak porozkładać na beton, bo stopy się dosłownie paliły, gdy trzeba było przejść z jednego miejsca do drugiego. Miejsce to zostało mi polecone przez jedną au pairkę, więc fajnie, że o nim wiedziała wcześniej, bo nie wiem, kiedy bym to znalazła sama i czy w ogóle. Bardzo fajnie się bawiliśmy.
Lake Lanier oznaczony na górze, a ja mieszkam na samym dole tam,
gdzie widzicie Tyrone.
Była tam jedna sytuacja, która bardzo mi się nie podobała... Nie tylko mi zresztą. Na razie powiem ogólnie - mała dziewczynka, na oko pewnie ok. 2 latka, płacząca, przerażona i protestująca, została siłą posadzona na pontonie i siłą trzymana przez ojca, który nie pozwolił jej uciec mimo tego, że bardzo protestowała, po czym, mimo jej nastawienia, zjechali sobie zjeżdżalnią... Nawiążę do tego wydarzenia w późniejszych postach, bo jest to temat na dłuższą rozprawkę.
Później miejsce miały urodziny Nathana, więc razem z Alicią zrobiłyśmy kartki, pojechałyśmy do sklepu kupić tort i balon, i później do jego biura. Zadzwoniłam mówiąc, żeby zszedł na chwilę na dół, bo "mam problem". Udało się go zaskoczyć, więc wszystko wyszło tak, jak powinno być. Miałyśmy razem dużo zabawy, przygotowując to wszystko! Ode mnie za to dostał bilety na TO wydarzenie.
Dzień później urodziny miała Alicia! Było o wiele więcej prezentów i, według mnie, bardzo fajnie, że nie dostała znowu miliona zabawek, które zaraz rzuciłaby w kąt. W zamian za to dostała sporo fajnych, bardziej edukacyjnych rzeczy, jak np. książka z przeróżnymi eksperymentami, które może sobie robić i uczyć się w ten fajny sposób (bo wiecie, jak to jest - jak się człowiek czymś interesuje, to o wiele łatwiej wszystko wchodzi do głowy! Dlatego niektórzy mają takie problemy w szkołach - nikt nie lubi być do niczego zmuszany.) Albo ta rzecz, gdzie budujecie wieżę albo cokolwiek, co chcecie, i puszczacie małą metalową kulkę, która leci na dół, skacząc po kolejnych stopniach... Całkiem spoko. Oglądając miliony różnych rzeczy w sklepie z zabawkami i tego typu rzeczami, właśnie to spodobało mi się najbardziej.
Wiecie, co jeszcze się wydarzyło?! KONCERT BEYONCE!!!!!! Mieliśmy mega dobre miejsca, o czym kiedyś już wspominałam. Poza tym, dobrze jest być wysokim, bo nie ma się problemu z tym, by wszystko widzieć ;). Faktem, który mnie nieco zdziwił, było to, że 98% ludzi na koncercie, było czarnoskórych. Białych policzyć można było na palcach obu rąk, a ja byłam chyba jedyną naturalną blondynką, bo wiecie - czarnoskóre blondynki się nie liczą ;). Ale to taka ciekawostka tylko, ja oczywiście nie mam nic przeciwko.
Sam koncert był niesamowity! O wiele lepszy, niż ten w Warszawie podczas Orange Warsaw Festival. Dźwięk był milion razy lepszy! W ogóle mówiłam Wam, co się stało na koncercie w Wawie? Byłam tam z dwiema koleżankami i miałyśmy plakat o treści "WE LOVE YOU". Beyonce spojrzała na nas, wskazała palcem, uśmiechnęła się i powiedziała "I love you!!". To było takie super! No ale wracając do Atlanty... Koncert odbył się na stadionie Georgia Dome (KLIK) i był w ramach "On The Run Tour", czyli wpólne tournee Beyonce i Jaya-Z. Ja Jaya nie słucham w ogóle, nie znam jego piosenek, więc, jak dla mnie, było go trochę za dużo. Sama Bey była genialna, ale to jest więcej, niż oczywiste. Śpiewała nie tylko piosenki z nowej płyty, ale też te stare, np. "Baby boy", "Crazy in love", a na samym początku razem zaśpiewali "Bonnie & Clyde". Zabrakło mi "XO" oraz "Blow", a najbardziej podobało mi się... Co mi się podobało najbardziej, hmm... Nie wiem. Wszystkie jej piosenki mi się podobały najbardziej! Pokażę Wam trochę naszych zdjęć i filmik, który skleiłam z kilku, które mamy.
Można by powiedzieć, że mam zdjęcie z Beyonce haha
Na filmiku poniżej znajdziecie fragmenty z następujących piosenek: "Baby boy", "Drunk in love", "Forever young" (cover), "Hunted", "Love on top", "Partition", "Resentment" oraz "Why don't you love me".
W najbliższą niedzielę mam spotkanie au pair, ale znowu nie idę. Bylam tylko na jednym, niecałe dwa tygodnie po moim przylocie do Stanów, o którym pisałam TUTAJ. Denerwują mnie dwie rzeczy... Pierwszą jest to, że au pairki nie mają nic do powiedzenia w kwestii tego, co będą robić na spotkaniu. Drugą jest to, że wszystkie spotkania są na północy! Ja rozumiem, że większość au pair mieszka właśnie tam, ale jednak nie wszystkie, więc fajnie byłoby, gdyby pomyśleli też o tych z południa. Chociaż tak z drugiej strony... Może to i lepiej ;).
W związku z tym, że nadal bardzo boli mnie moje ramię, postanowiłam iść na jogę... Nigdy wcześniej tego nie robiłam, więc trzymajcie kciuki, żebym się nie połamała.